Recenzja
Biografia pewnej dzielnicy
Książka Beaty Chomątowskiej „Stacja Muranów” to barwna opowieść o dawnej warszawskiej Dzielnicy Północnej, którą przed drugą wojną światową zamieszkiwali głównie Żydzi. W czasie okupacji dzielnica znalazła się na terenie getta, zaś po krótkim powstan
iu zbrojnym w kwietniu 1943 roku została przemieniona w pełne gruzów pobojowisko.
Autorka z Krakowa przeniosła się do Warszawy i zamieszkała na Muranowie, gdzie założyła Stowarzyszenie Inicjatyw Społeczno-Kulturalnych Stacja Muranów. Książka jest efektem osobistych zainteresowań Chomątowskiej, która sama mówi, że na Muranów przeprowadziła się celowo, wręcz z premedytacją.
Pisarka odtwarza atmosferę przedwojennych ulic – widzimy kamienice i ich długie, pełne sklepów i punktów usługowych podwórza, Wielką Synagogę przy ulicy Tłomackie, dwujęzyczne napisy na szyldach. Gwar, hałas, nieustanny ruch. Na kartach książki ożywa przedwojenny Muranów i jego mieszkańcy, których świat zamknięto najpierw za wysokim murem getta, a następnie obrócono w perzynę.
Po wojnie w obrębie Muranowa stworzono socjalistyczne osiedle. Temu etapowi w historii dzielnicy Chomątowska poświęca szczególnie dużo miejsca. Na gruzowisku i z gruzów, bez uprzedniej ekshumacji i w ekspresowym tempie budowano bloki. Powstawały zarówno z ocalałych jak i przemielonych cegieł ze zniszczonych domów. Pod wzniesionymi budynkami ciągle są zasypane piwnice pożydowskich kamienic, a ziemia do dziś kryje ludzkie szczątki. Muranów jest wielkim cmentarzem, którego nigdy nie poświęcono.
W „Stacji…” przewijają się dziesiątki nazwisk. Znajdziemy tutaj m.in. profesora architektury Bohdana Lacherta, projektanta powojennego Muranowa, dla którego odbudowywana dzielnica była swojego rodzaju monumentem ku czci dawnych mieszkańców i ofiarnej walki żydowskich powstańców. Poznajemy Pinkusa Szenicera – żydowskiego chłopaka z Nalewek, boksera-amatora, który po wojnie brał udział w wielkiej muranowskiej odbudowie, przekonany, że nowe domy przywrócą dawną atmosferę przedwojennych ulic. Nic z tego. Ulice wytyczono inaczej, niektóre na zawsze zniknęły z powierzchni, inne jeszcze wróciły, ale ich nazwy nie miały już nic wspólnego z dawnymi nazwami. Autorka przywołuje również osobę Natana Rapaporta, autora przejmującego Pomnika Bohaterów Getta, który stanowił bardzo osobistą, powodowaną wewnętrznym emocjonalnym rozdarciem, i chyba najważniejszą, pracę tego artysty. Głos udzielony zostaje także osadnikom, czyli powojennym i współczesnym mieszkańcom dzielnicy, a każdy z nich ma swoje wspomnienia, opinie, indywidualne spojrzenie na zbudowane z gruzów osiedle.
Książka Beaty Chomątowskiej, uzupełniona o fotografie prezentujące przed- i powojenny Muranów, to publikacja z pogranicza książki historycznej i reportażu, przewodnika i kroniki. To prawie pięćset stron wciągającej opowieści o dzielnicy, która jest fenomenem na światową skalę, dlatego, że zbudowano ją z gruzów i na gruzach. I wydaje się, że są to nie tylko gruzy ceglane, kamienne, to też gruzy, pod którymi zniknęły świat i kultura, które na polskich ziemiach trwały ponad tysiąc lat. Naprawdę, warto przeczytać. Polecam – dziewczyna z ulicy Niskiej na Muranowie.