Recenzja
„[geim]” over?
Gra trwa nadal. Wciąż bierze w niej udział rodzeństwo znane z poprzednich części trylogii – Henrik Pettersson i jego siostra Rebecca. Tym razem będą próbowali dotrzeć do Mistrza Gry, zrozumieć kto i w jakim celu nimi manipulował. Aby poznać odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytania, przyjdzie im się zmierzyć z przeszłością – i to wcale nie szeroko pojętą. Historia ich rodziny najwyraźniej bowiem łączy się z Grą.
„[bubble]” to rzecz przeznaczona wyłącznie dla czytelników „[geim]” oraz „[buzz]”, którzy znają bohaterów i świat tajemniczych zadań, w jakie zostają podstępem wciągnięci. Nudzić się nie będą. Anders De La Motte dba o napięcie, akcję, zaskakujące rozwiązania fabularne. Czasami można mieć nawet wrażenie, że boi się zawieść czytelnika, że za bardzo chce go zachwycić. Całość zamienia się miejscami w przytłaczające efekciarstwo. Brniemy w nie głównie dlatego, że chcemy poznać zakończenie. Dowiedzieć się, kto za tym wszystkim stoi.
Zostaliśmy wciągnięci w grę i choć bywa chwilami nudno, to przecież nie można się poddać tuż przed finiszem. Trzeba przyznać, że przewidzieć, co w finale zaserwuje nam autor – ze stuprocentową pewnością – nie sposób. Pewne podejrzenia rozsiane są na kolejnych stronach, jednocześnie jednak wszystko podawane jest w wątpliwość. Czasami nawet rozwiązania z poprzednich części trylogii.
Czy tym razem Gra wreszcie się skończy, czy tylko przeskoczymy na inny poziom? Tego właśnie będą chcieli dowiedzieć się czytelnicy Andersa de la Motte, właśnie to głównie przyciągnie ich i utrzyma do ostatnie strony „[bubble]” – powieści słabszej od swoich wciągających poprzedniczek.