13 maja 2014

Kruche istnienie, (nie)śmiertelna poezja

Życie Haliny Poświatowskiej to poemat śmierci i miłości. Stanisław Grochowiak nazwał jej lirykę fenomenem autentycznego erotyzmu. Nikt tak jak ona nie pisał o zmysłowej, fizycznej stronie uczucia. Określana jako nierozważna i nieromantyczna, wpisywana w krąg kaskaderów literatury, do dzisiaj pozostaje jedną z najchętniej czytanych poetek polskich.

header - Poswiatowska

Eros i Tanatos

 

PlathZmarła w wieku 32 lat po drugiej operacji serca. Przedwczesna śmierć zamieniła jej biografię w legendę – stała się kolejnym przykładem artysty cierpiącego, naznaczonego przez los. Według niektórych badaczy dołączyła do poetów przeklętych: Rafała Wojaczka, Edwarda Stachury czy Stanisława Grochowiaka. Z amerykańską poetką Sylvią Plath łączył ją model poezji konfesyjnej, niezwykle osobistej i ściśle związanej z życiem. Obie wykorzystywały te same motywy, gorączkowo pisały i kochały. Nie sposób komentować ich twórczości, nie poruszając tematu Erosa i Tanatosa – splot miłości i śmierci nie był w tym przypadku tylko retoryczną figurą, a tragicznym doświadczeniem egzystencjalnym.

 

Biografia Poświatowskiej ma charakter niemal literacki, a jej choroba przyjmuje postać metafory. Mimo wydania kilku książek o jej życiu i twórczości, prozy autobiograficznej i zbioru listów, o Poświatowskiej wciąż można opowiadać od nowa. Kalina Błażejowska, autorka najnowszej biografii, stara się wypełnić luki i przemilczenia, nie wtłaczając Poświatowskiej w żadne sztywne ramy. Zamiast klasycznej biografii napisała fabularyzowaną opowieść biograficzną. Tytułowe „uparte serce” ulega niemal personifikacji – bywa zakochane, niespokojne, buntuje się przeciwko przeznaczeniu.

 

Poświatowska mimo choroby żyła niezwykle intensywnie, często igrając ze śmiercią. Ryzykowała własne zdrowie, nie wypełniała zaleceń lekarzy, nie była w stanie zrezygnować z uczuć. Umierała kilkukrotnie – nie tylko rzeczywistą śmiercią, lecz także z miłości. W swojej poezji mocno eksponowała własną cielesność, sferę seksualną i wszechobecny erotyzm. Jerzy Kwiatkowski akcentował jej śmiałość obrazowania, podkreślał powagę i autentyczność. Tadeusz Gierymski, który początkowo publikował jej lirykę jedynie z litości, później odkrył w niej „piewczynię Erosa i siostrę Thanatosa”. Nie bez powodu w jej twórczości odnajdziemy tragicznych kochanków: Tristana i Izoldę, Heloizę i Abelarda. Samą siebie porównywała do Kleopatry, Ofelii, a jeden ze swoich wierszy zatytułowała „Jestem Julią”. Jej los wydaje się spleciony z postaciami, które pojawiają się w wierszach.

 

Swojego męża Adolfa (Adama) Poświatowskiego, studenta łódzkiej Wyższej Szkoły Filmowej, poznaje w sanatorium. Podobnie jak ona jest nieuleczalnie chory, ma wadę serca po chorobie reumatycznej. Pobierają się, lekceważąc zastrzeżenia lekarzy. W trakcie badania usłyszą: „Te dwa serca razem to samobójstwo, osobno może mielibyście jakieś szanse, razem nie”. W wieku 21 lat Poświatowska zostaje wdową, Adolf umiera, podczas jej kolejnego pobytu w sanatorium. W wierszu „Oda do rąk” napisze: „Serdeczny palec lewej ręki ozdobiony raz pierścionkiem owdowiały jest teraz i pozbawiony swej ozdoby. Ten, który mi dał pierścionek już dawno nie ma palców, jego ręce splotły się w jedno z korzeniami drzewa”.

 

Odtąd miłość i śmierć w jej życiu i poezji będą trwale zespolone. Gdy wyzna matce, że drugi raz zakochała się w chorym mężczyźnie – Helmucie Gillnerze – odpowiedź dostanie depeszą: „Nie będę kolekcjonować twoich mężów w rodzinnym grobowcu”. Trwająca w ciągłym zagrożeniu poetka, będzie wyczulona na przemijanie i kruchość istnienia. Nieodłączne towarzystwo śmierci obudzi w niej jednak instynktowny głód życia, zachłanność doznań i pragnienie żarliwego uczucia.

