16 lipca 2013

Piosenka (nie) jest dobra na wszystko

Czym jest tekst piosenki: wierszem, osobnym tekstem literackim czy może formą, która symbiotycznie zrosła się z muzykę? Impuls do zastanowienia się nad tym przyszedł z Opola, zwanego szumnie „stolicą polskiej piosenki” i projektu, aby słowa piosenek potraktować jako wiersze.

Między tekstem (poetyckim) a piosenką

 

Czy między wierszem a tekstem piosenki możemy postawić znak równości? Na pierwszy rzut oka i ucha, nie ma wielkich różnic. Już w dwudziestoleciu międzywojennym Julian Tuwim udowodnił, że poetycki słuch doskonale przydaje się w pisaniu szlagierów, tworząc np. dla Ordonki. Poezja Skamandryty sama stała się zaczynem piosenek, wystarczy przypomnieć „Wspomnienie”, najlepiej wykonywane przez Czesława Niemena. Most przerzucony między literaturą a „słowami śpiewanymi” był ufundowany na indywidualnym talencie Tuwima. Współcześnie trudno szukać autorów tak płynnie funkcjonujących w obu światach.

 

Królowa polskiej piosenki, Agnieszka Osiecka, wytworzyła własny poetycki mikroświat, którego cechy odnajdujemy w tekstach poetyckich i w tekstach piosenek. Utwory śpiewane przez Marylę Rodowicz czy Magdę Umer publikowane są w „Śpiewnikach”, co od razu sugeruje ich przeznaczenie. Jacek Cygan idzie dwiema artystycznymi drogami. Klasyczne już teksty piosenek popowych (Ryszard Rynkowski, Edyta Górniak) przywodzą na myśl swoją atmosferą piosenkę studencką, która kształtowała Cygana: odnajdziemy tutaj luz, żart, nienachlaną poetyckość dnia codziennego, a całość dopasowana jest do osoby wykonawcy. Twórczość Cygana nie ma w sobie nic z popu – autor chętnie sięga po klasycyzujące motywy śródziemnomorskie, powraca do tematu Lwowa, stylem zbliża się czasem do opisu czy reportażu.

 

Piosenki w druku

 

Zdarzają się przypadki, że autor/autorka tekstów piosenek wydaje teksty zebrane w tomiku poetyckim. Anna Saraniecka opublikowała zbiór, który w sporej części składał się z utworów, które powstały dla Renaty Przemyk. Ogromnym zaskoczeniem był fakt, że autonomiczne liryki, napisane nie na potrzeby sceny, były bardzo schematyczne i pełne klisz. Nieco lepiej obroniły się miniatury Marii Peszek, zebrane w tomie/albumie „Bezwstydnik”. Lektura wierszy pozwala bliżej przyjrzeć się lingwistycznym fikołkom Marii Awarii, ale jej teksty najlepiej wypadają jako element scenicznych performansów. Od niedawna Biuro Literackie wydaje serię „33 piosenki na papierze”. Do tej pory ukazały się 3 tomy, których autorami są: Bartek „Fisz” Waglewski, Lech Janerka i Krzysztof „Grabaż” Grabowski. Wybrano więc tekściarzy dalekich od produkcji typowych popowych „kawałków”, w których tekst stanowi jedynie zapchajdziurę i musi się tandetnie rymować. A jednak czytając osobliwe tomiki Grabaża, Janerki i Fisza mamy poczucie niedosytu, zaniepokojenia…

 

Metamorfozy

 

Z okazji jubileuszowego Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu Muzeum Polskiej Piosenki przygotowało wystawę poświęconą… tekstom piosenek. Na ścianach szacownej instytucji zawieszono 50 (nawiązując do jubileuszu) odręcznie zapisanych kartek, na których znalazły się słowa do (mniej lub bardziej) znanych utworów muzycznych.

Pierwsza metamorfoza polega na zamienieniu tekstu piosenki w obraz, obraz nie byle jaki, prezentowany w murach miejskiego muzeum. Pozornie zapisane słowa są czymś mało porywającym. Co jest ciekawego w stronniczce „Piechotą do lata”, którą Beata Kozidrak napisała kilka dekad temu? Czy naprawdę przyjrzenie się skanowi rękopisu „Moniki, dziewczyny ratownika” zmieni nasz świat?

