23 kwietnia 2013

W sieci wciąż nieskończonej gry

Jeśli czytaliście pierwszą część trylogii Andersa de la Motte’a, nie będziecie zawiedzeni jej drugą odsłoną – „[buzz]” dorównuje „[geim]”. Na pewno zaskoczą was za to fabularne rozwiązania.

 

W „[geim]” spotkaliśmy Henrika Petterssona i jego siostrę Rebeccę Norman, przypadkowo wplątanych w Grę, która okazała się skomplikowaną siecią zależności, a dotarcie do jej źródła wydawało się niemożliwe. Czytelnicza adrenalina uderzyła ze zdwojoną siłą, gdy odkryliśmy, że nie można się z Gry wypisać, nawet – a może zwłaszcza – gdy wokół zaczynają padać trupy. „[buzz]” nie spuszcza z tonu. Bohaterowie uwikłani w coraz bardziej zawiłe relacje, nie potrafią rozróżnić wroga od przyjaciela, zostają pozbawieni życia prywatnego, muszą starać się przeżyć w obliczu czających się wszędzie niebezpieczeństw.

 

Anders de la Motte ma niesamowitą lekkość opowiadania. Dostosowuje styl narracji do charakteru bohatera – gdy mówi o Henriku, wprowadza liczne kolokwializmy oraz zwroty z języka angielskiego; gdy opowiada o Rebecce, styl staje się bardziej wyważony. W żadnym przypadku nie zdarza mu się jednak popadać w zbędną w powieści sensacyjnej opisowość. Napięcie buduje dzięki równoległej narracji. Na rozwiązanie konkretnej sytuacji nie czekamy długo – „[buzz]” utrzymuje niewiarygodne tempo przez cały czas. Czytelnik – bawiąc się przy tym świetnie – z każdą kolejną stroną odkrywa sposób działania dzisiejszego świata mediów, a szczególnie internetu, w którym panuje pozorna wolność. Choć ma do czynienia z fikcją literacką, to niejednokrotnie zada sobie pytanie, czy aby sposób manipulacji informacją w sieci nie okaże się zbieżny z tym, który przedstawił Anders de la Motte. Czy człowiek współczesny nie został zamknięty w skomplikowanej sieci gry (bądź gierek)?

 

Refleksja nie jest tutaj naiwna ani nie przytłacza fabuły – jest w nią inteligentnie wpleciona. W końcu „[buzz]” to przede wszystkim dobrze zbudowana powieść sensacyjna. Pozostaje mieć nadzieje, że „[buble]” będzie udanym zamknięciem tej świetnie rozwijającej się trylogii.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także