18 lutego 2014

Klasyka mniej znana

Klasyka, choć w Polsce wciąż skosztowana przez nielicznych. Książka potężna jak sekwoja, złożona jak życie uczuciowe w latynoskiej telenoweli, przewrotna jak biblijny Babilon, pomysłowa jak McGyver. I nieprawdopodobnie dowcipna – ukłon w stronę tłumacza Sławomira Magali.

 

Barth stworzył tu monumentalna parodie powieści łotrzykowskiej, przygodowej, pirackiej, podejmując erudycyjną, a zarazem uroczo jarmarczną grę z tradycją literacką. Mamy koniec XVII wieku, do kolonii Maryland przybywa z Anglii niewinny, natchniony poeta Ebenezer Cook, zresztą postać autentyczna. I wikła się w miliard awantur – bandyckich, indiańskich, erotycznych i politycznych. Po drodze dowiadujemy się wiele o życiu seksualnym Pocahontas i rytuale Wielkiej Oberżyny, języku kolonialnych dziwek, karczmach i przepływach pieniężnych. Akcja przypomina kajakarstwo górskie, a jej zwroty są równie częste jak zmiany serwów w tenisie. Ponieważ, jak mówi główny bohater, „Nie trzeba być kurą, by jajko osadzić”, autorytatywnie mówię: rzecz cudowna.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także