Artykuł
Kolařa kolaż ze słów
Dziennik Kolařa z 1949 roku to zapis rzeczywistości w stanie zapaści i upodlenia. Za skrajną obiektywność i nonkonformizm czeskiemu artyście przyszło zapłacić wysoką cenę.
„Cały naród i każdy jego członek odda wszystkie swe siły i umiejętności w służbie budownictwu socjalistycznemu. Nasi rolnicy już rozpoczynają realizację planu pięcioletniego […]. Dlatego ogłaszamy konkurs na najlepsze dzieło literackie (opowiadanie, felieton, wiersz), którego tematem jest wykonanie zadań, jakie stawia pięciolatka przed kobietami pracującymi w rolnictwie:
1. Zwiększenie produkcji jaj i chowu kur niosek.
2. Zwiększenie liczby loch i starszych cieląt.
3. Zwiększenie produkcji i zawartości tłuszczu w mleku.
Autorom najlepszych prac literackich zostaną przyznane nagrody, łącznie 6 kg kawy, 5000 papierosów i 50 l wina, które ofiarował minister rolnictwa, pan J. Ďuriš” – okólnik Związku Pisarzy Czechosłowackich z dnia 23.2.1949 roku Jiří Kolař przytacza w swoim dzienniku bez komentarza. Bo i komentować nie ma co. Komunistyczny ustrój, który zapanował w Czechosłowacji po „zwycięskim lutym” 1948 roku, przejawiał się między innymi i w takich perełkach nowomowy wprzęgniętej w wytyczne polityki twórczej.
Kolař, początkujący poeta i artysta plastyk wychowany na francuskim surrealizmie, musiał dostrzegać w nowym ustroju również akcenty humorystyczne, wszak groteski i absurdu socrealizm nie szczędził. Schodziły one jednak na plan dalszy, zdławione przez nieodłączne poczucie grozy i beznadziei: „Uruchomili rynek. Praga przypomina mrowisko, w które uderzył piorun. Kolejki przed wolnymi teraz sklepami nie mają końca. Czy mury też zwariowały? Metr materiału na sukienkę kosztuje 6000 koron, półbuty męskie 4500, pikowana kapa na łóżko 18 000, duży ręcznik frotté 11 000 koron, koszula 1000. Kobietami w chustkach na głowie kieruje taka sama chciwość jak kobietami w gronostajach. Moja miesięczna pensja wynosi 4300 koron”.
Dziennik Kolařa z 1949 roku jest zapisem rzeczywistości w stanie zapaści i upodlenia. Zapisem tym bardziej przygnębiającym, że poeta z premedytacją zastosował w nim metodę skrajnej obiektywności, pozwalając sobie na osobiste uwagi w wyjątkowych sytuacjach – pojawiający się w nich ton oburzenia podkreśla moralną niezawisłość artysty, drżącego „nad utratą okaleczonej szczypty wolności”. O utratę tejże nie było trudno – wystarczyło odmówić wdrożenia w życie jednego z setek odgórnych okólników i cała kariera sypała się w gruzy. Schemat był prosty – „Nie podpiszesz i jesteś podżegaczem wojennym”. Kolař odciął się wyraźnie od politycznych nacisków i piętnował konformistyczne postawy swoich kolegów, nawołując do ocalenia najwyższego celu wszelkiej sztuki: „Nie bądźmy nowymi naiwniakami, zadanie i posłannictwo literatury i sztuki od dawien dawna aż do dziś jest takie samo, w swej złożoności brzmi ono niezwykle prosto: NIE KŁAMAĆ!”. Za obronę swoich ideałów Kolař zapłacił wysoką cenę – w 1950 roku został wydalony z pracy w wydawnictwie, trzy lata później trafił do więzienia, po Praskiej Wiośnie objęty został zakazem publikacji, wreszcie wyemigrował do Francji. Jednak już wcześniej, w czasie normalizacji, większość jego książek została wycofana ze sprzedaży i przeznaczona na przemiał – „Naoczny świadek” został opublikowany w pełnej wersji dopiero w 1983 roku. Do ojczyzny powrócił w roku 1997, na pięć lat przed śmiercią.
