Felieton
Rozmiar ma znaczenie
Nie przeczytam nowej Olgi Tokarczuk, bo jest za gruba. „Księgi Jakubowe” liczą ponad 900 stron, „Biblia Tysiąclecia” nie dobiła nawet do 600. To nie jest czas dla opasłych tomów, brak nam czasu i skupienia, aby delektować się lekturą takiego książkozaura.
Żyjemy w czasach, w których nasza uwaga cały czas jest rozpraszana. Internet, portale społecznościowe, telewizja, muzyka, której słuchamy w każdym miejscu i o każdej porze. Jeszcze wampiryczna praca. Coraz trudniej skupić się nad książką. Ciepło wspominam moje nauczycielki od polskiego, pewnie bez wzajemności. Jedna z nich chwaliła się, że nauczyła się całego „Pana Tadeusza” na pamięć, trudno było mi to zweryfikować jako dziesięciolatkowi. Druga zapewniała, że „Chłopów” Reymonta zgłębiła w półtora dnia. Obie wydawały mi się wariatkami, w których życiu literatura odgrywała zbyt dużą rolę, ich obcowanie z literaturą było dla mnie dziwaczne. Dziś sam dla zasady załamię ręce i mówię: ‘ach młodzi, ach dwudziestolatkowie, oni nawet „Naszej szkapy” nie zrozumieją. A ja? A ja „Sławę i chwałę” przeczytałem w weekend! A jakie to miałem refleksje podczas lektury Witkacego w wannie, wszystko mi się ułożyło w harmonijną całość’.
Niestety, te czasy powoli odchodzą w niepamięć. Podczas lektury potrzebuję coraz więcej przerw, wyglądania przez okno, rzutu ona na telefon komórkowy; zaczynam kolejną książkę, ale nie dlatego, że pierwsza jest nudna, po prostu chcę odmiany dla odmiany. Oczywiście, nie zatraciłem umiejętności czytania, ta umiejętność dojrzała i zmieniła się nie do poznania. Ech, odzyskać młodzieńcze zapamiętanie w lekturze, być jurnym w czytaniu! To może – tak dla uśpienia sumienia – kurs szybkiego czytania? A może, pisarze i pisarki, uszanujcie współczesnego czytelnika i nie piszcie grubych książek. I tak nas czasem oszukujcie: pitrasicie niby opasłe modernistyczne dzieła, a w rzeczywistości powstają serialopodobne kolaże, zlepki nieobciążające głowy zanadto.
Duch ciało opuścił, książka powoli znika z przestrzeni druku i zaczyna być istotą z ekranu czytnika czy komputera. Zanurzeni w cyfrowy feed przestajemy fiksować się na stronach, numerach, tej zawstydzającej myśli: „czytam już tydzień, dopiero jestem na 145, jeszcze 300”, mamy inne punkty odniesienia. Niestety, czasem jednak trafi się taka nowa książka Olgi Tokarczuk, wielka, materialna. Ku pokrzepieniu serc pozostaje cytat z Listu Świętego Jakuba: ‘Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia’. Przytoczenie oczywiście z „Biblii Tysiąclecia”.