W pogoni za króliczkiem
Dominika Słowik urodziła się w 1988 roku w Jaworznie. Jest jedynaczką. Ukończyła filologię hiszpańską, przez pewien czas mieszkała w Hiszpanii, we Włoszech. Kiedy nie podróżuje, ma wyrzuty sumienia. Była wolontariuszką w Gwatemali, współorganizatorką festiwalu teatralnego i szatniarką. Nie gotuje, nie cierpi sportu, uważa, że jest patologicznie leniwa.
O czym opowiada, czego szuka i jak daleka jest jej literacka podróż? Debiutancka powieść “Atlas: Doppelganger” to misternie utkane wspomnienie lat 90. Ale czy tylko?
“W 90. roku miałam dwa lata, czyli jest to rodzaj dopiero budzącej się pamięci. Zupełnie się nie czuję świadomym kronikarzem tego czasu. W założeniu, to co przekazywałam miało mieć poziom trochę mityczny; to miała być mitologia tamtego okresu, czyli perspektywa dziecka, które żyje w okresie bezczasowym, jest bardzo dobrym punktem wyjścia dla takiego opisu rzeczywistości. Później oczywiście skonfrontowanego z wiedzą na temat tej dekady” – mówi Dominika Słowik.
Czy ten temat ma szansę się przedawnić?
“Ta książka jest o latach 90. tylko w pierwszej warstwie znaczeniowej. To jest też powieść, która ma opowiadać o podróży i o tym, jakie dziwne niepokoje i pragnienia drążą nas i pchają do przodu. Mam nadzieję, że ta warstwa znaczeniowa nie zdezaktualizuje się za dziesięć czy dwadzieścia lat, bo to jest uniwersalna cecha kondycji ludzkiej; że my gdzieś biegniemy za króliczkiem i tylko nie wiadomo za bardzo co to za króliczek” – dodaje Słowik.