Felieton
Migawki ze zjednoczonego królestwa
Królestwo Zwierząt! Jak wspaniale to brzmi. Wymawiamy te słowa i pod powiekami od razu wyświetla nam się lew stojący dumnie na skale. Obserwuje z dostojeństwem coroczną wędrówkę gnu. Ma na imię Mufasa, jego syn to Simba. Zachodzi słońce. Na przykład.
Kto nie chce aż tak, może sobie wyobrazić sale londyńskiego Muzeum Historii Naturalnej. Albo głos Davida Attenborough, objaśniającego nam sekretne życie narwali. Może być też Krystyna Czubówna, aksamitnie tłumacząca zwyczaje godowe goryli. Albo czapli. We mgle. Tak – „królestwo” – to brzmi naprawdę bardzo dumnie.
Weźmy jednak pod uwagę także i taki obraz: brudna woda z paprochami pływającymi na powierzchni, betonowe nabrzeże, kawał jakiejś metalowej przegrody, może bramy, wydeptany piach, upał. Wygląda to jak wybieg dla jakichś większych zwierząt w ogrodzie zoologicznym. Kolory żadne, kompozycja też nie bardzo, no smutek. I żadnego zwierzaka w kadrze. Nawet komara – nic. Fotografia ta pochodzi z ciekawej książeczki Antoniny Gugały zatytułowanej właśnie „Królestwo Zwierząt”. Próżno w niej jednak szukać dostojnych lwów, majestatycznych wielorybów, Richarda Attenborough i Krystyny Czubówny. Nie ma żadnej mgły ani poezji. Jest za to realistyczna proza.
„Odkryłam, że jedynym rodzajem zwierzęcości, z jakim może mieć do czynienia człowiek, jest ludzki konstrukt zwierzęcości” – pisze na wstępie Gugała. Trudno się z nią zgodzić bo przecież prawdziwa zwierzęcość jeszcze gdzieś istnieje – trzeba się tylko po nią wybrać, z każdym rokiem coraz dalej. Ona jednak tego nie robi, fotografuje w swoim bezpośrednim otoczeniu, przy okazji innych zajęć. Można ten wybór uszanować, warto bowiem się w te zdjęcia zagłębić.
Gugała świadomie operuje estetyką fotograficznej amatorszczyzny, robi zdjęcia w dokładnie taki sam sposób, w jaki robią je wszyscy inni, gdy widzą na ulicy „fajnego pieska/ kotka” – po prostu wyjmują telefon i robią zdjęcie; czasem wychodzi poruszone, czasem blade i nijakie, innym razem zwierzakowi zapłoną na czerwono oczka. Gugała czasem swoje fotografie komponuje, a czasem nie. Podczas wizyty w ogrodzie zoologicznym z pełną świadomością fotografuje zwierzęta w groteskowej scenerii, która tak nieudolnie próbuje odtwarzać ich naturalne habitaty. Pingwiny maszerują tu przez zielony trawnik, gepard zdezorientowany stoi na śniegu i gapi się w kratę uniemożliwiającą mu swobodny bieg. Mimo, że w kadrze ma jeszcze „tyle” miejsca.
Do podobnego zabieg uciekł się kilka lat temu chiński fotograf Chang He, który za swój zestaw z ogrodów zoologicznych otrzymał w 2006 roku nagrodę w konkursie World Press Photo. W tym samym celu wybrał do warszawskiego ZOO polski fotograf Maciej Jeziorek (nagroda w BZ WBK Press Photo 2008). W obu zestawach, tak jak i w zdjęciach Gugały zwraca uwagę ta niechlujna, śmieciowa estetyka zdjęć – techniczna niedbałość, która pogłębia tylko przygnębiające wrażenie zamknięcia czegoś, co powinno żyć na wolności.
W swoim cyklu Antonina Gugała wychodzi jednak poza bramy ZOO. Podąża ścieżką wydeptaną przez Kubę Dąbrowskiego w serii „Fauna i flora”. On też tropił ślady dzikiego w cywilizowanym. O ile jednak Dąbrowski skupiał się bardziej na wizualnych znakach i symbolach (choć nie zawsze), o tyle Gugała tropi to, co żywe i jeszcze ciepłe. Fotografuje więc zwierzęta domowe – koty, psy a nawet rybkę w szklanej kuli ustawionej na półce pośród słoików z domowymi zaprawami. Na pierwszy rzut oka zdjęcia te mogą wywoływać uśmiech – są zabawne, czasem ironiczne. Jak w przypadku większości zdjęć „zwierzaków”, wywołują też pewną tkliwość. Kryje się jednak za nimi dość smutna prawda. „W Królestwie Zwierząt, tak jak w każdym królestwie panuje człowiek” – puentuje swój krótki wstęp Gugała. I o tym właśnie jest ta książka – o zjednoczeniu dwóch królestw, które dokonało się pod naszym nosem. Nie było to jednak zjednoczenie pokojowe, osiągnięto je przez brutalny podbój i podporządkowanie.
Publikacja „Królestwo Zwierząt” Antoniny Gugały została wyprodukowana przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę” w ramach działań sieci Doc Next Network finansowanej przez Europejską Fundację Kultury