Felieton
Literatura polska – ranking
Subiektywny przegląd najważniejszych polskich nowości mijającego roku według Roberta Pruszczyńskiego, czyli dziesięć książek, które musiały się ukazać przed końcem świata.
I Miron Białoszewski „Tajny dziennik”
Nad ukazaniem się „Tajnego dziennikiem” unosiła się aura oczekiwania i skandalu. Prawie 30 lat po śmierci Mirona Białoszewskiego, Tadeusz Sobolewski przygotował do druku opasłe dzieło, na które zęby ostrzyły sobie zastępy wielbicieli autora „Karuzeli z Madonnami”. Diarystyka oczarowuje i rozczarowuje pedantycznymi opisami peerelowskiej codzienności, kroniką starzenia się i powolnego odchodzenia genialnego twórcy. Ocean lapidarnych opisów pełen jest zaskakujących perełek, które może wyłowić tylko „oldskulowy” odbiorca, rozmiłowany w czytaniu opasłych ksiąg, który nie zraża się setkami stron.
II Szczepan Twardoch „Morfina”
Największe zaskoczenie tegorocznych nominacji do „Paszportów” Polityki. Twardoch to – jak go określił mój znajomy – skrzyżowanie Tomasza Terlikowskiego i Marcina Prokopa. Z popularnym „Terlikiem” łączą go poglądy dalekie od modnych lewicowych prądów, prezenterowi telewizyjnemu dorównuje apetytem na sukces i parciem na szkło. Najważniejsze, że „Morfina”, jedenasta (!) książka 33-latka, naprawdę uzależnia, jak na kawał dobrej literatury przystało! Twardoch w idealnych proporcjach miesza konserwatywne poglądy, modny temat rozchwianej męskiej tożsamości, serialowe chwyty narracyjne i wiele, wiele, innych atrakcji…
III Jan Sowa „Fantomowe ciało króla”
Książka Jana Sowy to praca naukowa wydana w zaledwie kilkuset egzemplarzach, ale jej oddźwięk w humanistycznym świecie był ogromny. Krakowski badacz wziął pod lupę polskie państwo i jego historię, pokazując, że korzenie naszych niepowodzeń sięgają jeszcze czasów Jagiellońskich. Lacanowska psychoanaliza nigdy jeszcze tak mocno nie wybrzmiała jak w przypadku opisu źródeł polskich kompleksów, którym Sowa odbiera prawo bycia kompleksami etatowej ofiary, wiecznego „Chrystusa Narodów”. Doskonale zimny prysznic dla wszystkich, którzy uwielbiają powtarzać patriotyczne slogany, pytanie tylko: czy będą chcieli czegoś się od Sowy nauczyć?
IV Krzysztof Varga „Trociny”
Nikt przy zdrowych zmysłach nie uważał Vargi za dobrego pisarza. Okazuje się, że na nieurodzajnej glebie wyrasta zboże. „Trociny” to kolejne przedstawienie antybohatera, snującego niekończące się monologi wypełnione „hejtowaniem”. Varga pokazuje bylejakość Polski XXI wieku, zapyziałej wielkiej wiochy, rozpiętej między resztkami peerelowskiej szarzyzny a drapieżnym kapitalizmem. Konsekwentna groteska powoduje depresję. Drodzy Rodacy, Drogie Rodaczki – mamy przesrane!
V Dominika Dymińska „Mięso”
Książka Dymińskiej nie należy do najwybitniejszych powieści napisanych w ostatnim roku. Dwudziestoletnia autorka już zyskała etykietkę „nowej Masłowskiej”, a takie porównania nie rokują nic dobrego. W odróżnieniu od MC Doris, zafascynowanej mocą i brzmieniem języka, Dymińska kreuje świat do bólu banalny, życiowe dramaty nie wychodzą poza styl blogowego ekshibicjonizmu. W owej beznadziejności kryje się jednak dramat, pulsujący pod tymi wszystkimi dramacikami rodem z prasy kolorowej (bulimia, przygodny seks niedający już nawet chwilowej przyjemności). Młoda pisarka pewnie nie różni się od setek dziewcząt piszących w podobny sposób. Może jednak stać się głosem pokolenia, które po prostu mówi (może ostatniego czującego taką potrzebę?), nie wiedząc po co i co. Maszyna językowa usiłuje jeszcze pracować.
