25 lutego 2013

Nieokreślony stosunek

Krytyka Polityczna prawie dekadę po śmierci Czesława Miłosza wydała jego niepublikowaną powieść. Pytanie tylko, do kogo mają trafić „Góry Parnasu”, proza z gatunku science-fiction? Lektura tej książki przypomniała mi, że Miłosz jest pisarzem, mającym wiele do zaproponowania, ale nudnym do szpiku kości.

 

 

Akcja powieści „Góry Parnasu” rozgrywa się pod koniec XXI wieku. Społeczeństwo żyje (pozornie!) spokojnie i dostatnio, wszechobecna eugenika wyeliminowała nawet możliwość narodzenia się jednostek zagrażających ładowi społecznemu. Głównymi bohaterami dygresyjnej opowieści są ludzie na różne sposoby „niepasujący” do utopijnej rzeczywistości: kosmonauta Lino Martinez i młody Karel, których losy w pewnym momencie połączą się z prorokiem [?] Efraimem.

 

Rozprawka z Miłoszem w tle

 

Temat rozprawki: udowodnij, że Miłosz wielkim Miłoszem był.

 

Argumenty: Miłosz to pisarz uznany na całym świecie, podziwiany przez kilka pokoleń czytelników; zdobył najważniejszą literacką nagrodę (Nobel), jego teksty znajdują się w szkolnych podręcznikach, poświęcono mu wiele rozpraw naukowych oraz tekstów publicystycznych. Teza: Miłosz jest wielki!

 

Podstawowe pytanie powinno brzmieć jednak: czy Miłosz wciąż jest ciekawy? Paradoksalna odpowiedź brzmi: tak! Warto na autora „Zniewolonego umysłu” spojrzeć jako na człowieka kilku epok, który podczas swojego długiego życia miał okazję doświadczyć różnych systemów politycznych i społecznych na własnej skórze. Urodzony w 1911 roku na litewskiej wsi, okres studencki przeżył w wielokulturowym Wilnie, po wojnie osiadł w Warszawie, aby w końcu wybrać żywot emigranta (Francja, ostatecznie Stany Zjednoczone). Artystyczna droga Miłosza wiodła z prowincji na intelektualne salony „starej” Europy oraz Stanów Zjednoczonych, ale nie kontrastowe zestawienia i ich pozorna atrakcyjność dla twórczej biografii są najważniejsze. W swoich lepszych i gorszych pismach Czesław Miłosz daje się poznać jako człowiek wyczulony na zmiany, zafascynowany metamorfozami historii, dający świadectwo ludzkich wahań, niepewności, błędów, psychologicznych pęknięć. Autor „Doliny Issy” przez 70 lat pisał wiersze, eseje, kilka powieści, listów, zapisał się również w historii polskiej kultury jako autor przekładów. Obcowanie z jego ogromnym dorobkiem stanowi ogromne wyzwanie. Szaremu czytelnikowi pozostaje spotkać się z konkretnym dziełem i poszukać w nim czegoś dla siebie.

 

Góry Miłosza

 

„Góry Parnasu” powstają na początku lat siedemdziesiątych, można w nich odnaleźć porażanie amerykańskością, stylem życia, który dla europejskiego „pisarza starej daty” był czymś przerażającym, czego świadectwem choćby stosunek do USA Aleksandra Sołżenicyna czy Leopolda Tyrmanda. Stany Zjednoczone jawiły się Miłoszowi jako kraina bylejakości, płytkich międzyludzkich relacji i ogromnych odległości. Niechęć do mieszkańców USA pogłębiła się wraz z narastaniem haseł rewolucji obyczajowej i towarzyszących jej poszukiwań. Miłosz mocno przeżywał komunistyczne sympatie „brodatych małp”, czyli studentów, którzy intelektualnie ciągnęli ku skrajnie lewicowym poglądom. Poeta sam w młodości stał się elementem komunistycznego reżimu, poznał go od środka, przerażony sowietyzacją Polski wyjechał za granicę, więc do młodzieńczych porywów odczuwał głęboki wstręt. Wyostrzony obraz konsumpcyjnie nastawionej do życia Ameryki odnajdziemy właśnie w „Górach Parnasu”, w rzeczywistości dalekiej od tradycyjnego humanizmu.

