26 sierpnia 2013

Spotkanie po latach

Wróg to podobno ktoś, kto nie przedstawił nam swojej wersji wydarzeń. „Wstręt do tulipanów” Richarda Louriego jest właśnie opowieścią takiego „wroga”. Kogoś, kto pragnął być dobrym Holendrem, a stał się zdrajcą.

 

Joop traci miłość ojca, „zabija” brata, wydaje na śmierć Annę Frank. Jest jeszcze dzieckiem. Jako dorosły postanawia opowiedzieć całą historię. O wojnie, która nie toczyła się na froncie, ale w domu. Podzieliła członków rodziny, a jednocześnie zmusiła ich do tego, by się nawzajem znosili. Nie ma tu bohaterstwa. Nie ma miejsca na rozważanie „racji” Żydów, Niemców, Rosjan.

 

Na pierwszym planie są rzeczy codzienne – mydło, mleko, pomidory. Przekazywanie ich z rąk do rąk to wszystko, co wiadomo na temat miłości, szacunku i strachu. Opowieść o ludziach jest przede wszystkim historią brakujących im rzeczy. Ojciec, o którego miłość zabiega główny bohater, to człowiek jednej maksymy: „Nawet królowa budzi się głodna”. Jego powiedzenie powinno Joopowi wystarczyć zamiast deklaracji uczuć. Wylewna nie jest też matka, w kółko powtarzająca „porządne, dobrej jakości mydło”. Uczynki sądzone są przed ojcowskim trybunałem wedle skomplikowanego kodeksu, którego granice wyznaczają zdania: „Żadnego kombinowania na boku” i „Teraz możesz zacząć kraść”. O Żydach nie usłyszymy ani słowa.

 

Joop od początku opowieści jawi się jako ktoś naznaczony czy wręcz przeklęty. Ktoś, na kogo nie patrzy oko łaskawego Boga. Młodsi bracia (bliźniacy) nienawidzą go od dnia narodzin. Nic nie zmienia się nawet wtedy, gdy prawdziwa wina jest jeszcze przed nim i czeka, aż wszystkie zbiegi okoliczności go do niej doprowadzą.

 

„Wstręt do tulipanów” to opowieść pozbawiona egzaltacji, lapidarna i celna. W centrum znajduje się tu nienawiść. Bohater nienawidzi tego, co mógłby kochać, rzeczy bliskich, z własnego podwórka. Lourie, autor fascynującej „Autobiografii Stalina”, po raz kolejny stawia pytania o przeszłość i podsuwa nieoczywiste odpowiedzi. Nie opisuje emocji, mimo to relacja głównego bohatera sprawia wrażenie niezwykle osobistej. Świat oglądamy oczyma dziecka, ale nie jest to świat naiwny. Lourie nie wybiela ani nie koloryzuje. Kawał dobrej, nieoczywistej prozy realistycznej.

 

Polecamy także wywiad z Richardem Louriem.

Książki, o których pisał autor