Recenzja
Potrzeba fikcji
Jaka jest najwspanialsza książka o czytaniu? Oczywiście pierwsza wielka powieść nowożytna, czyli „Don Kichote” Miguela de Cervantes.
Mityczny już bohater hiszpański, jak wszyscy nad Wisłą oczywiście świetnie wiedza, zapragnął upodobnić swój świat do świata literackiego. Na końcu, pogodzony ze smutną rzeczywistością, umiera – kurtyna opada. Współczesny pisarz hiszpański Andrés Trapiello podnosi ją i bada, jaki testament duchowy pozostawił Alonso Quijano swemu giermkowi, gospodyni, bakałarzowi Samsonowi Carrasco. To nie jest banalny sequel, ale żywo napisana powieść-esej o tym, jak bardzo potrzebna nam jest potężna siła fikcji, jak ubogie byłoby nasze życie bez literatury. Jednym z najwspanialszych epizodów tej książki jest chwila, gdy Sancho Pansa uczy się czytać, po czym pogrąża się w lekturze wydanego właśnie „Don Kichota” i odkrywa, jak jego życie i przygody zostały przetworzone w dzieło literackie. Staje u progu tajemnicy wyobraźni i sztuki słowa. Zaczyna rozumieć, jak ze zwykłego bytowania niepiśmiennego giermka Cervantes uczynił niezniszczalną opowieść. Staje się każdym z nas – Czytelnikiem przez duże C.