10 kwietnia 2013

Deser dla pożeraczy książek

Jeżeli ktoś czyta prawie każdy kawałek zadrukowanego papieru, omiata wzrokiem – z mniejszym czy większym zainteresowaniem – wszelkie napisy w przestrzeni publicznej i każdy taki kontakt pozostawia w nim ślad, to „Młodszy księgowy” będzie na pewno książką dla niego.

 

Niech nie zwiedzie nikogo tytuł. Nie napotkamy tu bowiem żadnych liczb ani zestawień w kolumnach „ma” oraz „winien”, chociaż Jacek Dehnel wykazuje niesamowitą wytrwałość w śledzeniu wszelkich wydawniczych kuriozów i literackich ciekawostek. W zbiorze felietonów przeczytamy uwagi na temat poezji internetowej, a chwilę później zanurzymy się w analizę „Drobiu domowego” (tytuł na potrzeby recenzji pozwoliłem sobie skrócić, gdyż jest dłuższy od mej uwagi w nawiasie). Każdemu dziełu autor – niczym wytrawny hodowca – dmucha w piórka i zagląda pod ogon. Jeśli ocenia, to z właściwą sobie lekkością, podlaną sporą dawką ironii.

 

Nie jest jednak „Młodszy księgowy” – na całe szczęście – zbiorem recenzji. Dehnel wyraźnie stroni od nazywania siebie krytykiem. To raczej zapis jego czytelniczych doświadczeń, a także przemyśleń na tematy związane z szeroko rozumianą literaturą. Z rozumianą tak szeroko, że słusznie w tytule pobrzmiewają książki, bo na beletrystyce ani poezji się tu nie kończy. Znajdziemy tutaj albumy ze zdjęciami, pojawiają się problemy z układaniem kolejnych tomów na półkach, trafimy także na opowieści z targów książki i wieczorów autorskich.

 

Całość została zapakowana w słowa z niesamowitą wprawą. Teksty zawarte w „Młodszym księgowym” są z ducha felietonoidalne, ale nie stają się przez to nieprzemyślaną papką. Celne uwagi i wnioski wykraczają poza doraźny wymiar. Brnięcie przez kolejne strony to przygoda dla tych, którzy traktują książki jako hobby, któremu poświęcają sporo czasu, o ile nie każdą wolną chwilę. Znajdą oni z Jackiem Dehnelem wspólny kod, chociaż wcale nie będą musieli się z nim zgadzać. To wyśmienity, czy raczej: kunsztowny, deser dla pożeraczy druku.