Recenzja
Bo tak jest i bez dyskusji
Weźmy gender. Ono jest złe. Związki jednopłciowe. Zagrażają rodzinie. Grodzka. Przynosi Polsce wstyd i jest wynikiem eksperymentu. A za katastrofą, to znaczy za zamachem, w Smoleńsku stoi loża masońska. Skąd to wszystko wiadomo? Ano z Radia Maryja. Katolickiego głosu w Twoim domu.
„Czasem kupię „Gazetą Polską”, żeby wiedzieć, co się dzieje, bo z normalnych gazet się człowiek nie dowie” – mówi Jadwiga, emerytka z Legionowa. Ale Jadwiga wiedzę o świecie i bieżących wydarzeniach czerpie przede wszystkim z radia założonego przez ojca Tadeusza Rydzyka, zwanego ojcem dyrektorem. To właśnie fenomen najpopularniejszego księdza w Polsce i stacji, która od 24 lat mu tę popularność przynosi, próbuje zrozumieć reporter Marcin Wójcik „W rodzinie ojca mego”.
Bo jak to się dzieje, że na antenie katolickiej rozgłośni zachęca się do modlitwy, mówienia prawdy i dzielenia się miłością, jednocześnie tę prawdę i miłość ograniczając, rezerwując tylko dla wybranych, tylko dla prawdziwych. Żeby to zrozumieć Wójcik spotyka się ze słuchaczami Radia Maryja, dociera do osób z otoczenia księdza Rydzyka (wspominają go „może nie jako mądrego, ale przynajmniej pobożnego”), polityków Prawa i Sprawiedliwości – Krystyny Pawłowicz, ale i popierających partię autorytetów – Jerzego Zelnika. Ale „W rodzinie ojca mego” to też przypatrywanie się „środowisku” od wewnątrz – autor spędził anonimowo jako student w medialnej szkole Rydzka w Toruniu cztery miesiące.
Dziesiątki rozmów przeprowadzonych przez Wójcika są tylko próbą i aż próbą odpowiedzenia na pytania, gdzie kończy się wiara, a zaczyna religijny fanatyzm. Skąd bierze się niechęć wobec sprzeciwu i brak akceptacji tego, co obce. Bo można się nie zgadzać, że „Lech Kaczyński to bez wątpienia najlepszy prezydent po II wojnie światowej, najbardziej wykształcony, odważny i najbardziej dzielny”. Mieć odmienną orientację, ale niekoniecznie „zamknąć się z nią w swoim pokoju”. Można też przekonywać, że nie musi być wcale „przykro, że ludzie na stanowiskach się gender interesują”. Można, ale nie bez ryzyka spotkania się z falą krytyki, niezrozumienia, często także agresji.
Książka Wójcika jest wiadrem wytrwale zbierającym podobne stereotypy. Pokazującym, jak głęboko zakorzenione potrafią być niepodparte wiedzą, a budowane o uprzedzenia przekonania, i jak żadne argumenty nie są w stanie z nimi walczyć. Ale chociaż reporter pokazuje, że „rodzina” Radia Maryja jest na dialog raczej zamknięta, wcale nie potwierdza, że jej ojciec działa bezmyślnie. Jeden z księży mówi np., autorowi, że „Rydzyk nawet nie jest tak napalony na Żydów, ale antysemityzm dobrze się sprzedaje”.
Potwierdza to jedynie, że ksiądz dyrektor jest nie tylko wprawnym biznesmenem, ale i wdzięcznym manipulatorem. Przez to lektura „W rodzinie ojca mego” momentami bywa przygnębiająca. Szczególnie wtedy, gdy uświadamia, jak wielką rolę w kreowaniu rzeczywistości posiada medium, mogące bez wyrzutów grać na naiwności swoich słuchaczy. Wielu z nich łączy strach przed zwątpieniem, mogący zachwiać na moment wiarą czy uderzyć w poczucie bezpieczeństwa. I właśnie ten strach jest sprawnie wykorzystywany.
Niepokojące jest jeszcze to, jak potrzebne „W rodzinie ojca mego” wydaje się puste krzesło dla hipokryzji. Chociaż Wójcik ani razu nie używa tego pojęcia, jak inaczej podsumować opowieści księdza zwierzającego się z chęci „seksualnego zbliżenia” do drugiego duchownego czy miłosiernych słuchaczy z zawodem pytających na antenie, dlaczego „Hitler nie wybił wszystkich żydów krwiopijców”? Szczególnie, gdy podobne słowa padają tuż przed refleksją o dobroci serca, ludzkiej godności i kochaniu bliźniego. W takich momentach można Wójcika nie lubić, bo zostawia czytelnika z bezsilnością i złością, że podstawy wiary, ale i moralności w ogóle, ogranicza się do roli pustych frazesów.
I być może wniosek po lekturze, że słuchacze „rodziny” potrzebują wroga, bo przy życiu utrzymuje ich poczucie ciągłego zagrożenia i chęć walki, nie jest wnioskiem nowym i zaskakującym, to Wójcik zebrał wystarczająco dużo dowodów na potwierdzeni jego słuszności i ciągle świetnej kondycji. Ojciec Rydzyk nie chciał się z autorem spotkać. Na wojnie się przecież nie rozmawia.