Recenzja
Historia niechcianego daru
Pałac Kultury – przez jednych znienawidzony, przez innych kochany (albo przynajmniej tolerowany). Po wielokroć unicestwiany nie tylko w wyobraźni mieszkańców, ale i w wielu polskich filmach i powieściach (by wspomnieć choćby zakończenie „Rozmów kontrolowanych”, gdzie budynek wali się jak domek z kart na skutek pociągnięcia za toaletową spłuczkę).
Warszawski gmach, który niedawno obchodził 60. rocznicę urodzin, stał się bohaterem najnowszej książki Beaty Chomątowskiej, zatytułowanej „Pałac. Biografia intymna”.
Ta „zła prasa”, której dorobił się budynek nazwany przez Władysława Broniewskiego „koszmarnym snem pijanego cukiernika”, nie jest, oczywiście, przypadkowa. Pałac Kultury to nie tylko – by posłużyć się terminem wypracowanym przez Filipa Springera – jeden z wielu budynków „źle urodzonych”. To bodaj najgorzej „urodzony” twór architektoniczny w Polsce – dźwigający na sobie brzemię niechcianego daru, gigantomanii komunistycznych władz i imperialnych zapędów ZSRR.
Beata Chomątowska postanowiła trochę ten budynek „odczarować” – na Pałac Kultury spogląda zarówno oczami jego przeciwników, jak i PRL-owskiej propagandy, w ustach której budowa Pałacu Kultury miała być elementem walki o pokój „tlenowym palnikiem i kielnią”, a także świadectwem, że „dniem i nocą bije serce Warszawy”. Beata Chomątowska sekunduje budowie PKiN, rozszyfrowuje pałacowe kroniki. Wraz autorką możemy zwiedzić Pałac Kultury od podszewki. Chomątowska zagląda tam, gdzie na ogół nie wpuszcza się turystów – na piętra, do których nie dochodzi winda, w zakamarki magazynów technicznych, do pomieszczeń zajmowanych przez „etatowe” pałacowe koty. Jej książka odzwierciedla dzisiejsze nastroje, towarzyszące pałacowi, ale, co najważniejsze, pozwala również zanurzyć się w epoce najgłębszego socjalizmu (z całą grozą towarzyszącą stalinowskim czasom).
Chomątowska pisząc „biografię intymną” Pałacu, niejako kontynuuje pracę podjętą w książce „Stacja Muranów”. Przez prymat Pałacu Kultury i Nauki pokazuje nie tylko historię powojennej Warszawy, ale przede wszystkim mikrohistorie jej mieszkańców, a także ludzi z Pałacem związanych – robotników przybyłych z ZSRR, współczesnych kolekcjonerów pałacowych pamiątek czy samobójców, którzy zdecydowali się zakończyć życie skokiem z warszawskiego gmachu. Chomątowska cofa się w czasie, rekonstruując przedwojenną mapę centrum stolicy i pokazując dramat tych, którzy z powodu budowy Pałacu musieli opuścić swoje domy.
Najnowsza książka Chomątowskiej staje się zatem czymś więcej niż tylko „dziennikiem budowy” Pałacu Kultury. Jest szeroko zakrojonym portretem Warszawy i Warszawiaków, kreślonym na tle stalinowskich czasów. Książka ta po raz kolejny pokazuje, jak bardzo symbolicznym i wieloznacznym budynkiem jest PKiN. Wszakże, jak mówił varsavanista, Jarosław Zieliński, „Pałac Kultury jest dla Warszawy tym, czym Giewont dla Zakopanego”.