18 września 2013

Masłowska i Miluch

Szczerze mówiąc od książek Doroty Masłowskiej bardziej interesująca wydawała mi się zawsze sama Dorota Masłowska.

 

Maslowska_Drotkiewicz_Dusza_swiatowaNie żebym szczególnie był ciekaw życia prywatnego pisarzy. Zazwyczaj jest ono równie pasjonujące jak lektura rocznika statystycznego: 10 wydanych książek, 2 małżeństwa, 1 dziecko i kilka romansów – niepotrzebne skreślić. Nie chcę też przez to powiedzieć, że odrzucam literaturę tworzoną przez tę (wciąż) bardzo młodą autorkę. Sądzę, że to wybitna indywidualność, a może wręcz największy talent w polskiej prozie. Choć mam poczucie, że wciąż nie jest to talent w pełni zrealizowany. Nawet zachwycająca językowym nowatorstwem „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” ma swoje fabularne słabości, więc jeśli miałbym wskazać na najbardziej spełnione dzieło Masłowskiej, to byłaby nim sztuka „Między nami dobrze jest”. Ale przecież mówimy o artystce raptem 30-letniej, więc te najważniejsze książki wciąż jeszcze są przed nią.

 

Dlaczego zatem interesuje mnie sama Dorota Masłowska? Ano dlatego, że wydaje mi się jakże rzadkim w dzisiejszych czasach żywym wcieleniem artystycznej wolności. Kiedy debiutowała, sprawiała wrażenie prawdziwego dzikiego dziecka. Jakiejś Tarzanki z Wejherowa, którą całe medialne zamieszanie, jakie wywołała, mało obchodzi. Była tak inna i tak (pod każdym względem) oryginalna, że można się tylko było obawiać, że sukces jej to odbierze. Na szczęście tak się nie stało. Dziś wciąż jest osobą samodzielnie myślącą, a przy tym bardzo czasem przenikliwą. Pisarką nie poddającą się żadnym presjom, czy to środowiskowym, czy to poprawnościowym, czy to politycznym. Potwierdza to każdą swoją wypowiedzią, w tym wydaną właśnie rozmową-rzeką, czy też rzeczką, bo nie jest to książka szczególnie obszerna. I najważniejszy wniosek płynący z „Duszy światowej” jest właśnie taki. Dorota Masłowska najbardziej ceni sobie swoją wolność. Jak sama mówi „nie chce być Miluchem”, czyli podobać się wszystkim. Tę niechęć nazywa swoim „systemem immunologicznym”. Ale nie chodzi jej przy tym o prowokowanie dla skandalu, tylko o jak największą przestrzeń dla siebie.

 

W „Duszy światowej” pisarkę przepytuje jej przyjaciółka Agnieszka Drotkiewicz i nie był to najszczęśliwszy pomysł. Owszem, nie jest to, według określenia Masłowskiej, »syntetyk z „Vivy”«, bo mówi się tu o sprawach. Mniej lub bardziej istotnych, ale sprawach, nie zaś o tym, że – jak kpi pisarka – „kąpie córkę w mleku z własnych piersi”. Ale jednocześnie ktoś, kto śledzi wypowiedzi autorki „Wojny polsko-ruskiej”, dowiaduje się o niej zaskakująco mało. I nie chodzi nawet o jej biografię, której tu w zasadzie nie ma, ale też o inspiracje czy sprawy fundamentalne. Rozmówczynie za dobrze się znają i brakuje tu rozmowy na kontrze albo choćby grzebania w pisarskich bebechach. Książka jest interesująca, ale zbyt grzeczna i zbyt ogólnikowa, by kogoś poruszyć. Choć są tam ślady bardzo ciekawe, takie jak miłoszowski trop zaniku myślenia religijnego w naszej cywilizacji, niestety urwany nim na dobre się zaczął.

 

Literatura na ostro. Środa z Cieślikiem.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także