Artykuł
Literacka bitwa. Lem vs Tolkien
„Mogę bowiem, tj. umiem Wszystko. I nie dlatego nawet, że ja Taki Mądry, lecz raczej dlatego, że insi tacy niemądrzy” – pisze Lem w liście do Michaela Kandla. Brzmi jak wyzwanie? Wiemy, kto może mu sprostać.
Tylko dziś na deskach Xięgarni Stanisław Lem stanie w szranki z Johnem Ronaldem Reuelem Tolkienem w niezapomnianym pojedynku: SF kontra fantasy. Czeka nas grad metafor, cięte ostrze satyry i stylistyczny knock-out. Czasami jedno słowo może rozłożyć przeciwnika na łopatki.
Runda I
W lewym narożniku stanął wyposażony w arsenał map (ma nawet mapę ringu), twórca gatunku – J. R. R. „tyczka” Tolkien. Po przeciwnej stronie usadowił się niepozorny Stanisław „cybermózg” Lem. Chodzą słuchy, że przed walką zażył nielegalne preparaty rozwścieczające: kopandol i walinę. Zobaczymy, jakie będą tego efekty. Pierwszy do walki rusza Tolkien; rysuje runy na macie. Współczesna publiczność wydaje się zdezorientowana. Krasnoludy natomiast wznoszą pieśń zwycięstwa. Wściekły Lem przymierza się do anihilacji przeciwnika soczystym kopniakiem, ale nie może pokonać magicznej bariery. Z pomocą przychodzi costaricańskie wojsko, które bembarduje ring Bombami Miłości Bliźniego. Zdaje się, że chemia pokonuje magię. Przeciwnicy rzucają się sobie w ramiona. Czy wyściskają się na śmierć? Nie! Tolkien zakłada pierścień władzy i znika. Cios poniżej pasa.
Runda II
Zawodnicy wycieńczeni po pierwszej rundzie wystawiają do walki swoich bohaterów. Na arenę wkraczają Golem i Golum. Ten ostatni łypie podejrzliwie na myślącą maszynę i zadaje pierwszą zagadkę. Golem w ramach odpowiedzi inicjuje wykład ontologiczny. To będzie długa runda. Nagle na arenę wpada Kris Kelvin i próbuje psychologicznie rozładować sytuację. Tolkien wysyła przeciw niemu drużynę pierścienia. Widok grupy przyjaciół źle wpływa na psychosomatyczny stan Kevina – przypomina sobie, jak samotny jest w kosmosie; nie umie odróżnić prawdy od fikcji i popada w obłęd. 1:0.
Runda III
W rundzie trzeciej Tolkien dalej próbuje wspierać się na swoich protagonistach. Do walki wkraczają hobbity. Mało trafione posunięcie. Niziołki wykopują norkę w ringu i urządzają wystawną kolację. Żeby dobić przeciwnika, Lem rozpyla w domostwie małych bohaterów preparat NOSEX. W skutek braku popędu seksualnego, hobbity poświęcają resztę życia jedzeniu i przestają się rozmnażać. Gatunek wymiera.
Runda IV
Zawodnicy wyszli na ring w wyjątkowo poetyckim nastroju. Zdaje się, że będą walczyć na języki. W lewym narożniku, zza ramienia Tolkiena wyłania się zwiewna Arwena, nucąc elficką pieśń. Lem nie daje jednak za wygraną. Do walki wystawia Elektrybałta. Komputer serwuje pięknej pani wyjątkowo smętną balladę. Półelfka zastyga w lirycznym otępieniu. Do Elektrybałta dołączają bajkowe roboty i oddają serię PSG (paskowo-sienkiewiczowsko-gombrowiczowskich stylizacji) w stronę długouchej przeciwniczki. Co zwycięży – słowo czy językotwórstwo? Runda kończy się remisem.
Runda V
Czas sięgnąć po argumenty zasadnicze. Lem zadaje mocny cios naukowo wiarygodną wizją przyszłości. Tolkien robi unik i zapędza Polaka do narożnika dzięki fantazyjnej mieszance mitów i historii. Tłum szaleje. Na widowni zebrało się sporo futurologów, którzy wykrzykują mroczne wizje apokalipsy w stronę pogrążonych w starych manuskryptach czarodziei. Wielkie starcie fantazji z wyobraźnią. Tymczasem niepostrzeżenie zawodnicy gubią się w czasie i przestrzeni.
Runda VI
Powrót do przyszłości okazał się wielkim sukcesem. Podbudowani psychicznie zawodnicy w ostatniej rundzie postanawiają zabawić się w Boga. Lem, korzystając z braku przepisów dotyczących ciałosprawstwa na arenie, przesuwa sobie oczy pod pachę i dorabia jeszcze jedną parę rąk na plecach. Tolkien nie zważa na rozczłonkowanie kolegi po piórze i buńczucznie rzuca pierścień na sam środek ringu. Ten gest staje się zarzewiem chaosu. Połowa widowni wkracza na arenę i w morderczej kotłowaninie wyrywa sobie magiczny przedmiot z rąk.
Lem w akcie desperacji pisze naprędce recenzję czwartego tomu Władcy Pierścieni. Tolkien jest w szoku. W obliczu zmyślonej obstrukcji wszystko rozpływa się w doskonałej próżni.