Recenzja
Czego uczą nas padlinożercy?
Impulsem do napisania „Wiecznego życia” był dla Bernda Heinricha list jego chorego przyjaciela, w którym ten prosi o tak zwany „zielony pogrzeb”. Nie chce zostać ani pochowany, ani skremowany; cały system ludzkich rytuałów pogrzebowych uważa zresztą za dziwaczny.
W ten sposób Bernd Heinrich, emerytowany profesor biologii, rozpoczyna rozważania nad formami śmierci dotyczącej nie-ludzkich innych, czyli zwierząt i roślin. Udowadnia, że śmierć każdego organizmu jest zarazem początkiem nowego życia. Żerujące na padlinie czy obumarłych drzewach organizmy nie tylko odprawiają swoisty pochówek przedstawicielom innych gatunków (chrząszcze grabarze zbierają na przykład truchła myszy i innych gryzoni), lecz przede wszystkim zużywają i przeobrażają rozkładające się szczątki na użytek swój i całej przyrody. Na warsztat badawczy Heinricha składają się między innymi prowadzone przez niego obserwacje w jego obozowisku w Maine, gdzie skrupulatnie śledził zachowania chrząszczy grabarzy i kruków. Biolog udowadnia tym samym, że nawet najbardziej odpychające i budzące ponure skojarzenia istoty (sępy, kruki, czerwie), odgrywają nieocenioną rolę w łańcuchu pokarmowym.
Porządek rozkładu i obiegu materii w ekosystemie zaburza człowiek. Marnotrawstwem jest utylizacja padliny, podczas gdy kruki czy sępy zrobiłyby to lepiej z pożytkiem dla całego środowiska, a celowe jej zatruwanie powoduje z kolei masowe wymieranie padlinożerców. „Wieczne życie” jest więc także manifestem, którego przesłanie sprowadza się do tego, że zagłada gatunków, której człowiek jest świadomym sprawcą, nie pozostanie bez wpływu także na dalsze losy naszego gatunku. Degradacja środowiska i zaburzenie równowagi ekosystemów muszą w konsekwencji zagrozić bezpośrednio człowiekowi. Bez przyrody człowiek nie istnieje, gdyż sam stanowi jej integralną część.
Bernd Heinrich łączy w swoim eseju erudycję i doświadczenie biologa z wnikliwą obserwacją i wrażliwością typową dla humanisty. „ Wieczne życie” wpisuje się w awangardowy nurt posthumanizmu. Trzeba jednak zaznaczyć, że to pozycja stroniąca od naukowego języka, jej narracja nie przytłacza czytelnika nadmiarem fachowych terminów.
Heinrich dowodzi, że w kwestii śmierci i ostateczności wiele moglibyśmy się od zwierząt nauczyć. Same wyobrażenia na ten temat nie są jednak w tym przypadku istotnym problemem. Jest nim praktyka pogrzebowa, która prowadzi do skażenia środowiska. Zielony pogrzeb przyniósłby, oczywiście, więcej korzyści dla biosfery. Ta kontrowersyjna koncepcja (która w naturze jest normą) być może przypomni nam, że my również jesteśmy zwierzętami.