 

Tekst jako obraz, jako obiekt wystawienniczy, zostaje wystawiony na publiczny widok w swej intymności, pierwotnej postaci, często ze skreśleniami, „wyrzuconymi” całymi zwrotkami (jak w przypadku „Szklanej Pogody” zespołu Lombard). Razem z rękopisami ożywa cały staroświecki świat, o którym zapomnieliśmy: zabazgrane serwetki, przypadkowe kartony zapisane „maczkiem”, strony papieru „podaniowego”, a przede wszystkim wyblakłe kartki z zeszytów, kratkowane, w linie, czasem gładkie, zeszyty, o których w dorosłym życiu pamiętają jedynie rodzice dzieci w tzw. szkolnym wieku. Osobną historię stanowią przeróżne dopiski, dzięki którym dowiadujemy się, że tekst do szlagieru „Och, Ziuta” powstał przy wsparciu szklanki kawy i dwóch papierosów. Zaskakujące, że nawet w czasach maszyn do pisania i komputerów, tekściarze najczęściej decydowali się na odręczny zapis. Gdzieniegdzie na stronie tekstu wyrasta szlaczek, pospiesznie narysowany kwiatek – świadectwo, że czasem myśli artysty błądziły i szukały formy.

 

Najważniejsze, że obcujemy z „żywym” charakterem pisma, który domorosłym grafologom może posłużyć np. do analizy osobowości piosenkarki Kayah, najważniejsze, że widzimy podpisy, te najbardziej osobiste sygnatury każdego dzieła. Doskonałym pomysłem było stworzenia „wirtualnej” wersji muzeum, aby jeszcze więcej osób mogło uświadomić sobie, że pisanie nie zawsze wiązało się tylko z klawiaturą i ekranem.

 

Dobre teksty słabymi wierszami?

 

Stowarzyszenie „Entropia Słowa” zadbało o przygotowanie krótkich plików dźwiękowych, będących czytaną wersją tekstów piosenek. Nieco pokombinowane? Podsumujmy: tekst piosenki najpierw jest „gołym tekstem”, pozbawionym muzyki -> staje się obrazem powieszonym na ścianie -> zmienia się w rękopis udostępniony w Internecie -> zostaje odczytany niczym wiersz. Niestety, ostatni łańcuch metamorfoz tekstów piosenek nie jest już aż tak interesujący. Obronną ręką wychodzą z tego utwory najbardziej przypominające wiersze, zrytmizowane, sprawnie wykorzystujące rymy i średniówki, a przede wszystkim teksty dowcipne i satyryczne. Za prawdziwą perełkę można uznać „Wyszłam za mąż, zaraz wracam” Marii Czubaszek, wykonywane przez Ewę Bem. Małgorzata Zajączkowska zmieniła wyznanie frywolnej dziewczyny, niezbyt chętnej do wiązania się na stałe, w specyficzne credo dojrzałej kobiety, która nade wszystko ceni niezależność. Niestety, większość tekstów piosenek nie odsłania swojego drugiego dna, przeciwnie, często obnażają one swoją miałkość. Aktorom i aktorkom trudno czasem znaleźć odpowiednią formę, która byłaby odpowiednia dla wydeklamowania wierszyka, którego starcza na minutę-dwie „spiczu”.

 

Wybitna aktorka Grażyna Barszczewska „zarzyna” czytane przez siebie miniatury teatralnymi załamaniami głosu, przydechem, omdlewającymi pauzami (w zetknięciu z banalnym tekstem autorstwa Urszuli daje to komiczny efekt), Katarzyna Kwiatkowska proponuje skrajnie odmienną szkołę interpretacji: brzmi niczym kojący i bezbarwny GPS. Większość lektorów nie ma ani pomysłu ani materiału na to, co można by zrobić z piosenkowymi miniaturami: „Sen” Edyty Bartosiewicz pozbawiony charakterystycznego wokalu i muzyki staje się nieznośną wyliczanką.

 

Pomysł „Entropii Słowa” to niewątpliwie interesująca propozycja, która przybliża polską piosenkę, zwraca uwagę na zanikającą kulturę słowa pisanego, przypomina wartościowe utwory, nieco mniej znane lub kompletnie zakurzone („Bombonierka” Basi Stępniak-Wilk w świetnej interpretacji Anny Próchniak) i prowokuje do próby zrozumienia fenomenu „lyricsów”. Ale – mówiąc kolokwialnie – głowy nie urywa.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także