28 listopada 2012

W poszukiwaniu swego miejsca na ziemi

Małgorzata Strzałkowska przyzwyczaiła nas do wygibasów językowych, mielenia jęzorem na prawo i lewo, a także uporczywego obijania nim o własne podniebienie. Zazwyczaj bowiem jej wiersze to karkołomne łamańce, przy których autorka z wdziękiem i humorem odkrywa piękno i możliwości rodzimego języka, wyciągając co i rusz z lamusa trudne, powoli zapominane bądź rzadko używane, wyrazy. Językowe salto mortale. Tymczasem tutaj… niespodzianka.

 

„Zielony, Nikt i gadające drzewo” to liryczna opowieść o szukaniu swego miejsca na ziemi. Nikt siedzi na drzewie i zastanawia się, w którą stronę świata ma się udać. Jego przyjaciel Zielony radzi mu, by udał się na północ. Jednak Miasto Fryzjerów nie spełnia oczekiwań Nikta. Również kolejny cel podróży – Miasto Podskoków na południu – głęboko go rozczarowuje. Okazuje się, że jego przeznaczeniem jest stare drzewo, w pobliżu którego chciałby w przyszłości założyć ogród.

 

Opowieść uczy, że czasem szukamy czegoś daleko, a to coś jest tak naprawdę bardzo blisko. Dopiero nowo zdobyte doświadczenia pozwalają inaczej spojrzeć na rzeczy niby znajome, docenić to, co się miało od zawsze. W książce poznajemy zupełnie inną twarz Małgorzaty Strzałkowskiej. Nie znajdziemy tutaj dziwacznych połączeń, tych wszystkich trudnych sz, ż, ą, ę. Już nie szuramy językowo, nie brzęczymy, nie cmokamy i nie robimy przy konstrukcjach językowych nienaturalnie wykrzywionych min. Z opowieści tej natomiast biją spokój i cisza. Jest tu miejsce na refleksje i filozofowanie o życiu, świecie, o nas. Po lekturze na pewno pojawi się wiele pytań, np. czy można w nieskończoność szukać swojego miejsca na ziemi, czy kiedyś nadejdzie moment, w którym się je odnajdzie, czy to stanie się szybko, czy też nie, i skąd na pewno się wie, że to miejsce jest właśnie tym miejscem, którego szukaliśmy?

 

Książkę zilustrował Piotr Fąfrowicz. Charakterystyczne obrazy, bardzo oszczędne, zostawiają wiele miejsca dla wyobraźni czytelnika. Okładkowe drzewo jego autorstwa mnie zachwyciło. Podobnie było z innym tytułem, przy którym Fąfrowicz również pracował: „Zielony, żółty, rudy, brązowy” autorstwa… Małgorzaty Strzałkowskiej. Jak widać ten team ma się naprawdę dobrze.

 

Zainteresowanych historią Nikta i Zielonego zachęcam do sięgnięcia po wielokrotnie nagradzaną pierwszą część: „Zielony i Nikt”.