Recenzja
Syrena i pani Hancock
Uwielbiacie obszerne powieści w dickensowskim stylu? Zaczytujecie się w książkach Jane Austen? Nie możecie oderwać się od prozy Sarah Waters? Jeśli na chociaż jedno z powyższych pytań odpowiedzieliście twierdząco, koniecznie sięgnijcie po literacki debiut Imogen Hermes Gowar – „Syrena i pani Hancock”. Nie zawiedziecie się.
Ktoś dobija się do drzwi
Mamy 1785 rok. Pewnego jesiennego wieczoru kupiec Jonah Hancock spieszy do drzwi, by zobaczyć, kto tak niecierpliwie się do nich dobija. W progu zastaje swojego najlepszego kapitana, który tym razem jest dziwnie nerwowy. Oznajmia Hancockowi, że jego statek przepadł, ale kapitan ma dla niego coś, co znacznie przewyższa jego wartość – prawdziwą syrenę. Kupiec nie mając innego wyjścia zabiera syrenę i, aby choć trochę na niej zarobić, zaczyna wystawiać mityczne stworzenie na widok publiczny. Szybko okazuje się, że wszyscy pragną zobaczyć baśniową bestię, łącznie z jedną z najważniejszych rajfurek w Londynie, panią Chappell. Kobieta jest niezwykle zaintrygowana morskim stworzeniem i chce wystawić je w swoim przybytku. Interes jakiego Hancock dobije z panią Chappell wywróci życie spokojnego kupca do góry nogami. Szczególnie, że na jego świeżo zdobyte bogactwo czają się znacznie bardziej ponętne i niebezpieczne istoty. Jedną z nich okaże się zniewalająca kurtyzana Angelica Neal, gotowa dać mu zarówno bezgraniczne szczęście, jak i wieczną zgubę.
XVIII-wieczny Londyn
Autorka prowadzi narrację bez zbędnego pośpiechu, ale i bez nadmiernego rozciągnięcia fabuły. Jedna z głównych zalet powieści to świetnie napisane postacie, zwłaszcza kobiece. Każda z bohaterek stara się poradzić sobie z tym, co przygotował dla niej los. Warto zwrócić uwagę również na to, jak wiarygodnie zarysowane zostało tło powieści – opisanie wielu pozornie banalnych szczegółów z codziennego życia w XVIII-wiecznym Londynie sprawiło, że podczas lektury bez żadnego trudu przenosimy się w przeszłość i zanurzamy w przedstawionym świecie.
Trzeba podkreślić, że „Syrena i pani Hancock” nie należy do fantastyki – to powieść obyczajowa wzbogacona o wątki magiczne. Syrena nie jest tu jedną z głównych postaci, choć jej obecność jest dla losów bohaterów niezwykle ważna.
Udany debiut
XVIII-wieczny Londyn, wytworne domy uciech, piękne kurtyzany, nieustraszeni marynarze i mityczne syreny, a wszystko to opisane w iście dickensowskim stylu. Imogen Hermes Gowar udało się stworzyć współczesną powieść przy jednoczesnym zachowaniu atmosfery rodem z opisywanej epoki. Oklaski należą się również tłumaczce, Annie Dobrzańskiej, która w swoim przekładzie idealnie ten klimat odtworzyła. „Syrena i pani Hancock” to niezwykle udany debiut. Bez wahania sięgnę po kolejną książkę tej autorki.