Artykuł
Prawo serii
Jakie serie wydawnicze warto dziś kolekcjonować? Czy można jeszcze kupować w ciemno? Maciej Robert przygląda się najciekawszym cyklom wydawniczym obecnym dziś na rynku.
Wchodzisz do Empiku, a tam dziesięć bestsellerów o wampirach albo kuchni, a poza tym sama papeteria. W sklepach internetowych za to liczba książek idzie w tysiące. A każda z nich zapowiadana jest jako arcydzieło. Nie to, co kiedyś – wchodziłeś do księgarni, a tam co prawda książek było sporo, ale większość do niczego. To, co wartościowe, od razu chowane było pod ladę. To, co wartościowe, czyli przede wszystkim, tytuły ukazujące się w ramach prestiżowych serii. Z takiej, dajmy na to, „czarnej serii” PIW-u można było brać cokolwiek w ciemno. W serii z charakterystycznymi okładkami autorstwa nieodżałowanego Waldemara Świerzego ukazywały się wyłącznie powieści na najwyższym poziomie. Podobnie było z historyczną serią Ceramowską (czyli „Rodowodami cywilizacji”), w której ukazała się np. „Złota gałąź” Frazera albo „Jesień średniowiecza” Huzingi (szerzej znaną dziś chyba głównie dzięki „Pulp Fiction”).
W roku 1954, czego dowiadujemy się z wydanych niedawno listów Marka Hłaski, Państwowy Instytut Wydawniczy było to – według słów debiutującego wówczas autora (ale też w zgodnej opinii czytającego ogółu) – „najlepsze, najpoważniejsze wydawnictwo w kraju”. PIW zasłużył przede wszystkim na taką ocenę dzięki swoim pamiętnym wydawniczym seriom. Dzisiaj można je zobaczyć jedynie na półkach antykwariatów i na internetowych aukcjach. Nie oznacza to jednak, że serie PIW-u odeszły do lamusa (niektóre, jak wspomniana seria Ceramowska, ukazują się do dzisiaj).
Przetrwało także kilka serii innych wydawnictw, w tym „Nike” Czytelnika. Ale prawdziwy wysyp serii związany był z pojawieniem się nowych wydawnictw, z których większość stawiała na publikację książek w seriach. Dlaczego? Powód jest prosty – przywiązanie do marki. Każdy klient, w tym także czytelnik, ma swoją ulubioną linię produktów i chce wiedzieć, że dostaje to, co lubi (zwłaszcza, gdy produkt uchodzi za prestiżowy). Czy to nie Bourdieu pisał, że gust jest silnie ukształtowany i niezmienny? Do tego dochodzi jeszcze inna rzecz związana z psychologią czytelnictwa – czytelnik ma najczęściej nieuleczalną skłonność do ciągłego poszerzania swoich bibliotecznych kolekcji i, mówiąc w skrócie, chce mieć wszystko. A ponieważ jest to niemożliwe, chce mieć przynajmniej wszystko w ramach ograniczonego zbioru. Wydawnicze serie dają mu taką możliwość, zaspokajając kolekcjonerskie zapędy każdego czytelnika.
I oto pojawia się podstawowy problem. Problem wyboru. Już nie tylko książek, ale też serii. Poniższa subiektywna lista, prezentująca zaledwie ułamek czytelniczych serii, jest zachętą do tworzenia własnych „seryjnych” zestawień.
Don Kichot i Sancho Pansa (W.A.B.)
Wydawnictwo W.A.B., będące od niedawna jednym z podmiotów składających się na Grupę Wydawniczą Foksal, miało ogromny udział w popularyzowaniu współczesnej prozy polskiej i zagranicznej. Piszę „miało”, ponieważ w ostatnim czasie obniżyło loty. W serii „Archipelagi” wciąż ukazują się co prawda książki Janusza Rudnickiego i Joanny Bator, ale to już nie te czasy, gdy ukazywały się w niej pierwsze (jeszcze dobre) powieści Manueli Gretkowskiej, gdy „Gnój” Kuczoka dostawał nagrodę Nike, gdy „Zwał” Shutego czy „Czwarte niebo” Sieniewicza wzbudzały dyskusje. Podobnie rzecz się ma z serią „Don Kichot i Sancho Pansa”, w ramach której ukazują się powieści autorów zagranicznych, choć przyznajmy – ostatnio jest raczej bez szału. Ale WAB-owska seria ma po wieczne czasy wysokie miejsce w wydawniczym rankingu. To przecież tutaj po raz pierwszy dostaliśmy po polsku książki Houellebecqa, Pielewina i Sebalda. A jeszcze Faber, Foer, Krasznahorkai, Sorokin, Topol, Zabużko! I niezły zestaw noblistów (choć nie wszyscy rewelacyjni) – Kertész, Le Clezio, Lessing, Munro, Mo Yan.