Jednakże – na szczęście! – etyczny wymiar dziennika Kolařa nie bierze góry nad jego stroną estetyczną. Jest to bowiem utwór o wielowarstwowej strukturze, w ramach której moralne odezwy – niestety, popadające niekiedy w nadmierny patos i pretensjonalność – sąsiadują z wierszami, poetyckimi notatkami z rzeczywistości, zapiskami snów, podsłuchanymi rozmowami, uwagami na marginesach lektur. Kolař nieustannie miesza porządki – polityczny, sprawozdawczy, oniryczny, metaforyczny, realistyczny. Ta stylistyczna przeplatanka zdaje się wyrastać z jego prac plastycznych, w których do perfekcji doprowadził metodę (nomen omen) kolażu. I w plastyce, i w literaturze wierny był podstawowej zasadzie – głównym budulcem jest słowo, forma zaś jego ujęcia i zaprezentowania podlega ciągłym przeobrażeniom. Dzięki temu czytelnik „Naocznego świadka” wrzucony jest w wir językowy, który wciąga go w siebie z taką siłą, że z czasem zaczynają zanikać różnice w organizacji tekstu. Gazetowa notatka staje się złym snem, rodzajowe scenki przemieniają się w wiersze, wiersze zaś komentują rzeczywistość, a sny stają się publicystyczne. Weźmy dla przykładu zapisek o zabijaniu szczurów – mamy tu i zasłyszaną opowieść, i atmosferę rodem z sennego koszmaru, i praską rzeczywistość, i obrazowanie godne surrealistycznych poetów, i wreszcie nieoczekiwaną, doraźną, polityczną puentę. Krótki, wstrząsający, arcydzielny fragment. Zapisek, jakich w „Naocznym świadku” znajdziemy wiele.
Ten literacki eksperyment podlega wszak jednej regule – podstawą jest tutaj rzeczywistość, w której pierwsze skrzypce grają bohaterowie przeciętni, zwykli ludzie, mówiąc językiem ówczesnej propagandy – proletariusze. Kolař, który był artystycznym samoukiem, lubił podkreślać swoje robotnicze pochodzenie (prace przygotowane na swoja pierwszą wystawę podpisał „Jiří Kolař – stolarz, Kladno”). Zanim poświęcił się pracy artystycznej miał na koncie, obok stolarki, kilkadziesiąt epizodów w równie niepoetyckich zawodach. Uważał to za powód do dumy, twierdząc, że „poeci mają nędzne biografie”. Dlatego lubił przebywać z hutnikami, murarzami, sklepowymi. Chadzał do knajp, gdzie zbierali się pracownicy z huty w Kladnie, i wysłuchiwał opowieści, które potem stawały się fundamentem jego poetyckich narracji. Taki styl pracy świetnie oddaje tytuł jednego z zapisów: „Postanowiłem wyjść z domu z piórem”.
Upodobanie do robotników i snutych przez nich opowieści Kolař dzielił ze swoim serdecznym przyjacielem i zarazem rówieśnikiem, Bohumilem Hrabalem, któremu najpierw umożliwił poetycki debiut, a później namówił go, by zrezygnował z poezji na rzecz prozy. Hrabal jest jednak nieobecny w dzienniku Kolařa (chyba że jest nim „znajomy poeta” z jednego z zapisków, który po powrocie z pracy usnął w kościele ze zmęczenia), jego czas nadejdzie dopiero za dekadę. Są za to sportretowani inni poeci – Josef Hiršal, Vladimír Holan i przede wszystkim František Halas. Halasowi, jednemu z największych czeskich twórców, poświęca Kolař wiele miejsca. Niezwykle dramatyczne są zapiski, w których Kolař opisuje ostatnie dni życia Halasa. W tym kontekście „naoczny świadek” z tytułu dziennika, którego motto zaczerpnięte zostało zresztą z wiersza Halasa, staje się nie tylko świadkiem zbrodniczej epoki, nie tylko świadkiem szarej codzienności, spod której poetyckie oko wyłuskuje prawdziwe diamenty, lecz także jest świadkiem zerwania pewnej tradycji kulturalnej, która wraz ze śmiercią Halasa zdaje się odchodzić w przeszłość. Te główne porządki, polityczny i kulturalny, idą ze sobą w parze – pod koniec lat 40. dokonuje się, zdaniem Kolařa, symboliczna zamiana światopoglądowa, za którą postępuje „zerwanie poczucia więzi i wspólnoty ogólnoludzkiej”.
„Naoczny świadek” jest ostrzeżeniem przed nadchodzącymi zmianami: „Wszystko runie w jedną przepaść fałszu i kłamstwa, najpospolitszego barbarzyństwa!” – te profetyczne słowa Kolař wypowiedział w 1949 roku.
Publikacja „Naocznego świadka” towarzyszyła zorganizowanej przez krakowski MOCAK wystawie Jiříego Kolařa „Kolaż z łasiczką” (zakończona 27 stycznia). Warto także sięgnąć po wydany z tej okazji katalog, który ukazując późniejszą artystyczną drogę Kolařa staje się ważnym, kontrapunktowym dopowiedzeniem „Naocznego świadka”.