Recenzja
Proza na kryzys
Najnowsza wydana w Polsce powieść Dona DeLillo to lektura niezwykła. „Nazwy” wydają się bowiem aktualnym komentarzem do trwającego na świecie kryzysu ekonomicznego. Opisywane przez amerykańskiego pisarza procesy znajdują odzwierciedlenie w naszej medialnej i społecznej rzeczywistości. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że powieść ta została napisana w 1982 roku.
W „Nazwach” każdy element niebezpiecznie pasuje do dzisiejszej sytuacji na świecie. Akcja powieści rozgrywa się w niespokojnej Grecji, gdzie poznajemy grupę Amerykanów, którzy podróżują do krajów Bliskiego Wschodu, by analizować stabilność tamtejszej sytuacji politycznej. Oczywiście robią to na zlecenie amerykańskich korporacji, które muszą umiejętnie zarządzać ryzykiem, inwestując w akcje wschodzących rynków. W zasadzie nigdy nie dowiadujemy się, czym zajmuje się James Axton, narrator i główny bohater książki. DeLillo każe nam go obserwować w momencie, gdy bohatera zaczyna pasjonować seria tajemniczych rytualnych morderstw występujących w miejscach, do których podróżuje.
Powieść autora „Białego szumu” jest gęsta i może prowadzić czytelnika na manowce. Od pierwszej strony poznajemy literackiego mistrza DeLillo. Momentami czytając pełne równoważników zdań i papierowych dialogów akapity ma się wrażenie, że mamy w rękach tekst Ernesta Hemingwaya. Również główny temat powieści – alienacja Amerykanina na obczyźnie – wprowadza „Nazwy” w główny nurt współczesnej literatury amerykańskiej. Jednak w pierwszej kolejności mamy do czynienia z powieścią o języku, o pozornym poczuciu bezpieczeństwa, które dają reguły gramatyczne oraz o sile, jaką daje posługiwanie się słowami. DeLillo jest na tyle brutalny, że obnaża także pustkę kryjącą się w codziennej komunikacji. W miarę lektury pojawia się również oczywista refleksja, że obecny kryzys został spowodowały właśnie przez nazwy, które nie mają żadnych odpowiedników w rzeczywistości.
„Nazwy” to książka zdecydowanie wymagająca. Brawurowy styl autora momentami jest ostry jak brzytwa, by następnie otulić czytelnika ciepłym śródziemnomorskim krajobrazem. Warto jednak wybrać z DeLillo w ryzykowną podróż do świata, który jest inny niż nam się wydaje.