24 marca 2014

Głód drogi

A gdyby tak wyjść z domu i iść przez najbliższych siedem lat. Zamiast reportaży z drogi wysyłać twity, facebookowe posty, zdjęcia na Instagrama, notki na bloga? Ktoś już to wymyślił.

header - poniedzialek ze springerem

Zapytał mnie ostatnio student dziennikarstwa, w jakich gazetach zdarza mi się publikować. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że najczęściej zdarza mi się w Tygodniku Powszechnym i Polityce, czasami w Dużym Formacie. Poprosił, żebym te tytuły powtórzył, tylko trochę wolniej, bo chciałby sobie zapisać.

– Sprawdzę sobie przy najbliższej okazji co to za gazetki- wyznał z rozbrajającym uśmiechem.

Pomyślałem, że to koniec, że dalej jest już tylko Facebook, Twitter, mrok i czeluść piekielna. Rozmowa toczyła się jednak dalej. Rozmawialiśmy o dziennikarstwie w internecie. Prowokacyjnie wspomniałem o Paulu Salopku i jego wędrówce. Student rzeczowo pokręcił głową.

– Słyszałem, słyszałem, mam go nawet zalajkowanego.

 

Zazdroszczę Salopkowi tej drogi. Zresztą nie tylko jemu. I chyba nie tylko ja. Kto nie miał choć raz tak w życiu, że chciał znaleźć na mapie jakiś odległy punkt i po prostu następnego dnia tam wyruszyć? Bez znaczenia było to, co znajdzie tam na końcu, ważne było to wszystko, co mogło wydarzyć się po drodze. Punkt na mapie był tylko pretekstem. Często takie preteksty sobie znajdowałem. Jeszcze w podstawówce wyruszyłem w poszukiwaniu źródeł Wirenki. To taka rzeczka, właściwie strumyczek, który płynie na południe od Poznania. Zanim wpadnie do Wartym Wirenka jednak żłobi swoje korytko wytrwale przez kilkadziesiąt kilometrów. Wyprawa nie była może spektakularna, ale wystarczyła, by głód drogi na chwilę zaspokoić.

 

Cel Paula Salopka jest tylko trochę bardziej ambitny. Postanowił wyruszyć śladami człowieka. Zaczął w Etiopii, gdzie według wszelkiego prawdopodobieństwa gatunek ludzki ma swój początek. I krok za krokiem, noga za nogą, tak jak nasi praprapraszczurowie, idzie ich śladami – przez Bliski Wschód, Azję, aż po Cieśninę Beringa, Amerykę Północną, Środkową, Południową. Skończy swoją podróż w roku 2020. Jeśli wszystko dobrze pójdzie.

 

Swoją pierwszą granicę Salopek przekroczył w wieku sześciu lat, gdy jego rodzice zdecydowali się wyjechać z Meksyku i szukać szczęścia w Stanach Zjednoczonych. Nic nie zapowiadało, że młody Paul, syn imigrantów, stanie się jednym z najbardziej utytułowanych amerykańskich dziennikarzy. A tak właśnie się stało, przez ostatnich trzydzieści lat Salopek pracował dla największych i najbardziej prestiżowych gazet w Stanach – od New York Timesa zaczynając, a na National Geographic kończąc. Zjeździł dla nich cały świat, pisał o jego najważniejszych problemach, za swoje wysiłki dostał dziesiątki nagród, z tą najważniejszą, Pulitzerem, włącznie. Pisał zawsze z perspektywy reportera, był blisko ludzi i zdarzeń, wszystkiego musiał dotknąć, doświadczyć. Ale ciągle było mu mało. W 2013 roku podjął się tej najważniejszej podróży – przez siedem lat będzie szedł pieszo przez świat. Co 100 mil zatrzymuje się na dłuższy postój i opisuje co wydarzyło się po drodze. Wszystko po to by opisać jak zmieniła się ludzkość od jej powstania – czym jest globalizacja, z jakimi problemami boryka się człowiek na szlaku swojej wędrówki, dokąd go ta droga doprowadziła i być może co czeka nas dalej?

 

Co kilka numerów reportaż Salopka można przeczytać w National Geographic, felietony z drogi ukazują się w New York Timesie. Ale gdy gazety wyjeżdżają z drukarni, Salopek jest już na szlaku. To, co w tym wszystkim jest najciekawsze, to bowiem interaktywność całej podróży.

 

Salopek, wyposażony w najnowocześniejsze zdobycze cywilizacji relacjonuje swoją podróż niemal codziennie na swojej stronie-blogu. By być na bieżąco można go śledzić na Twitterze (@outofedenwalk i @paulsalopek), Facebooku, Vimeo i Instagramie. W dostarczaniu zawartości tym wszystkim żarłocznym mediom pomagają Salopkowi wolontariusze, którzy mieszkają na trasie i zgłosili się do pomocy mu przez stronę. Pomaga też fotograf – John Stanmeyer, autor tegorocznego Zdjęcia Roku World Press Photo. Fotografia mieszkańców Dżibuti łapiących zasięg somalijskiej sieci komórkowej, powstała zresztą przy okazji podróży Stanmayera z Salopkiem, ja pierwszy raz zobaczyłem ją na jego Instagramie.

stanmeyer

Podróżą Salopka zachłysnąłem się od pierwszego kliknięcia, dziś kilka razy zaglądam na jego stronę i instagramowy profil Stanmeyera by zobaczyć, czy wydarzyło się u nich coś nowego. Gdy nie ma tam nowych doniesień, czuję się jakoś nieswojo. Ostatnio policzyłem tysiące ludzi, którzy tak jak ja śledzą tę podróż w mediach społecznościowych. Wyszła mi cyfra, o której przy słowie „nakład” marzy niejedna polska gazeta. Ale kto by dziś pamiętał tytuły gazet.

 

fotografia: John Stanmeyer / VII – World Press Photo 2013

Książki, o których pisał autor