23 stycznia 2014

Nieobecny usprawiedliwiony

Tymoteusz Karpowicz powraca. Jego długoletnią nieobecność na polskim rynku wydawniczym (w ciągu trzydziestu sześciu lat pojawiła się tylko jedna książka tego autora!) próbuje „odrobić” Biuro Literackie poprzez monumentalne, pośmiertne wydanie „Dzieł zebranych”. Właśnie ukazał się czwarty tom, zawierający niepublikowane dotąd teksty poetyckie.

 

Ten ponad sześćsetstronicowy zbiór powstał z zamiarem pomieszczenia wszystkiego – od wierszy młodzieńczych, po te pisane u schyłku życia. Od form krótkich, po bardzo rozbudowane. Opracowanie utworów musiało być pracą gigantyczną. Dzięki temu możemy jednak – lepiej niż kiedykolwiek wcześniej – obserwować zmiany, którym podlegała twórczość Tymoteusza Karpowicza; śledzić odcienie, jakich nabierały ważne dla niego motywy.

 

Co szczególnie cenne, ujęto tu również teksty stanowiące różne wersje tych samych utworów – publikacja pozwala nam wręcz zajrzeć pisarzowi przez ramię, podglądać go, kiedy testuje różne „języki”, a także różne rozwiązania formalne.

 

Ten monumentalny projekt wydawniczy w pewien sposób współgra z monumentalnym projektem pisarskim, który próbował wdrażać Tymoteusz Karpowicz. Nie tylko autor tekstów, ale i ich odbiorca staje się uwikłany – że posłużę się słowami Karpowicza – w „wielką rozprawę, holistyczną bitwę, której stawką jest zobaczenie życia w największej ilości wymiarów, znaków, prawd”.

 

W taką holistyczną, Karpowiczowską wizję świata idealnie wpisują się utwory stworzone według rygorystycznych zasad, często inspirowanych matematyką. Takie są choćby „funkcje trygonometryczne” – formuła znana nam już przecież z wcześniejszych tomów. Mieści się w niej coś więcej niż poszukiwanie punktów stycznych między językiem a światem liczb. To także niespotykana przygoda ze słowem, udowadniająca raz jeszcze, że Karpowicz zawsze sytuuje nas – by przywołać wiersz „W czytelni bibliotecznej z Szewcem z Efezu” – „między alfą druku a omegą życia”**.

 

Publikacji pierwszego tomu tego cyklu towarzyszyła debata podporządkowana nieco przewrotnemu pytaniu: Po co nam „Dzieła zebrane” Karpowicza? Ich czwarty tom jest na nie najlepszą odpowiedzią. To on bowiem pozwala zaistnieć utworom, które inaczej pozostawałyby skazane na nieobecność. I przy okazji zaostrza apetyty, bo w kolejce jeszcze dramaty, eseje, listy…

Książki, o których pisał autor