16 maja 2013

Poza strefą komfortu

Torgny Lindgren jest uznawany przez krytyków za jedną z największych indywidualności literackich w Europie. Jego „Miód trzmieli”, pierwsza część trylogii „Łaska nie zna prawa”, pokazuje, że warto wyjść poza dominujący nurt powieści kryminalnych i poznać współczesną skandynawską literaturę piękną.

 

Główna bohaterka wędruje po Szwecji z odczytami na temat świętych i męczenników. Po jednym z wykładów trafia do Hadara i Olofa, braci-wrogów, których połączy śmierć. W przypadku powieści Lindgrena wiele mówi się o ich baśniowym charakterze. Według amerykańskiego psychoanalityka Brunona Bettelheima opowieści o dwóch braciach to najstarszy i najbardziej rozpowszechniony schemat baśniowy. Przedstawia dwie sprzeczne tendencje jaźni – wykluczające się, choć niezbędne do życia. Odbiciem takiej zależności jest więź łącząca Olofa i Hadara.

 

Stykamy się tutaj ze studium umierania, pisarstwem mocnym, wyrazistym, a zarazem beznamiętnym i oszczędnym. Lindgren nie unika tematów tabuizowanych, ociera się wręcz o ujęcie turpistyczne czy naturalistyczne. To proza prowokująca do wyjścia ze strefy komfortu. Uderza bezpośredniością obrazowania, szczerością w przedstawianiu bohaterów. Nie brak tu również makabreski i czarnego humoru.

 

Cały proces umierania bohaterów, ukazujący dojmującą samotność fizyczną, okazuje się najgłębszą formą porozumienia, współistnienia. Wymowny jest obraz, który zamyka „Miód trzmieli” – bracia w śmiertelnym uścisku. Główna bohaterka, oprócz roli pielęgniarki i spowiednika, przyjmuje rolę św. Krzysztofa – staje się patronem dobrej śmierci. Lindgren nie stawia na oczywiste rozwiązania. Wszystko jest tutaj naznaczone ambiwalencją, nie wiemy dokładnie, co się wydarzyło w przeszłości, który z braci zawinił, gdzie leży granica między dobrem a złem, miłością i nienawiścią.

 

Siłą tej ascetycznej prozy jest surowość formy. Powieść Lindgrena wymaga nieustannego skupienia, wystawia na próbę przyzwyczajenia czytelnicze; pozbawiona dialogów, ograniczona do trójki bohaterów, ma charakter wręcz sprawozdawczy. „Miód trzmieli” zanurzony jest w surowym klimacie Północy. Wiele tu tajemnic, przemilczanych faktów, niedopowiedzeń.

 

Proza Lindgrena stanowi wyzwanie dla odbiorcy, ale wysiłek włożony w lekturę „Miodu trzmieli” odpłaca się wielością interpretacyjnych możliwości. Szwedzki pisarz nawiązuje do tradycji biblijnej, baśniowej, mitologicznej; fatum każe myśleć o tragediach antycznych. Żadna z tych możliwości odczytania nie okazuje się wystarczająca. Zamiast błogości tytułowego miodu, zostajemy z gorzkim smakiem i niepokojem. Choć to rzecz wymagająca i trudno przyswajalna, naprawdę warto wyjść poza dominujący nurt powieści kryminalnych i poznać współczesną skandynawską literaturę piękną.