Recenzja
Żyjmy sto lat (i ani dnia dłużej)!
„FUTU.RE” Dmitrija Glukhovskiego to kolejny dowód na to, że z marzeniami trzeba uważać. Nowa powieść autora bestsellerowego cyklu „Metro 2033” pokazuje świat, w którym spełnia się największe pragnienie ludzkości – pragnienie nieśmiertelności. Wydawałoby się: raj. Sęk jednak w tym, że Glukhovsky doskonale wie, jak ten raj może być zorganizowany – nie ma tam miejsca ani dla Boga, ani, tym bardziej, dla człowieka.
Glukhovsky udowadnia, że na nieśmiertelność nie jesteśmy jeszcze gotowi – zlikwidowanie śmierci oznacza w praktyce kryzys społeczny, ekonomiczny i poważne polityczne „tąpnięcie”. W związku z niepohamowanym wzrostem demograficznym życie na Ziemi musi przenieść się do ogromnych wieżowców. Tylko nieliczni ich mieszkańcy uzyskają ten przywilej, by choć czasami oglądać niebo. Rzeczywistość ludzi nieśmiertelnych to brutalny świat, w którym życie podlega nieustannej kontroli, a służby mają prawo ingerować nawet w najbardziej intymne sprawy. Ucieczka spod władzy czasu spowodowała zupełnie inny rodzaj zniewolenia, który znamy z Orwellowskich antyutopii..
Prozę Glukhovskiego – jak przystało na teksty napisane przez dziennikarza i korespondenta wojennego – cechuje ogromna przenikliwość, a zarazem umiejętność krytycznej analizy faktów. Warto wspomnieć, że w jednym z wydanych w 2010 roku opowiadań niejako „przepowiedział” on śmierć Borysa Niemcowa. Tym razem odniesień do rosyjskiej polityki jest zdecydowanie mniej – akcja powieści rozgrywa się wszakże w Europie – a w tej futurystycznej wizji „przejrzeć” się musi przede wszystkim „nowoczesne”, zachodnie społeczeństwo (choć w tych momentach, w których na horyzoncie pojawia się Rosja, Glukhovsky również uderza bardzo celnie).
Dmitrij Glukhovsky punktuje niemal wszystkie wady współczesności, obnażając tym samym nie tylko nasze odwieczne pragnienia, przeradzające się w obsesje, ale i najnowsze trendy. Pokazuje, że tak naprawdę od jego antyutopijnego świata dzieli nas tylko krok. Wszakże już prawie udało nam się wyrugować z przestrzeni społecznej starość, a droga do szczęścia – w powszechnym mniemaniu – wiedzie poprzez nieskazitelne ciało, wspomagane setkami suplementów diety… „FUTU.RE” to powieść science-fiction, lecz o naszej „ponowoczesnej” kondycji mówi więcej niż niejeden raport socjologiczny.
Wydawca zapewnia, że „o ile autor Metra 2033 był jeszcze właściwie chłopcem, to FUTU.RE napisał już mężczyzna”. Rzeczywiście, „FUTU.RE” jest powieścią dojrzalszą, bardziej refleksyjną, ale mimo tego pełną akcji i doskonale trzymającą w napięciu. Może nie jest odkrywcza, ale za to sugestywna – trudno oprzeć się wrażeniu, że Glukhovskiemu zależało przede wszystkim właśnie na stworzeniu przekonującego, spójnego „uniwersum”. To udało mu się bez zarzutu i prawdopodobnie – jak w przypadku „Metra” – możemy się spodziewać wielkiego popkulturowego hitu.