30 kwietnia 2014

Lepsze i gorsze figurki

Dlaczego plastikowe figurki Wisznu i Śiwy, cały panteon wedyjski, Budda w drewnie czy też maoryskie rzeźby w nefrycie budzą w co poniektórych zachwyt, a Karol Wojtyła z aureolą na olejnym obrazie jest powodem do drwiny?

header - bylSobieCzlowiek5

Tyle razy wysłuchałem opowieści o chwilach uniesień, jakich doznali w buddyjskich klasztorach i hinduskich świątyniach moi znajomi, Tak Zwani Podróżnicy. Używali przy tym obcych dla mnie słów: mistycyzm, religijne przeżycie, metafizyczne spotkanie, a niektórzy, to już ci ze szczególną wyobraźnią, mówili nawet o nirwanie. Jedni i drudzy przywozili do Polski pierścionki, termiczne kubki i magnesy na lodówkę – wszystko to z wizerunkami bogów, bóstw i lewitujących postaci. Ci sami ludzie dworowali sobie w ostatnich dniach z dewocjonaliów papieskich i całego wokół-kanonizacyjnego biznesu.

 

Dlaczego? Czy odlany w plastiku Wisznu jest mniej kiczowaty niż śpiewający papież na baterie? Czy pokryty tombakiem Budda lepiej koresponduje z regałem niż oferta kramarzy w Licheniu?

 

Ktoś powie: kolejny katolicki głos oburzenia. Nic z tego. Nie posiadam genu wiary. Jestem apostatą bez glejtu. Uważam, że Kościół na poziomie instytucjonalnym niemal od zarania nie pamiętał o dekalogu, za to nagminnie łamał prawa człowieka.

 

Niemniej, ostatnie dni potwierdziły moje przypuszczenie, że część spośród nas – mających się za liberałów, to ludzie o mentalności turystów w klapkach Sprandi, intelektualni prowincjusze, którzy po prostu zamienili Rimini na Indie, Nepal albo Nową Zelandię, a teraz drą łacha z kremówek i olejnych obrazków, w poczuciu, że gdzieś indziej ciastka smakują lepiej, a obrazki mniej kłują w oczy.

 

Dlaczego o tym piszę? Bo jak mam oczekiwać od katolików uszanowania mojego światopoglądu, skoro nie potrafię uszanować ich święta i jego atrybutów? Bo pamiętam, że ten sam Kościół współtworzyli Zieja, Tischner, a teraz Drozdowicz. Bo nie chcę, żeby merytoryczne rozmowy o zasługach i przewinieniach Karola Wojtyły zostały wypierane przez jałowe pogadanki o estetyce pamiątek i mnożące się pstryczki w nos w stylu: „Chciała zapalić świeczkę dla Jana Pawła II. Spaliła mieszkanie”. Bo to zwyczajnie niegodne.

 

*

 

Jest (sobie) człowiek, Artur. Razem z kilkorgiem przyjaciół założyli grupę chrześcijańską, która rozrosła się do blisko trzystu osób. Nazywają się Wiara i Tęcza – zgodzili się, żebym napisał o nich książkę. Uważają, że „oparte na miłości związki jednopłciowe oraz związki osób transpłciowych są źródłem dobra i powinny być zaakceptowane w społeczeństwie i w każdym Kościele”. W dniu kanonizacji Jana Pawła II Artur wydał oświadczenie: „Jesteśmy grupą ekumeniczną, nie wszyscy uznajemy świętych w takim znaczeniu jak Kościół rzymskokatolicki. Przy wielu zasługach Jana Pawła II, jego dobrym sercu i dobrej woli, z pewnością czujemy ból, ponieważ w naszej sprawie zrobił kilka kroków wstecz. Może w naszych modlitwach oprócz podziękowań powinno się znaleźć zdanie o osobistym przebaczeniu?”.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także