18 grudnia 2012

Wiercenie ogromnej dziury w brzuchu

„Uczucia, co to takiego” są lekturą-wyzwaniem – szczególnie dla nas, rodziców, wiecznie zapracowanych, zagonionych, zajętych sobą. Warto się zatrzymać, pomyśleć i poszukać mądrej odpowiedzi, po to by pobyć z dzieckiem tak do końca. By je lepiej poznać.

 

Powiedziałby ktoś – „Phi, też mi coś. Codziennie rozmawiam z moimi dziećmi”. Ale czy na pewno w taki sposób? Czy stać nas na to, by te rozmowy nabrały zupełnie nowej jakości? „Jak było w szkole? Czego się nauczyłeś? Zjadłeś śniadanie?” Te „oklepane” pytania też są ważne, ale gdyby tak z dziećmi pogadać o miłości, zazdrości, konfliktach, przyjaźni i nieśmiałości? „Pogadać” znaczy nie zważać na czas i wiercenie dziury w brzuchu. To w końcu szukanie czegoś więcej niż tylko zdawkowej odpowiedzi na „odczep się” z naszej strony.

 

Książka francuskiego filozofa to przede wszystkim zestawy pytań. Tematycznie posegregowane, odnoszą się do rzeczywistych i potencjalnych problemów dziecka w sferze uczuć, wrażliwości czy relacji z rodzeństwem. Te pytania sprawiają że czytanie przeradza się w rozmowę, szukanie odpowiedzi na to, co nurtuje i małych, i dużych. Krótka odpowiedź zaproponowana przez autora jest punktem wyjścia do kolejnych pytań, a te – na pewno – wywołają następne na płaszczyźnie już pozaksiążkowej. Z jednej strony od razu na horyzoncie pojawia się myśl: Sokrates. Tak, to ten mąż, który twierdził, że wie, iż nic nie wie. Dlatego blisko dwa tysiące lat temu zatrzymywał przechodniów na ateńskich ulicach i zadając im pytania na temat życia i świata zmuszał do myślenia. Z drugiej strony Brenifier odwołuje się tu do natury dziecka – ciekawego rzeczywistości, pragnącego poznać ją dogłębnie. To zdziwienie i ciekawość, o których mówili filozofowie wieki temu, widać na twarzach już najmniejszych dzieci. Nic dziwnego, że gdy dziecko zaczyna mówić, zaczynają się pytania. Lawina pytań.

 

Lektura została podzielona na sześć rozdziałów, poukładanych tak, jak kolorowe kartki w segregatorze. Łatwo znaleźć to, czego się szuka. Każda strona jest zachętą do myślenia i rozmów. Nie ma tu gotowych odpowiedzi, nie ma drogi na skróty. By poczuć satysfakcję z lektury, należy się zaangażować: usiąść i rozmawiać. Gorliwość dziecięca, czasem nawet naiwność, zaangażowanie w dociekaniu prawdy, upór i konsekwencja są naprawdę zadziwiające. To dziecięce filozofowanie jest też wystawieniem naszej rodzicielskiej cierpliwości na próbę. Weźmy chociażby takie pytanie: „Czy rodzice cię kochają?”. Dorosły wzruszy ramionami: też pytanie, pewnie że tak. A dziecko chce więcej. Bo skoro rodzice obsypują go w ramach dowodów miłości pocałunkami, czy znaczy to, że ci, którzy się całują też się kochają? Czy ci, którzy się kochają, ciągle się całują? Czy zawsze lubisz, gdy ktoś cię całuje?

 

Jedno jest pewne – wspólne filozofowanie z dziećmi uczy je myślenia, rozwija wyobraźnię, pomaga znaleźć rozwiązanie w obliczu problemów, sprawi, że będą mądrzejsze. Dochodzą do tego wspólnie spędzone chwile. Niezapomniane i po prostu bezcenne.

 

Filozofia często kojarzy się z czymś, co jest okropnie nudne, poważne i przynależy tylko do starszych ludzi ze zmarszczkami na czole. No i długaśną brodą. W książce Brenifiera treść, rozwiązania graficzne i ilustracje sprawiają, że ta nieprzystępna nauka okazuje się dziedziną przyjazną wszystkim. Nie brak tutaj także humoru – a to za sprawą ilustracji Serge’a Blocha. Ni to komiks w miniaturze, ni to Fistaszki. Sceny z życia rodzinnego, które pewnie można przenieść też na swoje podwórko, wywołają nie raz lawinę śmiechu. A o to tutaj chodzi – pogadać o życiu. Na luzie.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także