Przygody ciała (słowo/obraz terytoria)
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria publikuje książki, które są gratką dla koneserów i intelektualistów. A dodatkowo pozostają edytorskimi arcydziełami (płótno! wyklejki! czcionka! ilustracje! grafiki! wytłoczenia! reprinty!). Jak jednak z kilkudziesięciu serii wybrać tę, w której znajdziemy rzeczy najciekawsze? Szpanerom i świntuszkom polecam serię „10/17”, gdzie ukazują się reprinty uroczych ramotek o wszystko mówiących tytułach („Sztuka pierdzenia”, „Niebezpieczeństwa onanizmu”). Czytelnicy o zapędach encyklopedycznych zagłębią się w monumentalne pozycje z serii „Historie” (m.in. trzytomową „Historię ciała” czy „Śmierć w cywilizacji Zachodu”). Najbardziej spójna tematycznie, a zarazem intrygująca pod względem doboru poszczególnych tytułów, pozostaje jednak seria „Przygody ciała”. Od „Erotyzmu” Bataille’a przez „Monstruarium” Anny Wieczorkiewicz aż do „Podłych ciał” Chamayou – seria prezentuje historyczne, kulturowe, filozoficzne i antropologiczne spojrzenie na najbardziej zagadkowy „instrument”, jakim jest ludzkie ciało. Mumie, karły, monstra. Ciała idealne i zdeformowane. Odczuwające ból i rozkosz. W tym rozkosz czytania.
Aletheia
Aletheia – wydawnictwo, które samo w sobie jest serią. Albo odwrotnie. Co prawda da się wyróżnić tu kilka podserii – ezoteryczna, historyczna, „lżejsza” filozoficzna, oznaczona na okładce symbolem „;)” – ale główne pole tematyczne jest jedno. To współczesna humanistyka. Humanistyka, dodajmy, bardzo szeroko pojęta – od filozofii i socjologii po religioznawstwo, literaturoznawstwo, politologię i ekonomię. O doniosłości serii niech świadczą nazwiska autorów. Hannah Arendt, Roland Barthes, Georges Bataille, Zygmunt Bauman, Walter Benjamin, Emil Cioran, Terry Eagleton, Umberto Eco, Mircea Eliade, Michel Foucalt, Zygmunt Freud. A doszliśmy dopiero do litery F! Wśród tytułów wydanych do tej pory przez Aletheię znajdują się niemal same pozycje spod znaku „must read”. Wybrać jedną lub choćby kilka najważniejszych książek spośród nich jest zadaniem niemal niewykonalnym. Poleca się czytać wszystko po kolei, w wybranym przez siebie porządku.
Nike (Czytelnik)
Cortazar, Barth, Salinger, Kafka, Handke, Steinbeck, Płatonow, Babel, Cendrars, Bulatović, Canetti, Musil, Bachmann, Böll, Vančura – książki tych akurat autorów szybko wyłuskałem z własnego księgozbioru. Łatwo to zrobić, bo rzucają się w oczy od razu. Wyróżniają się poręcznym, małym formatem i grafiką Jana Miklaszewskiego przedstawiającą Nike z Samotraki. Czytelnikowska seria „Nike” obecna jest na rynku wydawniczym od kilku dekad i pozostaje najbardziej chyba rozpoznawalną serią wydawniczą, w ramach której publikowana jest proza zagraniczna. I co najważniejsze – kolejne tytuły wciąż się w niej ukazują. Zmieniła się nieco koncepcja graficzna, ale dwie rzeczy pozostały takie same – rozpoznawalny kieszonkowy format i wielkie nazwiska na okładce. W ostatnich latach w serii „Nike” ukazały się m.in. powieści gigantów amerykańskiej prozy Saula Bellowa i Philipa Rotha (akurat edycja dzieł Rotha w Czytelniku wprowadza lekkie zamieszenie – książki autora „Kompleksu Portnoya” ukazują się w ramach dwu serii oraz dodatkowo w wydaniach osobnych), a także Europejczyków – Thomasa Bernharda i Sándora Máraiego.
Nowy kanon (W.A.B.)