VI „Kroją mi się piękne sprawy. Listy 1948–1971”, Ryszard Stanisławski, Alina Szapocznikow
Co pozostaje po rzeźbiarzu? Zdjęcia, albumy, które nie oddają w pełni majestatu dzieła. Pamięć o artystach dłuta utrwalają biografie, dzienniki, listy. Korespondencja Aliny Szapocznikow i jej (do czasu!) męża Ryszarda Stanisławskiego przybliża postać światowej klasy rzeźbiarki. Niespełna pięćdziesięcioletnia egzystencja naznaczona została traumą Zagłady oraz chorobą nowotworową. Szapocznikow nie szantażuje jednak czytelników cierpieniem. Przeciwnie, jawi się jako osoba korzystająca z życia, a nade wszystko rzemieślniczka-artystka oddana swojej pracy. Rozwody, śluby, śluby byłych partnerów i partnerek, opisane zostały subtelnie, ze smakiem i szczyptą poczucia humoru. Ech, gdyby te listy zostały „przerobione” na sztukę teatralną …
VII Mariusz Sieniewicz „Spowiedź śpiącej królewny”
Sieniewicz to jeden z najbardziej „znanych nieznanych pisarzy”, jego nazwisko kojarzy się głownie nominacjami do nagród („Paszport”, „Nike” itd.) oraz felietonami w „Polityce”. Różnorodna twórczość Sieniewicza zasługuje na docenienie, i już przy szóstej powieści można śmiało uznać go za ciekawego twórcę swojego pokolenia. „Spowiedź” to proza kobieca, zaryzykowałbym twierdzenie, że feministyczna, podejmująca również kwestie głębokiego zanurzenia w banalnej kulturze konsumenckiej. Sieniewicz napisał interesującą wariację na temat wspomnianych tematów (wyeksploatowanych do cna, obecnych np. w nieudanej ostatniej powieści Doroty Masłowskiej), które pokazane z innej perspektywy nabierają nowych barw.
VIII Joanna Bator „Ciemno, prawie noc”
Droga Joanny Bator do pisarstwa wiodła przez pracę naukową i ważne stypendialne wyjazdy. Najnowsza powieść nie zamula intelektualnym bełkotem ani nie kokietuje mglistą wizją wielokulturowości. Bator sprytnie wykorzystuje coraz popularniejszą konwencję makabrycznej powieści kryminalnej z wątkiem detektywistycznym, aby wykreować sugestywny obraz „Polski B”. Wałbrzych to prawdziwe piekło, niszczące psychologicznie, skupiające wszelkiej maści dewiacje. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że „to już było”, jednak zgrabność z jaką autorka łączy przeróżne elementy, robi wrażenie.
IX Igor Ostachowicz, “Noc żywych Żydów. Przebudzenie młodego warszawiaka”
Do panteonu literatów można wkraść się subtelnością, poetyckimi słowami opiewającymi meandry miłości lub sugestywnymi opisami przyrody. Czasem ktoś bezczelnie kopnie w drzwi przybytku sztuki i owa bezczelność ustanowi wartość samą w sobie. Ostachowicz, autor przemówień premiera Donalda Tuska, wykreował historię warszawskiego cwaniaczka wciągniętego w świat… żydowskich zombie, toczących walkę z siłami zła. Na pierwszy rzut oka powieść Ostachowicza jawi się jako fanowska grafomania „lewackiego” admiratora horrorów klasy B, ale ukrywa błyskotliwy styl i ciekawe spostrzeżenia na temat wielkomiejskiego konsumpcjonizmu.
X Stanisława Celińska, Karolina Prawęcka, „Niejedno przeszłam”
Stanisława Celińska zasługuje na odrębną serię wydawniczą. Musimy się zadowolić wywiadem-rzeką, bardzo szczerą i intymną opowieścią o dziewczynce z warszawskiej Pragi, która stała się jedną z najważniejszych postaci powojennego aktorstwa. Współpracująca z trzecim pokoleniem najwybitniejszych reżyserów, równie wiarygodna jest jako bufetowa z telenoweli i muza Krzysztofa Warlikowskiego. Warto zwrócić uwagę na stopniowe przekonywanie się Celińskiej do Karoliny Prawęckiej, obok rozmowy i wypowiedzi współpracowników aktorki, ten podskórny nurt wywiadu zachęca do drugiej, trzeciej, czwartej lektury.