Recenzja
Pozorne ocalenie
Otto Dov Kulka trafił do „obozu rodzinnego” w Auschwitz-Birkenau jako dziesięcioletni chłopiec. Wbrew logice obozowego świata udało mu się przetrwać. Po latach powraca do utrwalonych w pamięci obrazów z tego czasu, kreśląc przejmujące „Pejzaże metropolii śmierci”.
Świat Auschwitz był dla małego Kulki niemal inicjalnym doświadczeniem życiowym: „był to pierwszy znany mi świat i pierwszy znany mi porządek, porządek selekcji i śmierci, która rządziła tym światem jako jedyna pewna wizja przyszłości”. Panujący w owym kosmosie system wydawał się oczywisty i absolutny. Nawet w „Auschwitz niebiańskim”, któremu dzieci poświęciły obozową sztukę, znajdowały się „selekcje i krematoria”.
Ale i w Auschwitz było życie, manifestujące się – czasem wręcz absurdalnie i przerażająco – w sąsiedztwie krematoryjnych kominów. Autor wspomina między innymi pierwszą lekcję historii w obozowej szkole, podczas której dowiedział się o bitwie pod Termopilami i która prawdopodobnie przesądziła o jego drodze zawodowej, przedstawienia i skecze dziecięcej grupy teatralnej czy wreszcie próby chóru śpiewającego „Odę do radości” z IX Symfonii Beethovena odbywające się w niemal idealnie przystosowanym do tego celu opróżnionym basenie.
Świat „metropolii śmierci” był światem bez wyjścia. Kulka, dzięki niewiarygodnemu szczęściu, dwa razy umknął dosłownie sprzed krematorium, a także przeżył słynny marsz śmierci. Jego ocalenie było jednak pozorne. Izraelski historyk, podobnie jak choćby Primo Levi, pozostał więźniem poddanym „niezmiennemu prawu, które nie pozwala na ratunek, naruszenie straszliwej «sprawiedliwości», na mocy której Auschwitz musi pozostać Auschwitz”.
Melancholijny spokój i plastyczny, bardzo sugestywny język sprawiają, że „Pejzaże metropolii śmierci” są jednym z najbardziej wymownych świadectw Zagłady.