6 marca 2013

Miłość i wojenne demony

„Miłość z kamienia” jest dogłębnym studium cierpienia i strachu. Strachu, który naznaczył życie Grażyny Jagielskiej i wpłynął ostatecznie również na życie jej męża. To tekst o tym, jak zdradzieckie i chorobotwórcze mogą być poświęcenie i miłość. Przejmująca, niemal ekshibicjonistyczna rzecz, a przy tym: kameralna, szalenie ważna książka.

 

On – Wojciech Jagielski uznany dziennikarz, publicysta, korespondent wojenny. Wieloletni współpracownik „Gazet Wyborczej”. Ona – żona korespondenta, przez kilkanaście lat zawodowo zajmowała się czekaniem (poza tym m.in. matka, tłumaczka, pisarka). „Miłość z kamienia” to intymny zapis relacji pomiędzy małżonkami. Pomiędzy mężczyzną, który realizuje własne pasje i ambicje, i kobietą, która sama wyznaczyła sobie rolę czekającej. Pomiędzy osobą, która nie odczuwa lęku, a kimś, kto w zamian otrzymuje cały wojenny strach. Nie znajdziemy tu oskarżenia; to raczej dramatyczne, intymne świadectwo, spisane pięknym językiem.

 

W znakomitej powieści Atiqa Rahimiego „Kamień cierpliwości” główna bohaterka, Afganka, czuwa nad łóżkiem sparaliżowanego męża bojownika. Kobieta po latach cierpień i upokorzeń w końcu otrzymała szansę, by głośno wypowiedzieć swój żal, frustracje i złość. Tytuł tekstu nawiązuje do perskiego mitu. Kamieniowi powierza się wszystkie swoje tajemnice, cierpienie, ból. W końcu kamień wybucha. Rozpryskuje się na tysiące pomniejszych cząstek, przynosząc wolność temu, kto mu zawierzył. Czyż nie podobnie jest z książką Grażyny Jagielskiej? Czy nie jest to swoisty kamień cierpliwości, na którym spisane zostały 53 wojny? „Miłość z kamienia”, podobnie jak powieść Rahimiego, jest swoistym katharsis, które może (lecz nie musi!) być punktem wyjścia do dalszych działań. Jednak tytułowy kamień w książce polskiej autorki wydaje się semantycznie bardziej pojemny. Jest on bowiem nie tylko źródłem wszelkiego cierpienia, lecz także stabilizacji i trwania – Jagielska trwa przy swoim mężu wbrew wszystkiemu, nawet zdrowemu rozsądkowi, zupełnie jak Afganka u Rahimiego. Jednak w przypadku tej ostatniej jest to trwanie narzucone mocą prawa i obowiązku, to pierwsze naznaczone jest miłością.

 

„Miłość z kamienia” miała być elementem terapii – ostatecznie przeistoczyła się w dostępną dla każdego książkę. Niepokoić może jedynie, czy nie jest to publikacja zbyt intymna i kameralna, aby komentowało i analizowało ją szerokie grono odbiorców. Odwaga, kuracja, chwyt komercyjny – nieważne. Ważne jest to, że czytelnik otrzymał do ręki kawał bardzo dobrej literatury. A dobra literatura broni się sama.

Książki, o których pisał autor