Recenzja
Kawał dobrej poetyckiej roboty
Niewielki objętościowo tomik Marcina Sendeckiego Przedmiar robót okazuje się – zwłaszcza po wielokrotnej lekturze – niezwykle bogaty treściowo. Kiedyś brulionowiec, a dziś jeden z najbardziej hermetycznych poetów ostatniego dwudziestolecia wychodzi w swym ostatnim tomie z roli bricoulera i staje się inżynierem. Cienka, szara, zszyta czarną nitką książeczka to kawał dobrej poetyckiej roboty – ale nie każdy czytelnik kupi to od razu.
Tytuł tomu to określenie techniczne – jest to plan działań, jakie mają być wykonane, by zrealizować jakieś zadanie. Tabelka na okładce pozostaje pusta, jednak pojawia się ona też na końcu i jeśli zajrzymy na stronę sąsiadującą z ostatnim tekstem, nałoży się na nią spis wierszy. A więc wiersz to robota do wykonania – ale przez kogo? Autora? Czytelnika? Język? Często mówi się o poetach hermetycznych (by nie użyć kłopotliwego określenia „lingwistycznych”), że pracują w języku, są rzemieślnikami słowa. Sendecki próbuje grać tą techniczno-inżynierską metaforyką, a co więcej – wydobywać z niej dosłowność i wiązać ją z biograficznym konkretem.
Przedmiar robót jest dedykowany pamięci niedawno zmarłego ojca poety, który był inżynierem sensu stricto, a także żołnierzem Armii Krajowej. Wiersz przestaje być przezroczystym, wycyzelowanym produktem pracy języka – wdaje się w dialog z konkretną rzeczywistością historyczną. Choć Sendecki jest w tym tomie nie mniej hermetyczny niż zazwyczaj (co i tak jest sprawą bardzo względną, wszak: „Wiersz jest zrozumiały/ Wiersz jest niezrozumiały”, Wiersz), to wskazane przez autora konteksty wydają się łagodzić niekomunikatywność. Często czytelnik może chwycić się nich jak tonący brzytwy (Bardo), jednak nie jest to rozpaczliwe szukanie sensu w bezmiarze niezrozumiałych znaków, lecz podjęcie lekturowej gry na zasadach zaproponowanych przez autora.
Dlatego właśnie ten tom nie pozostawia czytelnika niemym i zdezorientowanym, lecz pozwala podjąć dialog (Pomiar, Stóg, trefl, wir). Zadziwiająca jest w Przedmiarze robót obecność deklaracji programowych, waloryzujących jasność i konkret na rzecz swobodnych gier językowych („Teraz wszystko będzie zrozumiałe/ Nie ma tu już nic do rozumienia (…) Z traw wstaje konkretne zaklęcie”, Zaklęcie). Wprawdzie Sendecki dalej mówi szyfrem, ale jego mowa jest tu „konkretna”, skrojona na miarę rzeczywistości.
Sendecki operuje wieloma aluzjami i metaliterackimi odniesieniami, które są jednak dość czytelne i działają na korzyść wiersza. Staje się on tworem polifonicznym, gdy poeta „przedrzeźnia” Różewicza (w Zapomniałem) czy Miłosza (w Scacie). Treścią (dobrego) tomu poetyckiego nie są jednak aluzje, wypada więc zadać pytanie banalne, ale bardzo potrzebne – o czym jest Przedmiar robót? Raczej nie o życiu ojca, nie jest to też biografia syna, historii w nim jak na lekarstwo. To raczej zbiór „widoków/ prawdopodobnych, nieprawdopodobnych”, przypadkowych i nieprzypadkowych, poważnych i niepoważnych (jak w wierszu Zapomniałem).
Zatem – znów o wszystkim i o niczym? Nie do końca, bo przeglądanie koncepcyjnie i językowo uporządkowanego katalogu poetyckich obrazów daje w tym przypadku wiele przyjemności. A jeśli nic pod nimi się nie kryje, to jest to raczej Nic pisane wielką literą, bo nad tym wszystkim – „Jaki wiatr duje z krypt”.