11 listopada 2013

Ostatni świadkowie

„Chce pani sprawdzić czy jeszcze żyję, tak?” – pyta we wstępie jedna z bohaterek tej książki. Co stanie się ze światem, gdy rzeczywiście odejdzie?

header - poniedzialek ze springerem

Co zrobić z pamięcią gdy znikną ostatni świadkowie. Jak o nią dbać, gdy nikt nie będzie już patrzył nam na ręce. Czy zrobiliśmy wszystko by w przyszłości nie zapomnieć? Czy zarejestrowaliśmy co było do zarejestrowania. Czy wszystkie fotografie zostały zrobione, relacje zebrane?

 

„Gdy zastanawiałem się, gdzie jest Shoah, dochodziłem do wniosku, że istnieje ono jedynie w pamięci ludzi ocalałych z Zagłady” – mówił kilka lat temu w rozmowie z Newsweekiem Claude Lanzmann. „Nikt nie wrócił z komory gazowej, żeby opowiedzieć, jak tam było” – dodawał. Jednocześnie zawsze stał na stanowisku, że ocaleni mają moralny obowiązek dawania świadectwa, że przeżyli by opowiedzieć innym co się wydarzyło. Mimo, że żadne słowa nie opiszą piekła, z jakiego uciekli. Co jednak stanie się gdy ocalonych już nie będzie. Ten czas przecież się zbliża, moment gdy ci, którzy nadal mogą zaświadczyć zamilkną na zawsze.

 

„Nie miałam osobistych powodów, które kazałyby mi zająć się tym tematem” – pisze we wstępie do „Nieodwracalnego” Agnieszka Nabrdalik – „Nie mamy czasu na oswojenie się z sytuacją i sobą nawzajem” – wyznaje pisząc o relacjach ze swoimi bohaterami. I ona, i jej mąż – fotograf Maciej Nabrdalik, wiedzą, że muszą się spieszyć. Ta książka jest właśnie wynikiem tego szlachetnego pośpiechu.

Nieodwracalne 001

Jeszcze we wstępie wybrzmiewają słowa Ryszarda Kapuścińskiego z „Hebanu”: „W wierzeniach afrykańskich istnieje pogląd, że ktoś umiera naprawdę dopiero wówczas, kiedy umrze ostatni z tych, którzy go znali i pamiętali”. A potem głos zostaje oddany Ocalałym.

 

Ta książka składa się z resztek, urwanych fragmentów i dziesiątek podobnych do siebie twarzy. Zlewają się w jedną masę, stają mglistym, niewyraźnym wspomnieniem. To zabieg celowy, bo o wiele ważniejsze od poszczególnych relacji umieszczonych w tej książce jest doświadczenie, do którego ona prowadzi. Relacje są tu niepełne, sprawiają wrażenie szkicownika, reporterskiego notatnika, w którym zapisuje się poszczególne fragmenty. To surowizna poddana minimalnej obróbce. Jakby nie było czasu tego dopracować. Podobnie jest z fotografiami – Maciej Nabrdalik fotografuje oszczędnie, jest tylko cień i wydobyte z niego, przy pomocy ostrego światła, znękane twarze starców.

Nieodwracalne 005

Czytając i oglądając tę książkę wiemy, że została ulepiona z przemijania. Wyrwane z kontekstu wspomnienia wyprał już czas. Słowa Ocalonych mówią więcej o działaniu pamięci niż o Zagładzie. Te teksty nie pozwolą zrozumieć i dobrze, bo zrozumieć to oswoić. Twarze uwiecznione przez fotografa to także efekt działania czasu – to nie te twarze przeżyły obóz. Bohaterowie mówią często, że „wtedy” byli dziećmi. Dziś są starymi ludźmi.

 

Nie lubię książek- przedmiotów – całej tej filozofii robienia z nich czegoś więcej niż tego, czym są w rzeczywistości. „Nieodwracalne” to także przedmiot, ale tutaj forma podąża za treścią, jest koniecznością. Relacje i fotografie Ocalałych zamknięto między okładkami z papieru ściernego. Można się nimi zranić, są nieprzyjemne, szorstkie. Ta książka, pod każdym względem, ciąży i przeszkadza. Nie da się jej włożyć tak po prostu do torby. Trzeba uważać obok czego stawia się ją na półce. Do niczego nie będzie tam pasowała – to pewne.

 

Trzeba więc „Nieodwracalne” czytać, trzymając w rękach, trzeba pozwolić, by kolejne twarze odcisnęły się na siatkówce naszych oczu. Nabrdalikowie podczas pracy nad tą książką zrozumieli, że „z obozu nigdy się nie wychodzi”. Ci, którzy tkwią w nich do dziś, zaraz znikną. Wraz z nimi ostatecznie znikną namacalne dowody na piekło obozów. Musimy się na ten moment przygotować, „Nieodwracalne” z pewnością w tym pomoże.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także