 

Dla Czesława Miłosza prawdziwą górą, którą musiał pokonać, było zmierzenie się z formą powieściową. Pisarz uważał, że dwudziestowiecznej literaturze brakuje naiwności koniecznej do pisania epickich arcydzieł, sam jednak pokusił się o dwie próby osadzone w nielubianym przez siebie gatunku: „Dolina Issy” to oniryczne spojrzenia na litewskie dzieciństwo, rzadziej czytane „Zdobycie władzy” kreowało postać intelektualisty i jego potyczek z marksizmem i komunizmem. Gatunkiem, który zaintrygował Miłosza było również… science-fiction. Wybór nie jest aż tak absurdalny, kiedy sobie uświadomimy przedwojenne korzenie artystyczne nestora polskiej literatury, sięgające grupy „Żagary” i katastrofizmu, a także intelektualny ciężar twórczości popularnego już wówczas Stanisława Lema. Ton apokaliptyczny od pierwszych literackich utworów był „naturalnym” językiem wypowiedzi Miłosza. Sięgnięcie po fantastykę naukową, w której wątki apokaliptyczne ścierają się z utopijnymi, doskonale koresponduje z minorową częścią jego twórczości.

 

Krytyka Patetyczna?

 

Przyznam szczerze, że wydanie powieści Miłosza przez Krytykę Polityczną dało mi wiele do myślenia. Pozornie „Góry Parnasu” idealnie współgrają z ideologiczną linią Towarzystwa im. Stanisława Brzozowskiego. Aspekt krytyczny wobec konsumpcjonizmu (chciałoby się zagalopować i napisać: neoliberalizmu), utraty praw jednostki na rzecz, coraz bardziej opresyjnego systemu i humanistycznego ujęcia się za słabszym, sprawia, że Miłosz i Sławomir Sierakowski mogą podać sobie dłonie bez grama odrazy. Niestety, lewicowość „Gór Parnasu” to tylko naskórek. Pod spodem kryją się mięśnie i twardy szkielet twardego, katolickiego humanizmu, który świat widzi w czarno-białych barwach, nie tworząc apokaliptycznych metafor, aby zmieniać system czy dawać do myślenia, ale jedynie w celu biadolenia nad utraconymi wartościami. Wstęp do książki napisał Sławomir Sierakowski, co usprawiedliwia nieco wydanie tej niezbyt udanej prozy. Odłóżmy na bok wartości literackie (najbardziej męcząca rzecz: niebezpiecznie poetyzowanie języka), spójrzmy filozoficznie czy socjologicznie. Poszukajmy drugiego i trzeciego dnia. W jednym z akapitów Sierakowski pisze: „W czasach postmodernizmu wszyscy jesteśmy konserwatystami albo nie jesteśmy w ogóle”. Panie Sławomirze, co się stało? Czegoś chyba nie rozumiem…

 

Niestety, lektura „Gór Parnasu” przypomniała mi, że Miłosz był dla mnie kimś w rodzaju mojej matki chrzestnej: dobrą osobą, mającą wiele do zaproponowania, ale nudną do szpiku kości (pozdrawiam!). Przedzierając się przez traktatowe ględzenie poczułem, że naprawdę mam do czynienia z pisarzem, który przedkładał Rodziewiczównę nad Mickiewicza i lubił poezję Jacka Dehnela, co w wierszach i esejach udawało się jeszcze jakoś zakamuflować. Przez szacunek dla naszego noblisty stosunek do jego najnowszej [sic!] książki wyrażę cytatem: „Mój stosunek do tego utworu jest na razie nieokreślony”. Autorem przytoczonego zdania jest oczywiście Czesław Miłosz, piszący o „Górach” do Jerzego Giedroycia.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także