Artykuł
Maj – miesiąc z gruntu podejrzany
Zaczęło się. Słodkie zapachy zatruły ulice miast i wsi. Koty spółkują bezwstydnie pod oknami. Pola rzygają żółcią rzepaku, pąki pulchnieją od rozlewających się po drzewach soków, krajobraz pleśnieje od bieli kwiatów wiśni. Prawdziwa ejakulacja wiosny. Kto temu winien? J’accuse maj! Temu miesiącowi należałoby się bliżej przyjrzeć.
Podejrzane pochodzenie
Nawet genealogia podejrzanego nie jest jasna. Ponoć wziął imię od nimfy Mai – jednej z plejad. Nieciekawe powinowactwo, jeśli wziąć pod uwagę to, co pisze Homer:
Kylleńskiego Hermesa opiewam, Zabójcę Argosa,
władcę Kylleny oraz Arkadii w trzody bogatej,
bogów zręcznego posłańca, którego Maja powiła,
córka czcigodna Atlasa, po nocy z Dzeusem spędzonej.
Matka zabójcy poczętego w niejasnych okolicznościach. Maj więc, nie ma się co oszukiwać, jest zwyczajnym bękartem. Inne miesiące w rzymskim kalendarzu miały swoich bogów-patronów. Maj (cóż za niespodzianka!) poświęcony był wszystkim bóstwom. Kundel.
Śledztwo etymologiczne
Związki rodzinne nie przemawiają za podejrzanym. A co z rodziną wyrazów? Na potrzeby dochodzenia dotarliśmy do utajonego znaczenia niektórych niewinnych zdawałoby się słów.
Majówka – rzeczownik, rodzaj żeński; 1. wycieczka za miasto o charakterze wysoce degeneracyjnym, nie wiadomo do końca, co jest przyczyną majówkowego rozluźnienia obyczajów – czy chodzi o odległość od domu, czy o negatywny wpływ przyrody. Morfem –ówka sugeruje lekceważenie, utratę szacunku do siebie, jaką w poniedziałek niewątpliwie poczuje majówkowicz.
Dumaj – z franc. du maj, mieć niepokojące myśli związane z majem, rozważać zgubne konsekwencje damsko-męskie polepszenia pogody.
Major – fanatyczny wyznawca maja (o zwolennikach maja czytaj niżej). Majorzy przenikają do struktur kościelnych, państwowych i wojskowych. Charakteryzuje ich radosna bezmyślność właściwa temu miesiącowi. Major Major, skrajny przypadek, został opisany przez Josepha Hellera. Korzenie tej postaci dobrze obrazują absurdalne zamiłowania maja i jego majorów. Ojciec majora Majora zajmował się nieprodukowaniem lucerny (okres kwitnienia: kwiecień – przypadek? Nie sądzę!). Więcej szczegółów znajdziesz w „Paragraf 22”.
Szemrani zwolennicy
Maj ma swoich kapłanów, szalonych zwolenników, co opiewają jego rzekome przymioty. Gdy jednak uważniej wsłuchamy się w te syrenie śpiewy, odkryjemy fałszywe oblicze przeklętego miesiąca.
Zacznijmy od tego chytrego chrabąszcza, Leśmiana. Niby coś tam sobie brzęczy o łąkach, kwiatach i młodych dziewczętach, a tymczasem co czyha na owe dziewczęta w trawie? „A teraz biegnie w jawę, przez las na lasu skraj – A za nią – Maj drapieżny! Spójrz tylko – tygrys-maj!”. Z jakim to majem mamy do czynienia? Z drapieżcą, prześladowcą, gwałcicielem! „To był maj” śpiewała Maryla Rodowicz. Teraz chyba już nikt nie ma wątpliwości, co miała na myśli.
Drugi świadek to Julian Tuwim, który sam się przyznaje, że: „… w maju, Zwykłem jeździć […] na przedniej platformie tramwaju”. Po co on na tej przedniej platformie jeździł, pytam?! Niechybnie w celach propagandowych.
Odpowiem panom poetom, maja majorom, słowami Niemojewskiego:
Warszawo! Śmiech mnie pusty ogarnia,
Gdy w tygodnikach śród maja
Cała poetów twoja ptaszarnia
Szczupłe gardziołka nastraja.
Zatrute dziedzictwo
Maj ma nie tylko swoich zwolenników, ale i niechlubnych potomków.
Majowie – wybitnie podejrzane indywidua. Nie wiadomo skąd się wzięli i dlaczego zniknęli. Te przesłanki każą wiązać ich bezpośrednio z nieobliczalnym majem. Plemię wyjątkowo przebiegłe. Choć mieli swój własny kalendarz, to maja (swojego praszczura) w nim nie umieścili.
Karol May – majowe szaleństwo tak zawróciło mu w głowie, że mylił siebie samego z bohaterem własnej powieści. Nad drzwiami powiesił tabliczkę „Karol May zwany Old Shatterhandem” i dożył w tym stanie rozdwojenia jesieni życia. Już wiosna jego biografii była jednak dalece niepokojąca. Karierę zaczynał od drobnych kradzieży.
Wyrok
Tak właśnie maj pluje nam wiosną w twarz, gdy siedzimy spokojnie w wysokich biurowcach, gdzie nie dochodzi swąd rozjuszonej natury. Niech nam się bzi maj pod oknem, my wolimy wdychać słodki zapach klimatyzacji. Ona przynajmniej nie opuści nas po trzydziestu jeden dniach rozpustnej degrengolady.