Felieton
Moment przejścia
„32 lipca” to przejmująca opowieść ojca o emocjach związanych z dojrzewaniem syna.
Co mogłoby się wydarzyć 32 lipca? Można by spać do południa gdzieś tam w domu pod lasem. Nie wygrzebywać się z pościeli, udawać, że się zniknęło, zakryć kołdrą po czubek głowy i słuchać odgłosów dobiegających z dołu. Potem można by pójść nad jezioro, przedrzeć się przez las i ciszę, zdjąć ubranie i zanurzyć w wodzie. Twarzą do dołu. Można by tak dryfować długo, aż zabraknie tchu, a potem nagle wynurzyć się prychając i łapiąc oddech. Można by leżeć na trawie. Można by zjeść na obiad wielką michę jagód ze śmietaną. Można by leżeć w hamaku i czytać. Albo nie czytać. Można by iść na przełaj przez las, tak długo, aż nie zacznie się ściemniać. Można by patrzeć na księżyc odbijający się w stawie. Bez trosk i zmartwień. Zwłaszcza o to, co będzie jutro. Bo jutro też będzie 32 lipca – dzień w którym uwięziło nas nabrzmiałe lato. Któż z nas o tym nie marzy?
„Chcemy zostać niewinni ale niewinność nas zdradza. W momencie, w którym zdajemy sobie sprawę z istnienia podatku dochodowego” – pisze Krzysztof Gładysek w tekście wprowadzającym do wystawy Kuby Michońskiego „32 lipca”. „Wszyscy zazdrościmy chłopcu. To czuć” – dodaje.
Tak, czuć i to bardzo. Tym chłopcem, akurat tutaj, jest Krzysiek, nastoletni syn fotografa. To bohater, ale i pretekst do fotograficznej opowieści o dojrzewaniu. Michoński, obserwując dorastanie swojego syna, zastanawia się nad emocjami, jakie temu procesowi towarzyszą. Wie, że to, co się właśnie dzieje, jest nieuniknione. Nie ma więc żadnego sensu robienie tu jakiegokolwiek bilansu zysków i strat. Wiemy, co było, i mniej więcej wiemy, co będzie. Lepiej więc skupić się na tym, co jest, bo to najbardziej ulotne i przez to najciekawsze. W pewnym momencie Michoński zaczyna więc fotografować. Dla Krzyśka, pewnie trochę dla siebie, ale i dla nas. By zatrzymać w kadrze tę niewinność i beztroskę. By uchwycić próby ucieczki od tego, co i tak musi nastąpić.
Jest w tym wszystkim ojcowska czułość, jest też poczucie straty, jakie musi przeżyć każdy dorosły mężczyzna, gdy uświadomi sobie, że sam nie jest już ani trochę chłopcem. Jest pogodzenie się z tym faktem. Nie ma tu dramatu, bo dramatu być nie może. Z naturą walczyć się nie da.
Próżno tu szukać odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. Kuba Michoński nawet ich nie zadaje. On przy pomocy aparatu zabiera nas do świata, który już dawno utraciliśmy. Lubimy tam czasem wracać, lubimy ten stan. Jesteśmy jednak już duzi, trzeba nas tam teleportować, trzeba sposobu, byśmy znów mogli się tam znaleźć.
I dzięki tym fotografiom znów jest to możliwe. Las, jezioro, pole, trawa pod stopami, nieważkość po zanurzeniu się w jeziorze. W samym sercu letniej beztroski.
PS „32 lipca” to wystawa, którą do 14 sierpnia można oglądać w mieleckiej „Jadernówce”. Byłoby wielką stratą, gdyby ekspozycja ta nie zawędrowała także do innych miast. I gdyby towarzysząca jej książka pozostała wydana tylko w jednym, unikatowym egzemplarzu.
Fot. Kuba Michonski / www.kubamichonski.com