Artykuł
Nieoficjalny rok Schulza
Bruno Schulz, mimo że nie został oficjalnym patronem 2012 roku, był ponownie na ustach wszystkich. W ostatnich dwunastu miesiącach przeżyliśmy prawdziwy „boom“ na pisarza z Drohobycza. Dowodem liczne publikacje, wystawy i zawrotne ceny (nawet 50 tysięcy dolarów!), które dzieła Schulza osiągają na aukcjach.
Sukces Roku Miłosza zawrócił w głowach co poniektórym na tyle, że 2012 zamiast jednego miał już trzech patronów: Janusza Korczaka, Józefa Ignacego Kraszewskiego i ks. Piotra Skargę. Brak zogniskowania obchodów na jednym pisarzu skutecznie zminimalizował zainteresowanie całą trójką. Wątpię, żeby przypadkowo zaczepiony przechodzeń – nawet jeśli byłby to ktoś wychodzący właśnie z uniwersyteckiej biblioteki – umiał celnie wskazać komplet patronów mijającego roku. Bolesławita wciąż musi czekać na ponowne odkrycie.
Na tym rozproszeniu najwięcej zyskał… Bruno Schulz – także jubilat. W roku 2012 obchodziliśmy jego sto dwudzieste urodziny i siedemdziesiątą rocznicę śmierci. Ostatnie miesiące obrodziły publikacjami i wystawami wokół autora „Sklepów cynamonowych“.
Międzywojnie i nowoczesność
Niedawno w Muzeum Literatury w Warszawie zakończyła się wystawa „Rzeczywistość przesunięta“ poświęcona pracom plastycznym Schulza. Kuratorom zależało przede wszystkim na tym, żeby pokazać dorobek autora „Sanatorium pod Klepsydrą“ na tle międzywojnia, gdzieś na przecięciu ekspresjonizmu, groteski czy karykatury i realizmu magicznego. Do tego zestawiając Schulza m.in. z Witkacym czy Malczewskim, próbowano dotrzeć do poprzedników i kontynuatorów nurtu „rzeczywistości przesuniętej“.
Inną wystawę przygotował Zamek Królewski. W niej także skupiono się na twórczości graficznej Schulza, z tym że jej kuratorzy, w przeciwieństwie do tych z Muzeum Literatury, nie próbowali umiejscowić nauczyciela rysunku z Drohobycza na mapie międzywojnia, tylko skupili się na jego wpływie na współczesność. Dłużnikami Schulza mieliby być twórcy tak różni jak Eidrigevičius, Kapusta, Beksiński, Olbiński czy Kantor.
Księga obrazów wreszcie gotowa!
Interesującą ofertę dla czytelników Schulza od lat prezentuje wydawnictwo słowo/obraz terytoria. Wcześniej był to m.in. „Słownik schulzowski” czy wybór korespondencji. W tym roku wyszła obszerna „Księga obrazów“ – zbiór około pięciuset rysunków, ilustracji i grafik Schulza. Idea, która przyświecała publikacji to dokończenie niezrealizowanego w latach 90. projektu Jerzego Ficowskiego, wybitnego znawcy twórczości geniusza z Drohobycza. Gdańskie wydawnictwo zaprezentowało także „Schulz Forum 1“ – czasopismo poświęcone autorowi „Sanatorium…“. W środku znajdziemy rozważania na temat tego, czy Schulz był dadaistą, amerykańskie konteksty w jego twórczości oraz refleksja nad filmową wyobraźnia pisarza.
Koniecznie trzeba wspomnieć także o pracy Michała Pawła Markowskiego pt. „Powszechna rozwiązłość“ opublikowanej przez Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Książka jest pierwszą w całości filozoficzną analizą twórczości pisarza z Drohobycza. Markowski czytając Schulza przez Hegla, Nietzschego, Heideggera czy Ciorana odkrywa nowe poziomy, na jakich można interpretować dzieła autora „Sklepów cynamonowych“.
50 tysięcy dolarów za rysunek
Popularność Schulza chyba najdobitniej dała znać o sobie na aukcjach krajowych i zagranicznych. W krakowskim antykwariacie Rara Avis pierwodruk „Sanatorium pod Klepsydrą“ z 1937 roku w oryginalnej oprawie broszurowej został sprzedany za 85 tys. złotych. Dotychczas sumy tej wielkości na aukcjach antykwarycznych były zarezerwowane dla publikacji XIX-wiecznych i starszych. W kuluarach można było usłyszeć, że egzemplarz „Sanatorium…“ został sprzedany na Zachód. Na aukcji warszawskiego Lamusa wystawiana była pocztówka przedstawiająca młodzieńczy relief Schulza. Została sprzedana za… 11 tys. Mniej więcej w tym samym czasie rekordy biło pierwsze wydanie „Procesu“ Kafki, poprzedzone przedmową autora „Xięgi bałwochwalczej“. Co ciekawe, na tej samej aukcji pojawiło się wydanie „Ferdydurke“ reklamowane lakonicznym stwierdzeniem, że powieść podobała się autorowi „Sanatorium…“ i że ten napisał pochwalną recenzję. Pierwszy to chyba przypadek gdzie Gombrowicza „promuje się“ Schulzem.
Prawdziwe rekordy padały jednak na licytacji domu aukcyjnego Sotheby`s w Nowym Jorku. Na sprzedaż wystawiono kilka rysunków ołówkiem Schulza. Szacunkowo oczekiwano za nie kwot między 5 a 20 tys. dolarów. Jak się okazało, organizatorzy nie trafili z typami. Ceny dochodziły nawet do 50 tys.! Jedną z prac pt. „Jakub, Józef i fotograf“ zakupiło Muzeum Narodowe w Warszawie. Rysunek prawdopodobnie jest ilustracją do „Sanatorium pod Klepsydrą“. Już w tym roku powinniśmy go obejrzeć w powstającej Galerii Sztuki XX i XXI wieku.
Ten nieoficjalny Rok Schulzowski zakończył się sukcesem. Pytanie czy poziom badań nad pisarzem i rysownikiem z Drohobycza utrzyma się na tak wysokim poziomie, czy też będzie to tylko chwilowa moda związana z okrągłymi rocznicami. Biorąc pod uwagę zainteresowanie rynków zagranicznych Schulzem, trzeba chyba skłaniać się ku pierwszej możliwości.