Recenzja
Debiut, którego nie było
„Czarna piosenka” na zawsze pozostanie książką osobną. Tom rozpoczynający serię książek Wisławy Szymborskiej w Znaku to w gruncie rzeczy punkt zerowy tej twórczości – przynależy do dzieła noblistki i jednocześnie jest spoza jego obrębu wyłączony. Wydanie tomu to z pewnością ważne wydarzenie literackie, jednak bezcelowa jest dyskusja, czy poezja Szymborskiej cokolwiek by straciła, gdyby „Czarna piosenka” nie ujrzała światła dziennego. Tom został wydany. Dlatego należy przyjrzeć się jedynie temu, w jaki sposób początkująca poetka i młoda dziewczyna widziała świat tuż po wojnie. Świat, który „kiedyś umieliśmy na wyrywki”, a dziś trzeba go „w małej pomieścić ranie”.
W rzeczywistości, która wymaga ponownego ustanowienia i uporządkowania, ludzie pragną przede wszystkim uwolnić się od lęku („…o dym z czerwonych kominów,/ o książkę bez lęku wyjętą,/ o skrawek czystego nieba/ walczymy”). Poetka mówi wprost: „Chcę lepsze jutro zobaczyć”. Szymborska uczy się, jak „oczy zmieniać na słowa” i mowa tu nie tylko o braku doświadczenia początkującej poetki. Po tym, jak wszystko co ludzkie stało się nam obce („Pocałunek nieznanego żołnierza”), trzeba od nowa nazwać rzeczywistość.
Kilka lat później, w „Wołaniu do Yeti”, Szymborska powie przecież: „Obmyślam świat, wydanie drugie,/ wydanie drugie poprawione”. I to jest dykcja, którą dobrze znamy. Zanim do tego dojdzie, w jej wczesnych wierszach pojawią się stylistyczne niedociągnięcia, językowa niedoskonałość i zwyczajna nuda. Tego w „Czarnej piosence” wiele, ale sporo jest też zadziwiających jak na debiutantkę „perełek”. Interesujące, jak owa formalna nieporadność splata się tu z konstrukcją bohaterów błądzących po omacku w świecie, który na ich oczach się rozpadł. Nieprzypadkowo tak często przewija się przez ten tom motyw przyspieszonego wkroczenia w dorosłość (np. w wierszach: „*** Świat umieliśmy kiedyś na wyrywki”, „Wymiary”, „Krucjata dzieci”).
Poetka stara się udokumentować stan świadomości pokolenia, które nazywa – tak brzmi zresztą tytuł jednego z wierszy – “dziećmi wojny”. Z pewnością nie czuje tu jeszcze Szymborska „radości pisania”. „Czarna piosenka” to z jednej strony wyraz bezsilności wobec języka – tworzywa nie do końca jeszcze “oswojonego”, a z drugiej – zmaganie się z tym, jak wypowiedzieć doświadczenia lat 1939-45. Należy pogodzić się z absolutną zmianą, jaka zaszła wówczas w świecie i w ludziach. Stąd skupienie poetki na tym, co tu i teraz, na kształtowaniu najbliższej przyszłości. Swoista energia, jaka płynie z tego tomu juweniliów – choć podszyta jest gorzkim bilansem przeszłości – wynika chyba z tego, że Szymborska opowiada się za upartą wiarą w gesty empatii i solidarności, na przekór doświadczeniom ostatnich lat. Twierdzi, że tylko we wspólnocie jesteśmy w stanie udźwignąć pamięć o wojnie i wyciągnąć z niej wnioski.
Wczesne wiersze bardzo często sprawiają problemy, zarówno poetom, jak i czytelnikom. Jak słusznie zauważa autorka wstępu do „Czarnej piosenki” i biografka noblistki, Joanna Szczęsna, Szymborska nie miała olśniewającego debiutu. Świadczą o tym perypetie związane z owym „niewydanym zbiorem” oraz dwa tomy o socrealistycznym rysie („Dlatego żyjemy” i „Pytania zadawane sobie”), do których poetka nie chciała wracać. Wszystko, za co czytelnicy kochają jej wiersze: intelektualny dowcip, ironia, subtelność przechodzenia od spraw najdrobniejszych do kosmicznych oraz bezpretensjonalna uniwersalność, potrzebowało czasu, by się w twórczości Szymborskiej ukształtować.
Dla miłośników i badaczy poezji Szymborskiej książka z 2014 roku może być fascynującym obszarem poszukiwań. Wnikliwy czytelnik znajdzie tu dyskretne ślady poetyki i wrażliwości, którą dobrze znamy z najlepszych wierszy noblistki. Być może w tym tkwi największa wartość tego w istocie dziwnego zbioru, zawierającego teksty, które – gdyby ukazały się tuż po wojnie – z pewnością nie byłyby czytane tak, jak teraz, to znaczy przez pryzmat największych osiągnięć poetki. Być może nie byłyby czytane w ogóle przez nikogo, nie licząc literaturoznawców. „Czarna piosenka” raczej nie będzie znikać z księgarskich półek w tak zastraszającym tempie, jak wcześniejsze tomy Szymborskiej czy wybory jej najpopularniejszych wierszy. Warto jednak tę książkę poznać. Wiernych czytelników wprawdzie nie czeka wielkie rozczarowanie, ale spektakularnych odkryć lepiej szukać u tej Szymborskiej, którą znaliśmy dotychczas.