Recenzja
Miłość w czasach AIDS
Szwedzkie powieści niemalże zasypały polskie księgarnie. Każdemu przemknęły przed oczami okładki książek Stiega Larssona, Camilli Läckberg czy Henninga Mankella. „Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek” to także szwedzki bestseller. Ale tym razem nie jest to powieść kryminalna. Skandynawski rynek podbiło bowiem gejowskie love story.
Jonas Gardell jest w Polsce dopiero odkrywany. Choć ma w swoim dorobku dwadzieścia książek, wiele scenariuszy, jest znanym kominkiem, a w 2013 roku okrzyknięto go Homo Bi Trans Person of the Year podczas szwedzkiej Gay Gali, to od wydania „Dojrzewania błazna”, pierwszej, i do niedawna jedynej publikacji autora na naszym rynku, słuch o nim zaginął. Teraz powraca głośną trylogią „Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek”, której pierwsza odsłona – „Miłość” – ukazała się niedawno, a kolejna część („Choroba”) zostanie opublikowana w lipcu.
Mimo że Gardell jest jednym z najbardziej znanych stand-uperów w Szwecji, to jego powieści przepełnione są zazwyczaj jedynie czarnym humorem. Historia Juhy z „Dojrzewania błazna” to opowieść o bolesnym doświadczeniu dorastania, próbie odnalezienia tożsamości, rozdarciu między własnymi pragnieniami a oczekiwaniem społeczeństwa. To także rozliczenie dorosłego mężczyzny z bolesną przeszłością. Równie trudny, jeśli nie bardziej wymagający i szokujący temat podejmuje Gardell w najnowszej trylogii. „Nigdy nie ocieraj łez” traktuje bowiem o homoseksualnej miłości w samym środku epidemii AIDS, która wybuchła w Szwecji w latach 80. To czas najbardziej zaciekłej walki o równouprawnienie środowisk LGBT, a tym samym okres ich największego i najbardziej wyniszczającego upadku, powodowanego, wtedy jeszcze nieznaną, śmiertelną i wyjątkowo kontrowersyjną chorobą.
Pierwsza część trylogii to opis inicjacji miłosnej i seksualnej chłopców z dwóch różnych środowisk. Rasmus rozpieszczany przez matkę, a szykanowany przez kolegów, ucieka na studia do stolicy. Benjamin, lubiany i szanowany przez wszystkich krzewiciel Jahwe, walczy samotnie ze swoją tożsamością. Kiedy nastoletni Rasmus przyjeżdża na studia do Sztokholmu, jego życie diametralnie się zmienia, nie tylko ze względu na ucieczkę od małomiasteczkowej mentalności i zyskanie seksualnej swobody. Zaznaje tutaj miłości i cierpienia, związanego z pokochaniem drugiego człowieka i wspólnym zmaganiem się z chorobą. „Miłość” jest także historią zderzenia niewinnej młodości z bolesną rzeczywistością. Gardell zestawia ze sobą różne światy, odmienne ze względu na podejście do seksualności, ale także na wychowanie, moralność i religię. Udowadnia, jak odmienne losy mogą połączyć ludzkie życie w jedną drogę, drogę miłości i walki.
Gardell bez wątpienia jest literackim mistrzem. Doskonale operuje słowem, tworzone przez niego zdania, na pozór bardzo proste, są doskonale wyważone i syntetyczne. Bywa dosadny, bez zahamowań i do bólu obnaża ludzkie słabości. W sposób niezwykle dojmujący zestawia ze sobą elementy poetyckie i naturalistyczne. I choć pozwala na chwilę zapomnienia i zanurzenia się w pięknej miłosnej historii, to stawia sprawy jasno – AIDS dziesiątkuje wspaniałych ludzi, niszczy marzenia i jest bezwzględną chorobą.
Autor w toku powieści pisze wprost, że „opowiedzieć to swojego rodzaju obowiązek (…) To walka pamięci z zapomnieniem”. Mimo że zdarzenia w powieści Gardell obejmują początek lat 80., stają się dziś bardzo istotne, bo wreszcie można swobodnie i ze zrozumieniem podjąć temat walki homoseksualistów o prawo do miłości, walki, która wciąż jest podejmowana, na szczęście nie z tak trudnym przeciwnikiem, jakim było AIDS.