Kanon – słowo, które może odstręczać (wszyscy pamiętamy kanon lektur szkolnych). Ale przy czytaniu powieści z serii „Nowy kanon” – przygotowanej przez wydawnictwo W.A.B. we współpracy z „The New York Review of Books” – o żadnych katuszach nie może być mowy. Raczej o pozytywnych niespodziankach. Takich, jak choćby brawurowa „Psia trawka” – debiutancka powieść Raymonda Queneau, obyczajowa komedia „Co na kolację” Jamesa Schuylera czy zaskakujący „Orkan na Jamajce” Richarda Hughesa (zaskakujący także dlatego, że po lekturze tej powieści późniejszy od niej „Władca much” nie jest już tak nowatorski, jak nam się dotychczas zdawało). Ogromną wartością serii, prezentującej utwory zapomniane lub dotąd nietłumaczone na polski, jest to, co w przypadku innych cyklów uznawane jest za wadę – brak wyrazistości tematycznej, gatunkowej czy jakiejkolwiek innej. Trudno bowiem znaleźć wspólny mianownik dla rozrachunkowych powieści Wasilija Grossmana, kryminałów Simenona i „Wykładu profesora Mmaa” Stefana Themersona. Poza, rzecz jasna, walorami literackimi. Co zatem warto wybrać z tego zestawu lektur nieobowiązkowych? Zależy od preferencji. Osobiście polecam „Ptaszynę” Dezső Kosztolányiego, opowieść sprzed wieku o tym, że „gdy nie ma w domu dzieci, to jesteśmy niegrzeczni”.
Inna Europa, inna literatura (Czarne)
Wydawnictwo Czarne kojarzy się dziś niemal wyłącznie z literaturą faktu. Ale w swojej dwudziestoletniej niemal historii dużą uwagę przywiązywało ono także do promocji prozy. Wymagającej, odważnej, nowatorskiej. Czarne miało doskonałą rękę do wyłuskiwania świetnych polskich debiutantów. To przecież wydawnictwo Moniki Sznajderman i Andrzeja Stasiuka opublikowało pierwsze książki Ignacego Karpowicza, odkryło talent młodziutkiego Mirosława Nahacza, pozwoliło wypłynąć na szersze wody Hubertowi Klimko-Dobrzanieckiemu czy wreszcie umożliwiło spóźniony debiut Maciejowi Malickiemu. Ale złoty medal należy się wydawnictwu Czarne za – ostatnio niestety zepchniętą na margines – serię „Inna Europa, inna literatura”, dzięki której mogliśmy odkryć twórczość pisarzy z krajów Europy Środkowej, Południowej i Wschodniej. Znać tu fascynację Andrzeja Stasiuka, który z podróży po „gorszej” Europie uczynił swój znak firmowy. Pamiętam, że książki z tej serii kupowałem w ciemno i nigdy się nie zawiodłem. A ile było czytelniczych uniesień! Byli pewniacy (Kiš, Ugresič, Andruchowycz), były odkrycia (Pankovčin, Schlattner). I były absolutne olśnienia – Ádám Bodor i Taras Prochaśko. Dwie odsłony karpackiego realizmu magicznego.
Meridian (Pogranicze)
Mitteleuropa raz jeszcze, czyli seria „Meridian” sejneńskiego wydawnictwa Pogranicze. Ponieważ siedziba wydawnictwa znajduje się na uboczu, jego flagowa seria siłą rzeczy przybliża to, co prowincjonalne. Rzecz jasna – prowincjonalne geograficznie, bo literacko to pierwsza liga. I eseistyczna, i prozatorska, i poetycka. Wystarczy spojrzeć na nazwiska – Hannah Arendt, Max Blecher, Drago Jančar, Attila József, Claudio Magris, Norman Manea, Mihail Sebastian, Tomas Venclova. Już po roku działalności serii Fundacja Pogranicze otrzymała za prowadzenie tej serii nagrodę „Literatury na Świecie” w kategorii inicjatyw wydawniczych. A potem było coraz lepiej. A najlepiej było chyba w roku 2008, gdy Pogranicze wydało powieść Josefa Škvoreckiego „Przypadki inżyniera dusz ludzkich” (w świetnym tłumaczeniu Jana Stachowskiego) – zasłużenie uhonorowane nagrodą Angelus opus magnum najwybitniejszego czeskiego pisarza (piszę to, jako nieuleczalny wielbiciel Bohumila Hrabala i Milana Kundury, z pełną świadomością). Już za samego Škvoreckiego (w serii „Meridian” ukazały się jeszcze dwie książki tego pisarza – „Historia kukułki” i „Batalion czołgów”) Pograniczu należą się brawa. A ile dodatkowej frajdy daje odkrywanie nieznanych autorów – choćby Patrika Ouřednika z jego (nie)poważną historią Europy w XX wieku, czy Zorana Fericia, autora groteskowych opowiadań z tomu „Pułapka na myszy Walta Disneya”!
