Recenzja
Pratchett w krótkich spodenkach
„Smoki na zamku Ukruszon” to debiutancka książka młodszego reportera „Bucks Free Press”. Nastolatek ten – miłośnik motocykli i dobrej literatury – szlifuje swój warsztat, pisząc do lokalnej gazety kolejne relacje z wiejskich jarmarków i festynów. Choć autor „Smoków…” nie nosi jeszcze brody, ani charakterystycznego kapelusza, jest nim nie kto inny, jak Terry Pratchett.
Wydanie zbioru opowiastek dla najmłodszych, które twórca Świata Dysku w latach 60. publikował w prasie, to okazja do pewnego rodzaju „rozmowy” między Pratchettem dojrzałym (jak sam pisze, bystrzejszym, dążącym do perfekcji) i Pratchettem-nastolatkiem, wkraczającym dopiero w świat fantastyki. Ten dialogowy charakter podkreśla przede wszystkim króciutki wstęp, w którym dorosły już autor spogląda z boku na swoje pierwsze doświadczenia pisarskie. Ocenia je niebezkrytycznie, wręcz surowo. Zupełnie niepotrzebnie, bo „Smoki…” (choć miejscami poddane lekkiej „korekcie”) to jak najbardziej „pełnoprawna” literatura, która poziomem niewiele ustępuje najnowszym publikacjom tego autora.
„Smoki na zamku Ukruszon” są książką kierowaną przede wszystkim do dzieci, stąd uzupełnienie wydania dowcipnymi (i gustownymi!) ilustracjami, stąd również zabawa czcionkami. Pomyli się jednak ten, kto uzna teksty Pratchetta „młodego” za infantylne bajeczki czy opowiastki, które można czytać jedynie grzecznym dzieciom przed snem. W „Smokach na zamku Ukruszon” zebrano błyskotliwe opowiadania, skrzące się humorem znanym ze Świata Dysku, choć – siłą rzeczy – adresowane do nieco innego czytelnika.
W tych krótkich formach spotykamy nie tylko rycerzy i smoki, ale także jaskiniowców, żółwia Herkulesa, „paskudnego” śniegoluda, a nawet Świętego Mikołaja. Terry Pratchett proponuje podróże w czasie, niezwykłe wyprawy czy uczestnictwo w Wielkim Turnieju Tańca na Jajach – jednym słowem: przygody. Wnikliwi czytelnicy odnajdą tu nie tylko wiele wątków, które zostały rozwinięte w późniejszych powieściach (by wspomnieć choćby prapoczątki „Dywanu”), ale i ślady charakterystycznej Pratchettowskiej wyobraźni.
Tego rodzaju juwenilia, wydawane po latach, najczęściej przygotowywane są głównie z myślą o najbardziej zagorzałych fanach. Takich, którzy – by się brutalnie wyrazić – zdolni są kupić wszystko, co zostało sygnowane nazwiskiem ulubionego twórcy. W przypadku „Smoków na zamku Ukruszon” rzecz ma się zupełnie inaczej. To świetna książka, która dla dzieci może oznaczać dopiero początek przygody w Świecie Dysku.