29 lipca 2013

Globtroterzy, hipisi, letnicy, turyści. Co zrobić, by spędzić pisarskie wakacje?

W świecie literatury wagabundzi to rodzaj liczny, aczkolwiek rozproszony. Charakteryzuje go niezwykła ruchliwość i skłonności nomadyczne. Choć pisanie to czynność siedząca, rasowy wędrowiec tworzy w ruchu. O tym, jak zbliżyć się do stylu życia i wypoczynku Tomasza Manna, Henryka Sienkiewicza czy Arthura Rimbaud (nie wystarczą złote zęby!), pisze Beata Górska Szkop.

 

Globtroter

 

Cechy: Dziś już gatunek prawie wymarły. Został wyparty przez wszędobylskiego turystę. Poszukuje przygód, podróżuje bez bagażu, ima się przeróżnych zajęć. Globtroter to zacna profesja w dobie kryzysu. Jak mawiał zapomniany już dziś pisarz, Sygurd Wiśniowski: „Ktokolwiek w zachodniej Europie uważa swe stanowisko za niegodne swych zdolności i sił, dla braku zaś wpływów lub kapitału wznieść się wyżej nie może, płynie do kolonii, spodziewając się, że tam gdzie nie świadectwa lecz osobiste zabiegi i silna wola popłacają, łatwo będzie zdolnemu człowiekowi dojść do fortuny w zawodzie odpowiednim swemu usposobieniu”. Jeśli więc szukasz nowej profesji, gnaj do Australii albo na inny koniec świata.

 

Warunki bytowania: Globtroter orze jak może: w kopalni złota, na plantacji, w sercu amerykańskiej puszczy. Ponieważ łatwo się adaptuje, może pisać w każdych warunkach. Mieszkając pod namiotem kalifornijskiego trapera, Sienkiewicz pisał przy biurku spreparowanym z żółwiej skorupy.

 

Studium przypadku: Polska literatura wydała jednego prawdziwego globtrotera. Wspomniany już Sygurd Wiśniowski objechał, obszedł i opłynął cały glob. W Afryce szukał diamentów, w Australii złota, a w Ameryce został senatorem. Przyjaźnił się z Chińczykami, Indianami i Maorysami. O tych ostatnich napisał nawet powieść: „Dzieci królowej Oceanii”. To pierwsza nowozelandzka powieść w historii.

 

Wilk morski

 

Cechy: Podgatunek globtrotera. Kapelusz Indiany Jonesa zamienia na dziurawą czapkę marynarza albo zawadiacki kapelusz pirata. Zwykle zamieszany w działalność przestępczą. Nie stroni od przekleństw, a swoje dzieła faszeruje sporą porcją niezrozumiałej gwary marynistycznej.

 

Warunki bytowania: Przesiadują na różnego rodzaju zardzewiałych kutrach, hożych szkunerach i dumnych fregatach. Ponieważ woda nie służy papierowi, tworzą zwykle chwilę przed lub po zacumowaniu.

 

Studium przypadku: Właściwie nie bardzo wiadomo, od kogo zacząć. Czy od Jacka Londona, który na swojej łódce Razzle Dazzle kradł ostrygi. Czy od Josepha Conrada, co po kilkudziesięciu latach na morzu wciąż nie umiał pływać. Najbardziej symptomatyczny wydaje się przypadek Arthura Rimbaud. Kiedy młody Arthur porzucił niespodziewanie karierę pisarską, wszyscy (z Paulem Verlaine’em na czele) zachodzili w głowę, gdzie też autor „Iluminacji” się podział. W końcu ktoś spotkał go w okolicach Abisynii odzianego w złoty pas i wyposażonego w takież zęby. Były to łupy, które zawdzięczał intratnemu handlowi bronią – Rimabud był piratem z prawdziwego zdarzenia.

 

Hipis

 

Cechy: To zwykle stan przejściowy, poczwarka, z której wykluje się w przyszłości turysta. Na co dzień elegancki dandys nagle zakłada turban, zaczyna chodzić na bosaka i nim się obejrzymy wyjeżdża do Indii. Nie muszą to być koniecznie Indie. Grecja, amerykańskie odludzia albo Ziemia Święta wystarczą – chodzi przecież głównie o duchowe odrodzenie i powrót do natury.

 

Warunki bytowania: Im gorsze, tym lepiej.

 

Studium przypadku: Przez fazę hipisa przeszedł nawet Henryk Sienkiewicz. Oczywiście, stała za tym kobieta. Zresztą nie byle jaka, bo sama Helena Modrzejewska. Pani Helena wraz z przyjaciółmi wpadła na pomysł, by założyć komunę w dzikich Stanach Zjednoczonych. Zakochany Pan Henryk niezwłocznie ruszył na poszukiwania odpowiedniej farmy. Farmy były wówczas w modzie. Socjalistyczno-utopijna Brook Farm wyznaczała standardy. Szkopuł w tym, że Brook Farm okazała się nieudanym eksperymentem. Taki sam los miał spotkać farmę Henryka i Heleny. Przez kilka miesięcy pisarz polował, aktorka gotowała. W końcu jednak trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy. Podcieranie się liśćmi kukurydzy to nie był ich amerykański sen. Modrzejewska wyruszyła w trasę teatralną, by nadrobić straty finansowe, Sienkiewicz powrócił do pisania reportaży i zaczął zbierać materiały do „Potopu”.

