Zamiłowanie do pułapek
“Podobno tłumacz powinien znać się mniej więcej na wszystkim, a reszty się domyślać. Uzupełnię: tego, czego się domyśla, domyśla się o sobie” – twierdzi Jan Gondowicz – krytyk literacki, monografista Schulza, Nowosielskiego i Dudy Gracza, bestioznawca („Zoologia fantastyczna uzupełniona”), witkacolog („Paradoks o autorze”), tłumacz m.in. Brodskiego, Flauberta, Jarry’ego, Topora, Queneau i Pereca.
Czego potrzeba wytrawnemu tłumaczowi? Na przykład fajki i dobrego, słodkiego tytoniu. Najlepiej marki “Amphora”.
“W biurku mojego ojca znalazłem kasetkę pełną tytoniu i fajkę (…) Od tego czasu rozpoczął się okres mojej degradacji moralnej. Poszukując rozpaczliwie tytoniu fajkowego “Amphora” zacząłem zwiedzać miejsca, w których licealista nie powinien się pojawiać, np. hotele. Tam, z jakichś podziemnych zakamarków tytoń wyciągali portierzy, ci którzy zajmowali się wpuszczaniem lub nie wpuszczaniem pewnych zarobkujących pań do lokalu” – mówił Jan Gondowicz.
“Jeśli już wszystkie miejsca zawiodły, istniały jeszcze delikatesy na ul. Hożej. Pewnego dnia nękany głodem tytoniowym, jest rok 1979, jestem już dawno po studiach, leje deszcz ze śniegiem, wpadam do tych delikatesów, to już ostatnia szansa. W dziale winno-cukierniczym czasami ten tytoń stał. Tym razem niestety kolejka ustawiła się po wino na kartki. Zobaczyłem przed ladą małego gościa w jesiennym prochowcu… Przyglądam mu się bliżej, a to Adam Ważyk (…). Jestem wdzięczny mojemu nałogowi, że podsunął mi to spotkanie, które coś mi pokazało z życia wielkiego poety, bardzo ciekawego człowieka. Mogłem zajrzeć za podszewkę jego osobowości, jego prywatności. Fajce niejedno można zawdzięczać” – dodał tłumacz.
Jaki związek z paleniem mają koty i pierwszy tekst Rilkego opublikowany po francusku?