16 października 2012

Książka ostatnia

Tony Judt zmarł dwa lata temu. Był myślicielem, który swoje poglądy lokował gdzieś w okolicach socjaldemokracji, ale o dziwo razy za to zbierał nie tylko z prawej strony katedry czy mównicy.

 

Co można z całą pewnością powiedzieć o jego poglądach to to, że były jego własne. Wykazał się potężną siłą ducha dyktując niemal na łożu śmierci książkę „Pensjonat pamięci”, będącą serią wspomnień z jego życia. Jak lokatorów w kolejnych pokojach, Judt umieszcza w kolejnych rozdziałach porcje wspomnień dotyczące młodości, życia akademickiego jako studenta i wykładowcy, środowisk intelektualnych, w których funkcjonował czy miejsc, które w sposób szczególny zapadły mu w pamięć. Jako człowiek uwolniony już z towarzyskich konieczności bycia poprawnym, rzeczy opisuje takie, jakimi się mu wydają, a nie takie, jakimi trzeba by je opisać, żeby zostać przyjętym do kolejnego komitetu czy być zaproszonym na kolejne przyjęcie. Opowieść jest wielowątkowa – chyba taka, jak myśli człowieka zbliżającego się do swojego kresu i chcącego jeszcze raz spojrzeć (choćby w myśli) na swoje życie.

 

Co prawdziwie piękne, nie ma w tym wspominaniu nawet odrobiny szantażującego czytelnika żądania współczucia. Ma się pełne poczucie obcowania z żywym (o paradoksie!) umysłem, chciwą pamięcią i analityczną oceną. Judt nie prosi życia o indeks, żeby mu wpisać ocenę, raczej spisuje plan minionych zajęć. Znajdziemy tu opis powojennej Anglii, życia uczelnianego w Cambridge, poglądy o kobietach i profesorach, doświadczenia pracy i odpoczynku. Ale jest w tej książce jeden wątek, który przeplata się przez kolejne pokoje pamięci. Jest to opowieść o upływie czasu. Nie smutna, mało nostalgiczna, raczej konstatująca. Polski czytelnik poczuje prawdziwą ulgę, przekonując się, że to nie tylko my wzdychamy do tego co minione, nie tylko u nas sikają na trawnik, nie tylko u nas doprowadzają normy współistnienia do absurdu, nie tylko u nas autobus jedzie brzydszą trasą niż kiedyś, a konduktor kiedyś tak miły i kulturalny jakoś się zmienił na gorsze. Co podkreślam jeszcze raz, nie ma w tej opowieści ani odrobiny zgryźliwego stetryczenia. Jest przejmująca świadomość istnienia i mijania czasu.

 

„Pensjonat pamięci” jest napisany przez człowieka przykutego do łóżka przez śmiertelną chorobę. Jest napisany ze świadomością, że jest to książka ostatnia.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także