Amerykańska (Czarne)
Z rozpędu chciałem jeszcze raz wspomnieć o Europie Środkowej, ale reporterskie i eseistyczne książki z serii „Sulina” wydawnictwa Czarne są doskonale znane (wśród autorów m.in. Karl-Markus Gauss, Martin Pollack, Małgorzata Rejmer, Mariusz Szczygieł, Wojciech Tochman, Maria Todorova, Krzysztof Varga). Więc dla kontrastu rzut oka za ocean. Seria „Amerykańska” Czarnego liczy jak dotąd ledwie pięć pozycji, ale można z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że gdyby na tym się skończyło, to i tak będzie to jeden z bardziej wyrazistych cyklów wydawniczych ostatnich lat. Zaczęło się od „Poniedziałkowych dzieci” Patti Smith, potem przyszła kolej na korespondencję Kerouaca z Ginsbergiem, osobliwą monografię Nowego Jorku, opowieść o Johnie Steinbecku i autobiografię Johnny’ego Casha. Ledwie pięć pozycji, a zawiera się w nich kawał historii XX-wiecznej Ameryki, jej mitów, magii, wyjętych spod prawa bohaterów. Nie da się mówić o współczesnej kulturze Stanów Zjednoczonych bez znajomości tych tytułów. A już niebawem „Listy” Ginsberga i „Kroniki” Boba Dylana, kolejny fragment układanki zwanej „portretem epoki”.
Twarze kontrkultury (Officyna)
O ile seria „Amerykańska” Czarnego portretuje przede wszystkim Stany Zjednoczone w XX wieku, o tyle seria „Twarze kontrkultury” (redagowana przez Jerzego Jarniewicza i Macieja Świerkockiego) skupia się na niezbyt długim, ale jakże intensywnym (pod wszelkimi względami) okresie, w którym kształtowała się amerykańska kontrkultura. Wydawałoby się, że o epoce bitników, hippisów i innych subkultur wiemy z książek i filmów sporo. Ale przecież kontrkultura to nie tylko Kerouac, Ginsberg, Burroughs czy Kesey. Seria łódzkiego wydawnictwa Officyna proponuje polskiemu czytelnikowi przekłady kultowych pozycji literackich, biograficznych i eseistycznych, bez poznania których nie da się w pełni ocenić dziejów tej formacji i jej kolosalnego wpływu na kulturę późniejszych dekad. W serii ukazały się do tej pory pisane z perspektywy brytyjskiej „Lata sześćdziesiąte” Jenny Diski, owiane sławą literatury pornograficznej „Wspomnienia bitniczki” Diane di Primy, prześmiewcza, oparta na motywach „Kandyda” powieść Terry’ego Sotherna i Masona Hoffenberga „Candy” oraz „Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej” Richarda Fariny, o której z entuzjazmem wypowiadał się nieskory raczej do zachwytów Thomas Pynchon.
Sfery (Świat Książki)
„Sfery” to jedna z wielu serii prezentujących popularną ostatnio u nas literaturę faktu. Początek seria firmowana przez Świat Książki miała znakomity – była to publikacja dwóch tomów z wywiadami przeprowadzonymi przez Orianę Fallaci, jedną z najodważniejszych i najbardziej bezkompromisowych dziennikarek ostatniego półwiecza (w „Sferach” ukazało się także wznowienie jej „Listu do nienarodzonego dziecka”). Później było równie dobrze – osobista książka Williama Styrona o depresji, eseje francuskie Juliana Barnesa, biografia Hermana Hessego. W serii opublikowanych zostało sporo świetnych książek portretujących XX-wieczną historię („A zabawa trwała w najlepsze: Życie kulturalne w okupowanym Paryżu”, „Córki chrzestne: Rozmowy w cieniu terroryzmu RAF”, „Dziennik norymberski”, „Hammerstein, czyli upór”, „Kult Stalina: Studium alchemii władzy”), ale najciekawszą chyba pozycją w ramach serii pozostaje zbiór listów Bruce’a Chatwina, legendarnego angielskiego pisarza, który literaturę podróżniczą wyniósł na niedostępne dla innych autorów wyżyny.