 

Nie igra się z miłością

 

GrochowiakChore serce okaże się przy tym sercem niezwykle kochliwym. „Pisanie nie jest moja najmocniejszą stroną. Na ogół wszyscy twierdzą, że najładniejsze mam usta, a potem dopiero nogi. Poza tym szanują mnie za zgryźliwy charakter i bardzo ich dziwi moje szatańskie poczucie humoru” – powiedziała o sobie. Wiele mówiono i pisano o jej urodzie, uroku osobistym, od zawsze przyciągała męskie spojrzenia. „Nie była ładna – była na to zbyt Piękna” – napisał w wierszu „Halszka” Stanisław Grochowiak. Po swoich wielbicielach i ukochanych zacznie zbierać pamiątki: plik listów od Ireneusza Morawskiego, pluszową małpę od Helmuta poznanego w sanatorium, odbitki zdjęć robionych przez Jerzego Kosińskiego, przyszłego autora „Malowanego ptaka”. W liście do matki napisze: „Ile tego nazbierałam, jestem zapatrzona w pamiątki jak sześćdziesięcioletnia kobieta, tylu ich, nawet nie pamiętam i muszę dopiero patrzeć w listy albo na obrazy(…)”.

 

Większość jej związków kończy się rozczarowaniem i bólem rozstania. Jerzego Kosińskiego sportretuje jako cynicznego i egocentrycznego w opowiadaniu „Niebieski ptak”. Kolejną niespełnioną miłość przeżywa, nawiązując romans z Josephem Margolisem, profesorem na letnich kursach w Nowym Jorku. Wkrótce dowiaduje się, że Margolis gotowy jest rozwieść się z żoną, ale nie wróci z Poświatowską do Polski. W uczuciach kieruje się silnymi emocjami, nie zważając na niebezpieczeństwa. W 1962 roku poznaje Lubomira Zająca. To pierwszy mężczyzna, przy którym potrafi zapomnieć o Margolisie. Ich związek dziwi jej znajomych, niepokoi bliskich. Tłumaczy się z niego w wierszu: „mój kochanek wcale nie jest piękny/ i charakter ma raczej trudny/ ale kto mi umaluje niebo/w ciemny fiolet popołudnia/ gdy pozwolę mu odejść i nie wrócić”.

 

Igra z miłością, pisząc w liście, że „bawi się w ciepło i zimno, w gorąco i parzy”. Opis Lubomira kreśli z pełną świadomością: „on jest gówniarz i alkoholik – wygląda jak dziecko i już mu się oświadczyłam”. Mimo że choroba ponownie daje o sobie znać, wyjeżdża z nim w Bieszczady. W czasie pobytu planują coraz dłuższe wycieczki, Poświatowska lekceważy słabnące serce i krótszy oddech. Kolejna kłótnia z Lubomirem kończy się tragicznie – Poświatowska podejmuje nieudaną próbę samobójczą, łykając garść leków. Instynkt śmierci, emocjonalne zachowania upodabniają ją do Sylvii Plath, jednak w Poświatowskiej wygrywa pragnienie życia: „Kocham życie, przyjacielu, i nawet wtedy, kiedy zraniło mnie tak bardzo, że przez krótką chwilę zapragnęłam umrzeć, nawet wtedy nie popełniłam zdrady”. To zdanie z „Opowieści dla przyjaciela” stanie się mottem jej życia i poezji.

 

Nowe życie za oceanem

 

MS_Batory_1937Nieustający upór i głód intensywnego życia zadecydowały także o jej pobycie w Stanach Zjednoczonych. Dzięki staraniom profesora Juliana Aleksandrowicza Polonia amerykańska załatwiła poetce operację. W sierpniu 1958 roku Poświatowska płynie „Batorym” do Montrealu, a następnie wyrusza prosto do Nowego Jorku. Tam zostaje zoperowana przez jednego z najsłynniejszych chirurgów świata, Henry’ego Nicholsa. Zaczyna się dla niej nowe życie. Gdy po długiej rekonwalescencji podejmuje studia za granicą, robi to wbrew wszystkim. Namawiana do powrotu do Polski, wciąż słyszy o obowiązkach, powinnościach, ryzyku. „Halina ma wrażenie, że najchętniej przewiązaliby ją sznurkiem i wysłali pocztą lotniczą do Polski” – pisze Błażejowska w biografii. Kolejnym problemem okazują się finanse. Nie zna dobrze angielskiego, nie ma osiągnięć naukowych, maturę napisała w korespondencyjnym liceum – ubieganie się o stypendium może być wyjątkowo trudne. Rodzina i znajomi na jej entuzjazm reagują z rezerwą. Rozgoryczona pisze w liście: „Dolar potrafi pięknie urozmaicić życie. Nawet mnie, chociaż nie mam. Gdybyś wiedział, jak dokładnie wyliczono co, za co, ile – i jak by to było ewentualnie na przyszłość. W tę przyszłość zaglądają mi wszyscy – patrzą, czy się przypadkiem nie zadyszę”.

