Recenzja
Odkrywanie nowych światów
Gdyby zapytać przypadkowego przechodnia, kim jest Agata Bielik-Robson, prawdopodobnie nie potrafiłby udzielić odpowiedzi. Pracująca na Uniwersytecie w Nottingham filozofka jest jedną z tych postaci polskiej humanistyki, które warto przedstawić szerszej publiczności. Wywiad-rzeka „Żyj i pozwól żyć” to pierwszy krok w dobrą stronę.
Bielik-Robson opowiadając o swoim życiu porusza się bowiem po nierozpoznanym wciąż terenie polskiej historii najnowszej i pokazuje nieznane oblicze Solidarności. Losy młodzieży spod znaku „brulionu” i Pomarańczowej Alternatywy, do której sama należała w latach osiemdziesiątych, są nieobecne we współczesnej świadomości społecznej. Filozofka pokazuje nie tylko, w jaki sposób te anarchistyczne ruchy przyczyniły się do obalenia komunizmu, lecz także przedstawia proces ich wchłonięcia przez oficjalny narodowo-patriotyczny dyskurs na temat ‘89 roku. Niewątpliwie interesującym elementem książki jest także ujawnienie kulisów życia intelektualistów na początku lat dziewięćdziesiątych, w których granice między wyznawanymi przez nich poglądami politycznymi były cokolwiek płynne.
Najciekawiej jednak robi się oczywiście, gdy Bielik-Robson spiera się z prezentowaną przez prowadzącego rozmowę Michała Sutowskiego wizją współczesności. Przykładowo filozofka protestuje przeciwko polskiej wersji feminizmu walczącego, który według niej utwierdza toksyczny model polskiej kobiety jako matrony dążącej do absolutnej władzy nad rodziną. Taki punkt widzenia wynika z obcego Polakom typu umysłowości, który reprezentuje Bielik-Robson. Jego źródłem jest angielski racjonalizm i liberalizm, który nie pozwala jej poddać się jakimkolwiek (re)sentymentom. W tym świetle liczne opowieści badaczki o życiu w Anglii przestają więc służyć jako anegdotyczny wypełniacz rozmowy. Przybliżają one za to czytelnikowi inny sposób myślenia, który może stać się odtrutką na często pozbawione sensu wypowiedzi i działania obecne w naszej przestrzeni publicznej.
Łyżką dziegciu w tej intelektualnej beczce miodu jest niewątpliwie okładka. Czy naprawdę jedynym sposobem na przyciągnięcie uwagi odbiorcy jest stylizacja na tak zwane „książki celebryckie”? Można by powiedzieć, że cel uświęca w tym przypadku środki. Jednak po przeczytaniu rozmowy z tak bezkompromisową myślicielką pozostaje wrażenie jakiegoś zgrzytu, którego bardzo trudno się pozbyć.