12 lutego 2013

Powrót inteligenckiej traumy

Istnieją dwa powody, dla których żałuję, że przeczytałam „Lepperiadę” Marcina Kąckiego. Po pierwsze: najgłębsze dno, w jakie osunęła się parę lat temu polska polityka, powróciło do mnie w formie skondensowanej. Po drugie: nie widzę w jego reportażach uzasadnienia, dla którego miałabym wracać wspomnieniami do czasów triumfu Samoobrony. A uważam, że należy napisać, dlaczego warto o tym pamiętać.

 

Kącki jest dziennikarzem śledczym, który w 2006 roku wykrył proceder molestowania seksualnego dokonywanego przez czołowych przedstawicieli partii Samoobrona na jej szeregowych działaczkach. Jego artykuł pociągnął za sobą serię rozpraw sądowych oraz falę nowych oskarżeń, i stał się jednym z powodów ostatecznego upadku tej partii. W książce Kącki rekonstruuje całą historię ruchu, od jego założenia jako Związku Zawodowego Rolników „Samoobrona”, walczącego w gwałtownych protestach o oddłużenie rolników na początku lat 90’, po jego równie gwałtowne wtargnięcie – już jako partii politycznej – do rządu w roku 2006. Skupia się szczególnie na tym ostatnim okresie, odsłaniając kulisy kolejnych skandali z udziałem Leppera i jego najbliższych współpracowników, które przewijały się wówczas przez media. Jego reportaże są rzetelną i drobiazgową kroniką tych wydarzeń, jednak każdy z etapów opowieści Kąckiego wydaje się jedynie groteskowym i niezrozumiałym zawirowaniem w najnowszej historii polski. Można odnieść wrażenie, że liberalne media, które nie mogły się pogodzić z obecnością takich postaci jak Lepper w przestrzeni publicznej, nadal nie potrafią tej obecności zrozumieć. Epilog reportaży Kąckiego sugeruje zaś, że wraz z całkowitym rozpadem ruchu, tę inteligencką traumę można uznać za zakończoną.

 

W niedawno toczonej na łamach miesięcznika „Znak” debacie na temat chłopskiej tożsamości społeczeństwa polskiego, jeden z dyskutantów zarzucił publicystom, że czynią z chłopstwa chwyt retoryczny, który ma być w dyskusji jedynie negatywnym odwróceniem etosu inteligenckiego. Takie podejście uniemożliwia zrozumienie mentalności, którą przejawia duża część społeczeństwa. Historia Samoobrony pióra Kąckiego wpisuje się w ten nurt. Retoryka tych reportaży prowokuje ważne pytania o granice inkluzywności demokracji. Kącki nie tylko zarzuca Lepperowi i spółce działania o charakterze przestępczym, lecz także na każdym kroku wytyka im brak wykształcenia i kultury politycznej. Dla kogo więc jest demokracja? Kto może w niej uczestniczyć i w jaki sposób? Kącki tych problemów nie rozwija.

 

Jego Samoobrona opisana jest oczami elit oraz byłych członków partii, którzy zostali całkowicie skompromitowani jako aktorzy polityczni. Niestety, brakuje w tej opowieści głosu ponad miliona osób, które umożliwiły temu kontrowersyjnemu ruchowi dostanie się do głównego nurtu polityki. Szkoda, że Kącki nie spróbował zrozumieć motywacji zwolenników partii. W ten sposób przypominanie Samoobrony miałoby głębszy sens – mogłoby stać się lekcją tego, jak w tym środowisku postrzegana jest polityka i co można zrobić by to zmienić. Tymczasem, w terminologii Kąckiego są to nadal po prostu statystyczni „sfrustrowani, niewykształceni, z małych miast i ze wsi”.

 

Jeżeli ktoś chce zafundować sobie dużą dawkę mocnych wrażeń i przeczytać o największych skandalach w Polsce XXI wieku, to trudno lepiej trafić. Miejmy nadzieję, że publikacja Kąckiego będzie impulsem dla pojawienia się nowych reportaży, ukazujących w szerszym kontekście polityczne wybory Polaków w ostatnich latach.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także