Recenzja
Smaczne parakulinaria
Przepis na książkę lekkostrawną, a mimo wszystko smaczną. Znaleźć jednego pisarza, w miarę możliwości rozpoznawanego przez kogoś więcej niż jego najbliższa rodzina oraz znajomi. Może być wcześniej nominowany do jakiejś nagrody. Fakt, że umie składać w zdania własne myśli, okaże się nie bez znaczenia.
Należy na owym pisarzu wymusić napisanie tylu felietonów, aby objętość dało się nazwać książką. Powiedzmy około dwudziestu. Wybór formy wymuszania – rzecz gustu. Kiedy nie lubujemy się w stosowaniu nacisku albo taka działalność nie jest naszą specjalnością, wystarczy wyszperać takowego pisarza, który już skrobnął teksty, a nawet upublicznił je wcześniej pod szyldem jakiejś gazety lub czasopisma. Niech będzie poczytne. To prawdopodobnie pozwoli uzyskać ciekawsze walory smakowe. Tudzież zainteresowanie gawiedzi.
Jeśli danie wydaje nam się mało sycące, warto pomyśleć o rysunkach. Oprócz dodatkowych kalorii zapewnią potrawie walory estetyczne.
Tematyka felietonów – dowolna. Dobrze sprawdzają się tematy modne. Na przykład kulinaria. Ogólniej: jedzenie. Czasami zamiennie z żarciem.
Taki eintopf pakujemy hermetycznie w okładki, aby termin przydatności do spożycia pozwalał na wysłanie produktu do księgarni, a także na sprzedaż wysyłkową. Czy taka książka będzie smaczna? Gwarancji nie ma, ale czasami się udaje.
Noir Sur Blanc się udało. Wrzucili do garnka felietony Doroty Masłowskiej publikowane wcześniej w „Zwierciadle”, a potem okrasili je ilustracjami Macieja Sieńczyka. Lekkostrawnie. A przy okazji udaje się wyłowić z tego kąski, o ile nie smaczne, to na pewno ciekawe. Parakulinarność to trafne określenie dla owych felietonów. Teksty o jedzeniu, ale także o wielu innych sprawach. Refleksje dotyczące przemijania, sąsiadów i polskich smaków to tylko niektóre aromaty „Więcej niż możesz zjeść”.
Potrawę proponuję przepijać na sposób dowolny. Smacznego!