Recenzja
Szyderstwo i powaga
Najnowsza książka wydana w „Nowym Kanonie” z nawiązką spełnia wymogi tej znakomitej, tworzonej we współpracy z „The New York Review of Books” serii. „Szyderstwo i przemoc” to świetna powieść nieznanego dotąd w Polsce autora, którą wypada postawić w jednym rzędzie z wieloma klasykami powojennej literatury francuskiej.
Albert Cossery urodził się w Kairze i tam wychował, ale już na początku pisarskiej kariery zdecydował się tworzyć w języku francuskim. Po zakończeniu II wojny światowej zamieszkał w Paryżu, gdzie wiódł samotnicze życie człowieka konsekwentnie unikającego jakichkolwiek obowiązków, poza regularnym wydawaniem kolejnych powieści w odstępach mniej więcej dziesięcioletnich. Przez kilkadziesiąt lat mieszkał w tym samym hotelu, codziennie spacerował tą samą trasą i odwiedzał te same kawiarnie. Wygłaszał też hymny pochwalne ku czci lenistwa, które przekornie postrzegał jako sposób na wyniesienie życia do rangi sztuki.
Prywatne zwyczaje autora, opisane we wstępie przez Jana Gondowicza, silnie korespondują z filozofią życiową stworzonych przez niego postaci. Bohaterowie „Szyderstwa i przemocy” to ludzie marginesowi, pielęgnujący swobodę ducha w obronie przed prostackim materializmem, trwający poza głównym nurtem – apatycznego zresztą – życia społecznego. Cossery umieszcza te postacie w nienazwanym mieście rządzonym przez małostkowego gubernatora o dyktatorskich zapędach. Jego policyjna władza dąży do pełnej uniformizacji, sprowadza się do formułowania coraz wymyślniejszych zakazów i wymusza upokarzające akty poddaństwa.
W centrum powieści znajduje się Heykal, tajemniczy mężczyzna o arystokratycznych manierach, który opracował plan sprzeciwu wobec totalitarnej władzy. Plan polega na tym, by obnażyć skrajną głupotę rządu, potęgując służalcze pochlebstwa. To szyderczy gest śmiechu i wolności, separujący bohatera zarówno od wszechmocnej władzy, jak i naiwnych ideałów wyzwoleńczych, które prowadzą do bezmyślnych aktów terroru. Jedyny sposób na zachowanie racjonalności kryje się w pomnażanym szaleństwie.
Szybko pojawiają się jednak wątpliwości. Praktyki szyderców demaskuje zapiekły buntownik, który odbiera je jako atak na rewolucyjne ideały, a więc policzek wymierzony jemu samemu. Urfy, jeden z szyderców, przestaje ufać swojemu przywódcy, bojąc się w duchu, że kieruje nim cynizm i moralna dwuznaczność. Faktycznie, zachowanie bohaterów i ich charyzmatycznego lidera szybko nabiera niejasnej demoniczności i nie daje się łatwo zaszufladkować. Nie wiadomo, czy określić je jako szaleńcze czy racjonalne, egoistyczne czy pełne empatii, wreszcie – dobre czy złe. Najbardziej dramatyczny moment, do którego cały czas podskórnie zmierza narracja, to chwila odsłonięcia rzeczywistych intencji Heykala. Nawet bezpośrednie konsekwencje jego politycznej strategii schodzą wtedy na dalszy plan.
Co ważne, owa demaskacja prawdziwych uczuć jest możliwa, a nawet konieczna, wynika bowiem z pisarskiej wizji Cossery’ego. „Szyderstwo i przemoc” to literatura, która może dziś sprawiać wrażenie nieco egzotycznej, bo nie zanurza się w mglistej niepewności i nie kluczy wśród pytań bez odpowiedzi. Ironia nie staje się tu ostateczną diagnozą dla świata bez wartości – Cossery jest przekonany, że tych wartości należy szukać i że można je odnaleźć. Największy sekret tej znakomitej powieści polega na wykorzystaniu zjadliwej, politycznej satyry jako punktu wyjścia dla prozy szlachetnej, poważnej, napisanej przejrzystym językiem o mocnym, pewnym tonie.