Recenzja
Szkicownik mistrza Eco
„Temat na pierwszą stronę”, nowa powieść Umberto Eco, to przede wszystkim pamflet na media, a sztandarowe tematy autora „Imienia Róży” – tajemne stowarzyszenia i spiskowa teoria dziejów – pełnią w nim wyłącznie rolę tła.
Magister Colonna otrzymuje od swojego dawnego profesora uniwersyteckiego, Simeiego, propozycję nie do odrzucenia. W zamian za imponujące swoją wysokością wynagrodzenie ma zostać ghostwriterem i napisać książkę-sprawozdanie z procesu powstania gazety „Jutro”. Magazyn, zgodnie ze swoim tytułem, ma oferować czytelnikom prognozy dotyczące możliwych kierunków rozwoju wydarzeń z „dzisiaj”. Problem polega na tym, że „Jutro” tak naprawdę nigdy nie ma się ukazać na rynku, a pisane do numeru zerowego („Numero zero” – taki jest właśnie tytuł oryginału powieści, z niewiadomych przyczyn zmieniony przez polskiego wydawcę) artykuły dotyczą wydarzeń z przeszłości. Całe zaś przedsięwzięcie finansowane jest przez tajemniczego prezesa, który za pomocą gazety chce szantażować swoich biznesowych przeciwników.
Mechanizm powstawania gazety, jaki prezentuje Eco, nie napawa optymizmem. Czytelnik jest tu anonimową, niegrzeszącą inteligencją masą, którą należy omotać za pomocą umiejętnie dobranych słów i sztuczek retorycznych. Dobór tematów służy zakulisowym celom prezesa, a gazetę wypełniają głównie wyssane z palca horoskopy, nekrologi i banalne historyjki. To, co istotne lub kontrowersyjne jest jednocześnie niebezpieczne, z jednej strony dlatego, że nie służy bezpośrednio interesom pracodawcy, z drugiej – ponieważ trudno jest kontrolować reakcję publiczności. W atmosferze deprecjacji wszystkiego, co zgodne z tzw. etyką dziennikarską rodzi się nie tylko miłość, ale i śledztwo na temat tajemnicy z przeszłości: wielkiego spisku, który od końca wojny aż po czasy współczesne reguluje włoską rzeczywistość.
Przy ciętym dowcipie i wielu interesujących spostrzeżeniach trudno niestety oprzeć się wrażeniu, że nowej książki Eco jest po prostu za mało. Wydaje się, że to raczej notatnik pisarza niż skończona powieść, szkic lub zarys, które wręcz dopraszają się rozwinięcia i wnikliwszej analizy. Otrzymujemy zatem książkę intrygującą, ale niedokończoną, pozostawiającą czytelnika z dojmującym poczuciem, że chciałoby się więcej, zwłaszcza, gdy autorem jest pisarz tej miary, co Umberto Eco.