 

Jej upór przynosi jednak efekty – uzyskuje stypendium w Smith College w Northampton w stanie Massachusetts, na którym studiowała kilka lat wcześniej Sylvia Plath. Amerykański uniwersytet zapewnia jej także utrzymanie i trzymiesięczny kurs językowy. Pobyt w Stanach trwał trzy lata. Poświatowska przeszła tam nie tylko operację serca i długą rekonwalescencję, lecz także nauczyła się języka i poznała wielki świat. Chciała jak najszybciej nadrobić zaległości z lat choroby i udowodnić, że zasługuje na stypendium. Wkrótce średnią ocen ma tak dobrą, że zostaje wpisana na dziekańską listę najlepszych studentek. Do Polski wraca jako wykształcona poetka i niezwykle już doświadczona kobieta.

 

Ostatnia podróż

 

Po powrocie wprowadza się do krakowskiego Domu Literatów i zaczyna studia doktoranckie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Roman Ingarden, sławny polski fenomenolog, jest pod wrażeniem uzyskanych przez nią stypendiów. Wkrótce otrzyma stanowisko młodszego asystenta, a także poprowadzi ćwiczenia z filozofii dla studentów polonistyki i socjologii.

 

Poswiatowska_opowiescRównolegle rozpoczyna pracę nad doktoratem i kończy „Opowieść dla przyjaciela” – literackie rozliczenie z własnym życiem. Adresatem jest Ireneusz Morawski – wieloletni towarzysz poetki, który przez długi czas uznawany był za postać fikcyjną. Wyobraża sobie, że relacjonuje mu swoje dzieciństwo, małżeństwo, operację, naukę w Smith College, powrót do kraju. Powstaje zapis niezwykle intymny, szczery i terapeutyczny, który traktować można jako klucz interpretacyjny do jej twórczości. Na podstawie tej debiutanckiej prozy nakręcone zostaną filmy quasi-biograficzne, ukazujące legendę wielkiej pasji życia, na przekór bólu i cierpieniu.

 

Praca nad książką to jeden z niewielu pozytywnych aspektów jej nowego życia. Poświatowska czuje, że aby zachować psychiczną równowagę, musi dokonać kolejnych zaskakujących i ryzykownych zmian. Decyduje się na dwumiesięczne stypendium w Paryżu, doskonale zdając sobie sprawę z pogarszającego się stanu zdrowia. W liście do przyjaciółki napisze: „Gdzie pójść, co zobaczyć – muszę to zrobić szybko i dokładnie, bo będzie to prawdopodobnie(jeśli mi się uda przyjechać) moja pierwsza i ostatnia podróż do Francji. Obawiam się, że nie brzmi to optymistycznie, ale w tutejszej sytuacji jest to optymizm, możesz mi wierzyć”.

 

Kolejny raz pobyt za granicą oznacza zmagania z chorobą. Paryż ogląda głównie z taksówek: ulice są dla niej zbyt długie, a schody zbyt strome. Poświatowska pozostaje prawie bez pieniędzy, lekarstw i opieki. Ze strachu zmusza się do odpoczynku – urywany oddech zagraża jej życiu. Badania potwierdzą, że serce poetki powróciło do stanu sprzed operacji. Gdy jedzie do Warszawy na drugi zabieg, powie do matki: „Ja już nie wrócę”. Do Jana Adamskiego, swego ówczesnego partnera, przed operacją wyśle ostatnią kartkę: „Jaś, nie helikopteruj dookoła kliniki. Siedź spokojnie i słuchaj mamy”.

 

Nieśmiertelna Safona

 

Pierwsza operacja przeprowadzona w Stanach Zjednoczonych przedłużyła jej życie prawie o 10 lat. Ten krótki okres wykorzystała tak, jakby miała do dyspozycji więcej niż jedno zdrowe serce. Zwiedziła Amerykę, Jugosławię, Paryż. Skończyła studia, pozostawiła po sobie kilka tomików wierszy, opowiadania, powieść, zbiór listów.

 

Poświatowska pozostawała poza wszelkimi układami poetyckimi, nie utożsamiała się z żadną szkołą artystyczną. W recepcji jej twórczości sugerowano, że była kontynuatorką Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, czemu silnie sprzeciwił się Stanisław Grochowiak. Początkowo akcentowano kobiecy charakter jej poezji, wpisując jej lirykę w dwa nurty: biografizm i erotyzm. Ostatnie tomiki jej wierszy ujawniają jednak wyraźne związki z filozofią – erotyki zastąpione zostały filozoficznymi traktatami. „Jeśli poetów mierzy się wielkością ich niepokoju, to ja przeszłam własną genialność” napisała o sobie. Grochowiak określił lirykę Poświatowskiej jako całościowy projekt egzystencjalny wyrażający strach przed śmiercią. Jej wiersze tak mocno naznaczone chorobą pozbawione są jednak teatralnego cierpienia i melodramatyzmu.

 

Zapamiętana zostanie przede wszystkim jako bałwochwalczyni Erosa, współczesna Safona opiewająca misterium życia i miłości. Nie jest to może poezja wybitna, lecz niewątpliwie bywa ona zachwycająca i poruszająca. Poświatowska nie była poetką przeklętą ani kaskaderką literatury – była po prostu wierna swojemu niepokornemu sercu.

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także