13 maja 2014

Auster – Coetzee 2:4

Zaznaczmy to na samym wstępie – korespondencja Paula Austera i Johna Maxwella Coetzeego jest lekturą fascynującą (nie tylko dla wielbicieli obu pisarzy), lecz daje się we znaki jej zawieszenie w próżni. Nie wiemy bowiem nic o tym, dlaczego powstała.

 

Komentując wydanie tomu korespondencji Becketta, Auster zauważa, że jest on zaopatrzony w kiepski „aparat krytyczny”. Listy Austera i Coetzeego idą o krok dalej – tego aparatu nie ma tu w ogóle. Nie dowiemy się więc niczego o przyjaźni dwóch autorów – kiedy i gdzie się poznali, od kiedy korespondują, albo czy tom jest wyborem listów z większej całości. Zostajemy wrzuceni bezceremonialnie w tok korespondencji (pierwszy z zamieszczonych listów wygląda, jakby pisarze wymieniali listownie poglądy już od dłuższego czasu) i tak samo jesteśmy z niej „wyproszeni”. Nie wiemy zatem co, gdzie i dlaczego. Mimo to – warto. A może wręcz dlatego warto. Nie wiedząc nic, tym bardziej chcemy się dowiedzieć, co zbliżyło do siebie dwóch świetnych literatów.

 

Auster_Coetzee_tu_terazCzytanie tej korespondencji jest więc rodzajem czytelniczego śledztwa, w którym próbujemy odkryć istotę przyjaźni obu autorów. Spróbujmy więc poznać ich fascynacje. O czym mogą rozmawiać listownie dwaj pisarze? Pewnie o literaturze. Błąd. Niby pojawiają się wzmianki o lekturach, ale albo na marginesie prywatnych zobowiązań (Auster pisze o Becketcie, ponieważ ma wygłosić przemówienie na konferencji poświęconej autorowi „Czekając na Godota”, Coetzee zaś pisze krytyczne opracowanie jego listów), albo jako punkt wyjścia do rozważań na konkretny temat – twórczość Kafki staje się tu pretekstem do dywagacji na temat jedzenia, lektura „Jednojęzyczności innego” Derridy jest zaś impulsem do poszukiwania odpowiedzi na pytanie o wielość rodzajów języka angielskiego.

 

Jeśli więc nie o literaturze, to o czym mogą rozmawiać dwaj mężczyźni? Trochę o seksie (mało, i na dodatek tylko o jego literackich przedstawieniach), trochę o polityce (osobliwie o napięciu izraelsko-palestyńskim), nieco o ekonomii (tu prym wiedzie Coetzee, który węszy ogólnoświatowy spisek bankierów i postuluje wyrwanie się z platońskiej jaskini i zastąpienie liczbowych cieni realnymi bytami). Ale najwięcej miejsca obaj panowie poświęcają dyżurnemu męskiemu tematowi, czyli sportowi. Najważniejsza kwestia w ich listach, roztrząsana co chwila, brzmi: Dlaczego marnuję czas rozwalony przed telewizorem, oglądając młodych ludzi grających w krykieta (Coetzee) / baseball (Auster)? Kiedy mowa o sporcie, wszystko inne usuwa się w cień. Gdy Auster na moment zarzuca ten temat i próbuje opowiedzieć historię rodzinną, Coetzee delikatnie przywołuje go do porządku: „Nakreślony przez Ciebie obraz posiłków w domu Hustvedtów jest bardzo interesujący”, ale… „mogę na chwilę powrócić do rozmowy o sporcie?”.

 

Jeśli jest coś, co poza sportem interesuje ich w równym stopniu, to swoista staroświeckość. Obaj piszą listy na maszynie i przesyłają je do siebie faksem (!), nie używają telefonów komórkowych, psioczą na kiepską kondycję sztuki w dzisiejszych czasach (tutaj zwłaszcza bryluje Coetzee, który narzeka między innymi, że nie ma już takich poetów jak Herbert). Ich przywiązanie do odchodzącego w przeszłość świata przybiera nieraz formy zatrważająco groteskowe. Weźmy taką antytelefonową przemowę Austera: „Niewątpliwie trudniej ukryć się przed małżonkiem, gdy oboje mają telefony komórkowe. Ale ludzie czasami je wyłączają, a czasem, gdy telefon zadzwoni, sprawdzają, kto dzwoni i nie odbierają (sam to widziałem)”. Po czymś takim można stracić szacunek dla jednego ze swoich ulubionych autorów. Coetzee pod tym względem wykazuje chociaż trochę autoironii: „Twój niepokój jest moim niepokojem: dzielony niepokój dwóch starzejących się dżentelmenów dotyczący kierunku, w jakim podąża świat. Jak uciec od żałosnego losu dziadygi, staruszka, który gdy rozpocznie jeden ze swoich monologów »Kiedy byłem młody«, sprawia, że dzieci przewracają oczami w cichej rozpaczy?”.

 

Coetzee w ogóle wypada w tej korespondencji lepiej. Spróbujmy, skoro obaj tak lubią śledzić sportowe wyniki, ich wypunktować. Auster pisze więcej i częściej odnosi się do swojej biografii i twórczości (1:0), Coetzee jest bardziej powściągliwy, ale jego opinie są wyjątkowo trafne w swojej zwięzłości (1:1). To Coetzee nadaje ton całej korespondencji, on proponuje tematy i robi to z wyjątkową lekkością, podczas gdy Auster w sztuczny sposób wypisuje listę zagadnień, którymi warto się zająć (1:2). Auster punktuje, jeśli chodzi o anegdotyczność (2:2), ale Coetzee bije go na głowę zdystansowaniem i ironią, co nieraz prowadzi do bolesnych nokautów przeciwnika (moje ulubione „Chętnie w przyszłości porozmawiam z tobą o pamięci, jeśli nie zapomnimy wrócić do tego tematu”) (2:3). I na dodatek ma większą wiedzę od Austera i nie waha się jej użyć (2:4). Można mu też przyznać dodatkowe noty za styl – lekki ton i bezpretensjonalność zagajeń („Rozmyślam nad imionami i nazwiskami, nad tym, że niektóre pasują, a inne nie pasują”).

 

I jak, Paul? Co powiesz o fenomenologii przegrywania? Sam proponowałeś taki temat.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także