 

Letnik

 

Cechy: Letnik jest wagabundą sezonowym. Raz do roku zakłada kąpielówki i rusza na plażę. Dziś letnicy występują najczęściej w Egipcie i Chorwacji. Jednak przez lata żerowali na wybrzeżach słonecznej Italii.

 

Warunki bytowania: Na leżaku z książką lub piórem. Patrzy na fale i wymyśla wakacyjne romanse lub w wyobraźni morduje letników z sąsiednich leżaków (wariant Tomasza Manna).

 

Studium przypadku: Gatunek pisarza-letnika pojawił się dopiero w romantyzmie. Wcześniej wagabundzi jakoś nie gustowali w nadmorskich pejzażach. Nawet domy budowano tyłem do plaży. Nagle na skłębione morskie fale spojrzeli swoimi smutnymi oczami Byron, Mickiewicz, Shelley i wszystko zaczęło przypominać morze – stepy były jak morze, chmury były jak morze, góry (!) były jak morze. „O morze Czasu! Morze niezgłębione” pisał Percy Shelley, który ostatecznie w morzu utonął.

 

Pod koniec XIX wieku na plażach letnicy będą już występować stadami. Normandzkie i italskie brzegi odwiedzały m.in. Maria Konopnicka z Dulębianką. Niech jednak czytelników nie ponosi zbytnio wyobraźnia. Nikt pani Marii w kostiumie kąpielowym zobaczyć nie mógł. W owym czasie kobiety do wody wchodziły jedynie w pełnej garderobie. Panowie jak zwykle mieli lepiej – mogli zdjąć buty. Dla tych, którzy zażyć chcieli kąpieli w stroju adamowym, pozostawały specjalne kabiny, które koń lub parobek wciągali do wody.

 

Jednym z wariantów letnika był pasażer parostatku. W tych szczególnie gustował Sienkiewicz, co dowodzi, że prawdziwym globtroterem nie był. Globtroter parowcem bowiem gardził. Wybierał raczej wielomiesięczny rejs żaglowcem. Tymczasem kilkudniowa podróż oceaniczna to przecież idealna sceneria dla wakacyjnego romansu. Z tym trzeba jednak uważać, bo jak ostrzega przewodnik z epoki: „Na różne przykrości naraża nieraz pasażerów, zwłaszcza II i I klasy romansowanie i flirt na okręcie. Budzi to podejrzenie w tajnych policjantach, których nie brak na okręcie i z tego powodu zatrzymują nieraz młodych ludzi w Kasengardzie dla ściślejszego zbadania. Należy więc zachowywać i pod tym względem właściwą miarę – chyba, że ktoś na gwałt się zakochał i nie może opanować swoich uczuć – ale wtedy musi być przygotowany na ślub w Kasengardzie, przed wylądowaniem”.

 

Turysta

 

Cechy: Gatunek dominujący. Podobnie jak letnicy i komary pojawia się w sezonie urlopowym. Kiedyś turyści podróżowali ze strzelbą (Sienkiewicz), którą później zamienili na aparat fotograficzny (Prus).

 

Warunki bytowania: Hotele, pensjonaty, promenady. Łatwo rozpoznać ich po wielkiej walizce. Prus notuje, że almanach turystyczny Hachette’a zaleca damie spakowanie w podróż 107 przedmiotów. Pisarz z bólem wyznaje, że on sam do Berlina nie dał rady wziąć pierzyny.

 

Studium przypadku: Turysta piszący będzie starał się za wszelką cenę odróżnić od turysty niepiszącego. Gdy ten ostatni zwiedza piramidy w dzień, Sienkiewicz wybierze się tam w nocy. Nieporadności językowe, które dla turysty pospolitego stanowią nie lada przeszkodę, turysta piszący zbywa wrodzoną nonszalancją. Mark Twain w czasie podróży po Europie wiele razy borykał się z niuansami francuskiej wymowy. Upust swojej frustracji dał w „Prostaczkach za granicą”: „W Paryżu otwierali szeroko oczy ze zdziwienia, gdy mówiliśmy po francusku. Nigdy nie udało nam się sprawić, by ci idioci zrozumieli swój własny język”.

 

Kluczowym obowiązkiem turysty jest zwiedzanie zabytków. To po prostu kwestia dobrego wychowania. Można nie mieć ochoty na wycieczkę po muzeach, a i tak zmuszą nas do tego tubylcy. Słusznie zauważył Jerzy Wittlin: „Jeśli u siebie w kraju na co dzień nie zwiedzamy zabytków sztuki, nie jest to żaden przekonujący wykręt dla gospodarzy; oni również ich nie zwiedzają, kiedy nas nie ma”.

 

Wszyscy dziś jesteśmy turystami. Traktujmy więc nasze wycieczki poważnie. A jeśli chcemy trafić do katalogu wagabundów piszących, pakujmy do walizek zeszyty i notujmy bez wytchnienia swoje bezcenne wrażenia. Jak radzi autor XIX-wiecznego przewodnika: „Na obiadach w kawiarniach, cukierniach, lub winiarniach i na paleniu cygar, czasu nie tracić; podróżowanie bowiem, jeżeli ma być z pożytkiem nie jest bynajmniej wypoczynkiem ale pracą, po której gdy wrócimy miłe pozostają wspomnienia i wrażenia, zwłaszcza jeżeli się wszystko co się gdzie każdego dnia widziało, wiernie na papier przeniosło”.

 

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także