Artykuł
Przekraczanie wywiadu-rzeki
Można chyba powiedzieć, że to oddzielny gatunek. Książkowe wywiady-rzeki. Ostatnie lata, by pozostać w klimacie wodnym, przyniosły prawdziwą powódź tego rodzaju publikacji.
Wydawcy, zapewne nie bez powodu, sądzą, że skoro prawie nic się nie sprzedaje, to może chociaż znana twarz na okładce się sprzeda. Stąd zalew rozmów z aktorami, piosenkarzami i ludźmi z telewizji. Ale przecież wywiady rzeki wcale nie muszą służyć opisywaniu rozterek duszy celebrytów, mogą mówić o sprawach poważnych w bardzo interesujący sposób. Wszystko zależy od klasy rozmówców.
Nie żebym chciał tu uprawiać kumoterstwo, ale wydaje mi się, że najlepszym dziś specjalistą od takich wywiadów jest w Polsce felietonista „Xięgarni” Michał Komar. Rozmawiał już ze Stefanem Mellerem, Maciejem Dubois, Sławomirem Petelickim, Krzysztofem Kozłowskim. No i, dwukrotnie, z Władysławem Bartoszewskim. Ich wspólna książka była wielkim bestsellerem i chyba w jakimś stopniu odkryła tę postać dla szerokiej publiczności. A teraz na rynku ukazał się wywiad-rzeka z Krzysztofem Piesiewiczem „Skandalu nie będzie”. Dla mnie jedna z najbardziej oczekiwanych książek roku. Zwłaszcza że, po tym jak jeden z tabloidów opublikował na pierwszej zdjęcia byłego senatora wyraźnie pod wpływem jakichś środków i w dziwacznym przebraniu, kiedy sprawa szantażu stała się głośna i zajęli się nią prokuratorzy, Piesiewicz zamilkł i wycofał się z życia publicznego.
Książka jest bardzo ciekawa, tak jak interesujący jest jej bohater. Wybitny adwokat i scenarzysta, artysta nominowany do Oscara i obrońca w głośnych procesach politycznych (stawał m.in. przed sądem jako oskarżyciel posiłkowy w procesie zabójców ks. Jerzego Popiełuszki). Człowiek, w którego życiu nie brakowało momentów dramatycznych, z zabójstwem matki na czele. Nie bez powodu o jego dokonanie podejrzewano SB. Jednak w tutaj oczekiwałem szczegółowej opowieści o tym, co przydarzyło się Piesiewiczowi ostatnio. Nie doczekałem się. Owszem, bohater „Skandalu nie będzie” mówi trochę o szantażu, ale po pierwsze niewiele, a po drugie nie wychodzi poza to, co już wiadomo. Dlaczego? Jako że wydałem kiedyś wywiad-rzekę znam odpowiedź na to, dotyczące kwestii fundamentalnej, pytanie. Otóż niewielu czytelników rozumie, że wywiad-rzeka ma dwóch autorów. Jednym jest ten, kto go przeprowadza, a drugim bohater, który ma stuprocentową kontrolę nad tekstem. I to różni taki wywiad od prasowego, w którym dziennikarz może dociskać rozmówcę. Tu bohater mówi o tym, o czym chce mówić. I często, wiem to ze swojego doświadczenia, odmawia opowiadania o sprawach osobistych i tych najbardziej nieprzyjemnych. To nie przekreśla, oczywiście, wartości pozycji takich jak „Skandalu nie będzie”. Warto jednak mieć świadomość, jak jest z wywiadami-rzekami naprawdę.